EnergetykaGaz.Wszystko

Jakóbik: Bez zmian w umowie gazowej z Rosją nie będzie dywersyfikacji

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Do lipca 2014 roku musimy ustalić, w jaki sposób odebrać dostawy katarskiego gazu skroplonego. Pierwsze tankowce mają przypłynąć w styczniu 2015 roku, o ile terminal LNG w Świnoujściu powstanie na czas. W innym wypadku czekają nas kosztowne swapy na giełdzie.

Dyżurny krytyk polskiej polityki energetycznej od czasu Jamałgate – Grażyna Piotrowska-Oliwa – krytykuje także umowę katarską. Słusznie podkreśla, że jest ona niekorzystna, ze względu na wysoką cenę zakontraktowanego gazu – według Andrzeja Szczęśniaka może on być nawet o niecałą połowę droższy od rosyjskiego ($400-500 do ok. $650). Pobieranie LNG z innego terminala i zamiana wolumenu na giełdzie dodatkowo zwiększy te koszty.

Była prezes, tak jak w sprawie afery Jamałgate, tak tutaj powinna uderzyć się w pierś, ponieważ podczas jej urzędowania w PGNiG także nie doszło do renegocjacji umowy. Ponadto Piotrowska-Oliwa zadowoliła się szacowanym na ok. 10 procent rabatem cenowym w umowie gazowej z Gazpromem, odpuszczając arbitraż w Sztokholmie, chociaż mógł dać Polsce większą obniżkę. Ustępstwo to nie zyskało PGNiG przychylności Gazpromu, co świetnie unaocznia obecne zamieszanie wokół EuRoPol Gazu.

Negocjatorzy umowy z Katarem nie przewidzieli łupkowej rewolucji, która zmieniła zasady gry w sektorze gazowym i sprowokowała dywersyfikację źródeł dostaw oraz obniżenie cen w Europie. Obecnie Polsce bardziej opłacałoby się sprowadzić gaz z USA, wzorem Wielkiej Brytanii. Jednak nasi negocjatorzy nie mają monopolu na omylność. PGNiG pod rządami pani prezes Piotrowskiej-Oliwy także zawiodło, nie uwzględniając w rozmowach presji wywieranej na Gazpromie przez Komisję Europejską (dochodzenie antymonopolowe) oraz firmy, które domagają się urealnienia cen w umowach gazowych. To również konsekwencja łupkowej rewolucji. Połączenie tej presji z groźbą przegranej w sądzie arbitrażowej mogło wymusić na Gazpromie większe ustępstwa. Jednym z nich mogłoby być zmniejszenie wolumenu dostaw, który obecnie sprawia, że szukanie alternatywnych źródeł dostaw nie ma sensu, ponieważ krajowe zapotrzebowanie realizujemy dzięki własnym zasobom i zakontraktowanemu na sztywno importowi z Rosji. Wszelkie nadprogramowe ilości gazu musimy reeksportować ze stratą. To wiąże ręce PGNiG, któremu z tego samego powodu nie opłaca się zwiększenie własnego wydobycia.

Dostawy z terminalu LNG i inne zabiegi dywersyfikacyjne nie mają racji bytu bez usunięcia tego grzechu pierworodnego polskiej polityki energetycznej w sektorze gazowym. Prezes Piotrowska-Oliwa z pewnością o tym wie, ale wygodniejsza od rozmowy na ten temat jest nieodpowiedzialna krytyka.


Powiązane artykuły

Orlen wybrał polskie firmy do zbadania dna pod nową farmę wiatrową

Koncern wybrał trzy polskie firmy do przeprowadzenia badań geologicznych w obszarze na którym powstanie morska farma wiatrowa Baltic East. Mają...

Orlen podpisał porozumienie z Naftogazem. Pomoże odbudować Ukrainę

Obie spółki podpisały porozumienie dotyczące wzmocnienia współpracy strategicznej. Wśród konkretnych sektorów wskazano m.in. współprace przy odbudowie infrastruktury zniszczonej przez rosyjskie...
ropa wydobycie ropy

USA kontra OPEC+: Nafta, napięcia i niepewność

Spadające ceny ropy i decyzje OPEC+ o zwiększeniu wydobycia zmuszają amerykańskich producentów do ograniczania inwestycji i cięcia kosztów. Przedstawiciele sektora...

Udostępnij:

Facebook X X X