icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Gazoport – ofiara swego znaczenia strategicznego (REPORTAŻ)

REPORTAŻ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Komisarz Gunther Oettinger stwierdził 25 lipca, że Europa może zmniejszyć import gazu ziemnego o 30 procent. Dałoby to krajom kontynentu większą niezależność od surowca rosyjskiego, która do tej pory pozwalała Moskwie wpływać na politykę europejską. Dla polskiego bezpieczeństwa energetycznego kluczowe jest jednak zmniejszenie znaczenia strategicznego wolumenu importowanego z Rosji. Głównym narzędziem realizacji tego celu jest budowa terminala LNG w Świnoujściu, który przedstawiciele BiznesAlert.pl odwiedzili w zeszłym tygodniu.

Terminal LNG w Świnoujściu robi wrażenie z daleka. Staje się także punktem odniesienia dla lokalnej komunikacji miejskiej. Funkcjonuje już przystanek "Terminal LNG". Fot.: Stefan Kulesza
Terminal LNG w Świnoujściu robi wrażenie z daleka. Staje się także punktem odniesienia dla lokalnej komunikacji miejskiej. Funkcjonuje już przystanek „Terminal LNG”. Fot.: Stefan Kulesza

Naszej wizycie towarzyszyły hiobowe wieści przedstawione przez polskie media. Radiowa Jedynka podała do wiadomości, że wykonawca prac na gazoporcie – włoski Saipem – grozi zejściem z placu budowy, jeżeli nie dostanie kolejnych pieniędzy w ramach aneksu do umowy. Polskie LNG (PLNG) – firma odpowiedzialna za inwestycję – przekonuje, że rozmowy z Włochami, choć nie należą do łatwych, nie zostały zerwane i nie ma zagrożenia dla realizacji przedsięwzięcia. Saipem od początku narzeka na „polską biurokrację”, jak nazywa standardy bezpieczeństwa, których pilnuje PLNG razem z Transportowym Dozorem Technicznym (TDT) i firma Atkins, rozliczając południowców z każdego kolejnego etapu realizacji inwestycji. Zdaniem naszego rozmówcy związanego z inwestycją w Świnoujściu trwa „wojna na paragrafy”, a PLNG musiało zatrudnić tyle samo prawników, co robotników, by odpierać kolejne pretensje Saipemu, któremu „nie podoba się polskie prawo”. Spór dotyczy przede wszystkim dozoru technicznego. Polacy chcą dopilnować, aby terminal spełniał wszystkie standardy. Pozostałe  różnice zdań dotyczą podziału prac, ich trybu, możliwości pracy na więcej zmian. Na razie nie ma mowy o skierowaniu tych kwestii do arbitrażu. Spotkania są kontynuowane z dużą częstotliwością. Z moich informacji wynika, że do dalszego opóźnienia, jeśli okaże się, że TDT zgłaszał nieuprawnione uwagi a Saipem ma prawo domagać się przesunięcia terminu oddania inwestycji. Taki scenariusz potwierdzałaby dymisja szefa tego urzędu – Jana Urbanowicza – w styczniu 2014 roku.

Jednak jak podaje TVN24 Polacy wykryli już nieraz nieprawidłowości przy budowie. Włosi bagatelizują te obawy i przekonują, że przy żadnej inwestycji w Europie nie mieli tylu utrudnień, co w Polsce. Wykorzystują fakt, że stronie polskiej zależy na szybkim oddaniu inwestycji, która będzie spełniała standardy wyznaczone w umowie. W mojej ocenie dochodzi do szantażu, bo jeśli Włosi rzeczywiście zeszliby z budowy, realizacja terminala LNG rzeczywiście przesunęłaby się na 2017 rok, o którym podczas prywatnej rozmowy w restauracji Sowa i Przyjaciele mówił Andrzej Parafianowicz, ówcześnie reprezentant PGNiG. Stąd przeciek do mediów i nowe żądania, które PLNG będzie musiało zrealizować, jeśli nie chce załamania inwestycji. Tymczasem nacisk polityków na przedstawienie konkretnego terminu otwarcia gazoportu nie maleje a razem z nim dźwignia nacisku Włochów na naszą firmę. Co ciekawe, Włosi nie mają tak mało koncyliacyjnej postawy, jeśli chodzi o ich inwestycje realizowane we współpracy z rosyjskim Gazpromem – Nord Stream i South Stream. Tam współpraca układa się dobrze, a Saipem unika wypowiedzi w mediach na temat tychże inwestycji.

Wnętrze jednego ze zbiorników LNG w Świnoujściu. Do drugiego nie weszliśmy, ponieważ trwała tzw. próba wodna mająca zbadać wytrzymałość konstrukcji. Fot.: Stefan Kulesza
Wnętrze jednego ze zbiorników LNG w Świnoujściu. Do drugiego nie weszliśmy, ponieważ trwała tzw. próba wodna mająca zbadać wytrzymałość konstrukcji. Fot.: Stefan Kulesza

Tymczasem termin oddania gazoportu wydaje się mniej istotny, jeżeli spojrzeć na bezpieczeństwo energetyczne kraju. Terminal LNG będzie narzędziem nacisku na negocjacje z rosyjskim Gazpromem na temat nowej umowy gazowej, które ruszą w 2018 roku. Litwini, których obiekt w Kłajpedzie jeszcze nie powstał, już chwalą się, że perspektywa jego uruchomienia pozwoliła im uzyskać lepsze warunki od Rosjan w negocjacjach prowadzonych w tym roku. Podobne znaczenie będzie miała instalacja świnoujska dla kontraktu z Polską. Patrząc na temat z tej perspektywy należy ocenić, że problemy z włoskim wykonawcą to stosunkowo najmniejszy problem.

Jak podaje w infografice Gazeta Wyborcza, potencjalnie Polska może realizować tylko część swojego zapotrzebowania na gaz ziemny za pomocą dostaw innych, niż rosyjskie. Może sprawdzić 5 mld m3 rocznie z Niemiec przez Gazociąg Jamalski, 1,5 mld m3 rocznie z tego samego kraju przez interkonektor w Lasowie i 0,5 mld m3 przez gazociąg z Czech. Według Gazety pozostaje zatem 3-4 mld m3 deficytu, w razie przerwania dostaw rosyjskich nad Wisłę. Ten brak miałby zapełnić gaz z terminala o początkowej przepustowości 5 mld m3. Infografika wspomnianego medium nie uwzględnia jednak pozostałych czynników oddziałujących na polski sektor gazowy. Grafika GW nie uwzględnia faktu, że Polska pobiera część gazu ze złóż krajowych. Należy przypomnieć wyliczenia już publikowane w naszym portalu: „W 2012 r. zapotrzebowanie na ten surowiec naszego kraju wynosiło 15,8 mld m3 (…). Od Rosjan sprowadzamy 9,6 mld m3 a z Kataru zamierzamy sprowadzać 1,5 mld m3 (1 mln ton LNG). Obie umowy zawierają klauzule take or pay (kontrakt rosyjski na 85 proc. wolumenu) a zatem są sztywne. Do tego dochodzi własne zużycie wspomniane wyżej czyli 4,4 mld m3. Wykonajmy zatem rachunek: 15,8-9,6-1,5-4,4=0,3.” Jak wynika z tych wyliczeń, wolumen z Świnoujścia nie jest potrzebny do realizacji bieżącego zapotrzebowania na surowiec w wypadku wojny gazowej, bo te możemy z powodzeniem realizować uzupełniając przerwane dostawy importem z rewersów i własnym wydobyciem. Mało tego, starania Jana Kulczyka o uruchomienie gazociągu Bernau-Szczecin może pozwolić na import kolejnych 5 mld m3 z Niemiec, najpewniej rosyjskiego gazu z Nord Streamu. Polski biznesmen stałby się wtedy nowym pośrednikiem w handlu z Rosją, a tani surowiec niemiecki mógłby stanowić poważną konkurencję dla wolumenów w dyspozycji PGNiG, co dodatkowo osłabiłoby „przekontraktowaną” firmę.

W pełni zautomatyzowane ramiona do odbioru LNG z okrętów. W sytuacji zagrożenia odłączają się od metanowca i pozwalają mu na szybkie opuszczenie gazoportu. Fot.: Stefan Kulesza
W pełni zautomatyzowane ramiona do odbioru LNG z okrętów. W sytuacji zagrożenia odłączają się od metanowca i pozwalają mu na szybkie opuszczenie gazoportu. Fot.: Stefan Kulesza

Gazoport to inwestycja w pozycję negocjacyjną Polski. To dzięki niemu PGNiG będzie mogło zmniejszyć ilość surowca kupowanego w Rosji. Obowiązkowe zakupy od Gazpromu wiązałyby jedynie ręce spółce notowanej na giełdzie i nie pozwoliłyby przynosić zysku. Wtedy jeszcze trudniej będzie jej utrzymać gazoport. Jeżeli, na co się zanosi, opłata regazyfikacyjna w Świnoujściu, będzie najwyższa w Europie, a obiekt nie dostanie wsparcia finansowego rządu, jedynym odbiorcą surowca z tego kierunku będzie PGNiG, który poniesie cały ciężar opłaty daniny z tytułu zmiany stanu skupienia zamorskiego gazu. Te obciążenia sprawią, że spółka będzie musiała porzucić obowiązki zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego zapisane w statucie firmy lub wycofać się z giełdy i zwrócić do rządu o dofinansowanie realizacji tych kluczowych dla Polski zadań. Jeżeli rząd pozostawi tę kwestię samą sobie, na zliberalizowanym rynku gazu w naszym kraju będą zyskiwać coraz więcej firmy spoza Polski i pośrednicy, jak Kulczyk. Zwiększy się także udział firm zależnych od Gazpromu, jak w przypadku Czech, gdzie w 2012 roku dwóch z trzech największych importerów surowca to firmy zależne od Gazpromu (Wingas i VNG Energie), podobnie jak trzeci największy sprzedawca – Vemex.

Na płaszczyźnie medialnej można szukać analogii między polską rewolucją łupkową a budową gazoportu. Eskalacja optymizmu polityków przyniosła wzrost oczekiwań opinii publicznej. W ten sposób Polska wystawiła się na ciosy krytyków i uwrażliwiła społeczeństwo na oddziaływanie ewentualnych problemów oraz niepowodzeń. Powstało zatem pole do działania dla czynników zewnętrznych pragnących zdyskredytować polski sen łupkowy i zasadność inwestowania w gazoport, co jak już widać ma miejsce. Jeżeli w przypadku samej budowy terminala LNG potrzebujemy obecnie spokoju politycznego, to na pierwszy plan powinno zostać wysunięte pytanie o to, co będzie z gazoportem, gdy zostanie oddany do użytku. Trudno dziś wycenić bezpieczeństwo energetyczne. Zwróci się ono prawdopodobnie w 2022 roku, kiedy dzięki terminalowi w Świnoujściu otrzymamy korzystniejsze warunku umowy z Gazpromem. Jednak już teraz można wprowadzić rozwiązania ograniczające koszty ekonomiczne zapewnienia Polsce bezpieczeństwa energetycznego. Może być konieczne wprowadzenie rozwiązań wspierających funkcjonowanie terminala, jak obowiązek zakupu części wolumenu z tego kierunku (rozwiązanie litewskie) lub pomoc publiczna (rozwiązanie greckie).

Wartość strategiczna obiektu w Świnoujściu jest trudna do wyceny. Podobnie jak bezpieczeństwo energetyczne. Fot.: Stefan Kulesza
Wartość strategiczna obiektu w Świnoujściu jest trudna do wyceny. Podobnie jak bezpieczeństwo energetyczne. Fot.: Stefan Kulesza

Silna pozycja obiektu w Europie będzie kluczowa dla realizacji polskich planów politycznych, w tym realizacji wspólnych zakupów surowca w ramach Unii Energetycznej. Postulat ten spotyka się z dwoma rodzajami przeszkód na poziomie politycznym. W ramach Unii Europejskiej kontestują go kraje, którym nie zależy na dywersyfikacji źródeł dostaw gazu na czele z Niemcami. W kraju szkodzi mu zły plan reorganizacji rynku gazu, który uderza w system zbudowany w celu zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego. Rządzący muszą odpowiedzieć na te problemy, których wagę dla Polski trudno przecenić.

Więcej zdjęć i informacji technicznych o terminalu LNG w Świnoujściu znajdą Państwo na naszym profilu na Facebooku.

REPORTAŻ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Komisarz Gunther Oettinger stwierdził 25 lipca, że Europa może zmniejszyć import gazu ziemnego o 30 procent. Dałoby to krajom kontynentu większą niezależność od surowca rosyjskiego, która do tej pory pozwalała Moskwie wpływać na politykę europejską. Dla polskiego bezpieczeństwa energetycznego kluczowe jest jednak zmniejszenie znaczenia strategicznego wolumenu importowanego z Rosji. Głównym narzędziem realizacji tego celu jest budowa terminala LNG w Świnoujściu, który przedstawiciele BiznesAlert.pl odwiedzili w zeszłym tygodniu.

Terminal LNG w Świnoujściu robi wrażenie z daleka. Staje się także punktem odniesienia dla lokalnej komunikacji miejskiej. Funkcjonuje już przystanek "Terminal LNG". Fot.: Stefan Kulesza
Terminal LNG w Świnoujściu robi wrażenie z daleka. Staje się także punktem odniesienia dla lokalnej komunikacji miejskiej. Funkcjonuje już przystanek „Terminal LNG”. Fot.: Stefan Kulesza

Naszej wizycie towarzyszyły hiobowe wieści przedstawione przez polskie media. Radiowa Jedynka podała do wiadomości, że wykonawca prac na gazoporcie – włoski Saipem – grozi zejściem z placu budowy, jeżeli nie dostanie kolejnych pieniędzy w ramach aneksu do umowy. Polskie LNG (PLNG) – firma odpowiedzialna za inwestycję – przekonuje, że rozmowy z Włochami, choć nie należą do łatwych, nie zostały zerwane i nie ma zagrożenia dla realizacji przedsięwzięcia. Saipem od początku narzeka na „polską biurokrację”, jak nazywa standardy bezpieczeństwa, których pilnuje PLNG razem z Transportowym Dozorem Technicznym (TDT) i firma Atkins, rozliczając południowców z każdego kolejnego etapu realizacji inwestycji. Zdaniem naszego rozmówcy związanego z inwestycją w Świnoujściu trwa „wojna na paragrafy”, a PLNG musiało zatrudnić tyle samo prawników, co robotników, by odpierać kolejne pretensje Saipemu, któremu „nie podoba się polskie prawo”. Spór dotyczy przede wszystkim dozoru technicznego. Polacy chcą dopilnować, aby terminal spełniał wszystkie standardy. Pozostałe  różnice zdań dotyczą podziału prac, ich trybu, możliwości pracy na więcej zmian. Na razie nie ma mowy o skierowaniu tych kwestii do arbitrażu. Spotkania są kontynuowane z dużą częstotliwością. Z moich informacji wynika, że do dalszego opóźnienia, jeśli okaże się, że TDT zgłaszał nieuprawnione uwagi a Saipem ma prawo domagać się przesunięcia terminu oddania inwestycji. Taki scenariusz potwierdzałaby dymisja szefa tego urzędu – Jana Urbanowicza – w styczniu 2014 roku.

Jednak jak podaje TVN24 Polacy wykryli już nieraz nieprawidłowości przy budowie. Włosi bagatelizują te obawy i przekonują, że przy żadnej inwestycji w Europie nie mieli tylu utrudnień, co w Polsce. Wykorzystują fakt, że stronie polskiej zależy na szybkim oddaniu inwestycji, która będzie spełniała standardy wyznaczone w umowie. W mojej ocenie dochodzi do szantażu, bo jeśli Włosi rzeczywiście zeszliby z budowy, realizacja terminala LNG rzeczywiście przesunęłaby się na 2017 rok, o którym podczas prywatnej rozmowy w restauracji Sowa i Przyjaciele mówił Andrzej Parafianowicz, ówcześnie reprezentant PGNiG. Stąd przeciek do mediów i nowe żądania, które PLNG będzie musiało zrealizować, jeśli nie chce załamania inwestycji. Tymczasem nacisk polityków na przedstawienie konkretnego terminu otwarcia gazoportu nie maleje a razem z nim dźwignia nacisku Włochów na naszą firmę. Co ciekawe, Włosi nie mają tak mało koncyliacyjnej postawy, jeśli chodzi o ich inwestycje realizowane we współpracy z rosyjskim Gazpromem – Nord Stream i South Stream. Tam współpraca układa się dobrze, a Saipem unika wypowiedzi w mediach na temat tychże inwestycji.

Wnętrze jednego ze zbiorników LNG w Świnoujściu. Do drugiego nie weszliśmy, ponieważ trwała tzw. próba wodna mająca zbadać wytrzymałość konstrukcji. Fot.: Stefan Kulesza
Wnętrze jednego ze zbiorników LNG w Świnoujściu. Do drugiego nie weszliśmy, ponieważ trwała tzw. próba wodna mająca zbadać wytrzymałość konstrukcji. Fot.: Stefan Kulesza

Tymczasem termin oddania gazoportu wydaje się mniej istotny, jeżeli spojrzeć na bezpieczeństwo energetyczne kraju. Terminal LNG będzie narzędziem nacisku na negocjacje z rosyjskim Gazpromem na temat nowej umowy gazowej, które ruszą w 2018 roku. Litwini, których obiekt w Kłajpedzie jeszcze nie powstał, już chwalą się, że perspektywa jego uruchomienia pozwoliła im uzyskać lepsze warunki od Rosjan w negocjacjach prowadzonych w tym roku. Podobne znaczenie będzie miała instalacja świnoujska dla kontraktu z Polską. Patrząc na temat z tej perspektywy należy ocenić, że problemy z włoskim wykonawcą to stosunkowo najmniejszy problem.

Jak podaje w infografice Gazeta Wyborcza, potencjalnie Polska może realizować tylko część swojego zapotrzebowania na gaz ziemny za pomocą dostaw innych, niż rosyjskie. Może sprawdzić 5 mld m3 rocznie z Niemiec przez Gazociąg Jamalski, 1,5 mld m3 rocznie z tego samego kraju przez interkonektor w Lasowie i 0,5 mld m3 przez gazociąg z Czech. Według Gazety pozostaje zatem 3-4 mld m3 deficytu, w razie przerwania dostaw rosyjskich nad Wisłę. Ten brak miałby zapełnić gaz z terminala o początkowej przepustowości 5 mld m3. Infografika wspomnianego medium nie uwzględnia jednak pozostałych czynników oddziałujących na polski sektor gazowy. Grafika GW nie uwzględnia faktu, że Polska pobiera część gazu ze złóż krajowych. Należy przypomnieć wyliczenia już publikowane w naszym portalu: „W 2012 r. zapotrzebowanie na ten surowiec naszego kraju wynosiło 15,8 mld m3 (…). Od Rosjan sprowadzamy 9,6 mld m3 a z Kataru zamierzamy sprowadzać 1,5 mld m3 (1 mln ton LNG). Obie umowy zawierają klauzule take or pay (kontrakt rosyjski na 85 proc. wolumenu) a zatem są sztywne. Do tego dochodzi własne zużycie wspomniane wyżej czyli 4,4 mld m3. Wykonajmy zatem rachunek: 15,8-9,6-1,5-4,4=0,3.” Jak wynika z tych wyliczeń, wolumen z Świnoujścia nie jest potrzebny do realizacji bieżącego zapotrzebowania na surowiec w wypadku wojny gazowej, bo te możemy z powodzeniem realizować uzupełniając przerwane dostawy importem z rewersów i własnym wydobyciem. Mało tego, starania Jana Kulczyka o uruchomienie gazociągu Bernau-Szczecin może pozwolić na import kolejnych 5 mld m3 z Niemiec, najpewniej rosyjskiego gazu z Nord Streamu. Polski biznesmen stałby się wtedy nowym pośrednikiem w handlu z Rosją, a tani surowiec niemiecki mógłby stanowić poważną konkurencję dla wolumenów w dyspozycji PGNiG, co dodatkowo osłabiłoby „przekontraktowaną” firmę.

W pełni zautomatyzowane ramiona do odbioru LNG z okrętów. W sytuacji zagrożenia odłączają się od metanowca i pozwalają mu na szybkie opuszczenie gazoportu. Fot.: Stefan Kulesza
W pełni zautomatyzowane ramiona do odbioru LNG z okrętów. W sytuacji zagrożenia odłączają się od metanowca i pozwalają mu na szybkie opuszczenie gazoportu. Fot.: Stefan Kulesza

Gazoport to inwestycja w pozycję negocjacyjną Polski. To dzięki niemu PGNiG będzie mogło zmniejszyć ilość surowca kupowanego w Rosji. Obowiązkowe zakupy od Gazpromu wiązałyby jedynie ręce spółce notowanej na giełdzie i nie pozwoliłyby przynosić zysku. Wtedy jeszcze trudniej będzie jej utrzymać gazoport. Jeżeli, na co się zanosi, opłata regazyfikacyjna w Świnoujściu, będzie najwyższa w Europie, a obiekt nie dostanie wsparcia finansowego rządu, jedynym odbiorcą surowca z tego kierunku będzie PGNiG, który poniesie cały ciężar opłaty daniny z tytułu zmiany stanu skupienia zamorskiego gazu. Te obciążenia sprawią, że spółka będzie musiała porzucić obowiązki zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego zapisane w statucie firmy lub wycofać się z giełdy i zwrócić do rządu o dofinansowanie realizacji tych kluczowych dla Polski zadań. Jeżeli rząd pozostawi tę kwestię samą sobie, na zliberalizowanym rynku gazu w naszym kraju będą zyskiwać coraz więcej firmy spoza Polski i pośrednicy, jak Kulczyk. Zwiększy się także udział firm zależnych od Gazpromu, jak w przypadku Czech, gdzie w 2012 roku dwóch z trzech największych importerów surowca to firmy zależne od Gazpromu (Wingas i VNG Energie), podobnie jak trzeci największy sprzedawca – Vemex.

Na płaszczyźnie medialnej można szukać analogii między polską rewolucją łupkową a budową gazoportu. Eskalacja optymizmu polityków przyniosła wzrost oczekiwań opinii publicznej. W ten sposób Polska wystawiła się na ciosy krytyków i uwrażliwiła społeczeństwo na oddziaływanie ewentualnych problemów oraz niepowodzeń. Powstało zatem pole do działania dla czynników zewnętrznych pragnących zdyskredytować polski sen łupkowy i zasadność inwestowania w gazoport, co jak już widać ma miejsce. Jeżeli w przypadku samej budowy terminala LNG potrzebujemy obecnie spokoju politycznego, to na pierwszy plan powinno zostać wysunięte pytanie o to, co będzie z gazoportem, gdy zostanie oddany do użytku. Trudno dziś wycenić bezpieczeństwo energetyczne. Zwróci się ono prawdopodobnie w 2022 roku, kiedy dzięki terminalowi w Świnoujściu otrzymamy korzystniejsze warunku umowy z Gazpromem. Jednak już teraz można wprowadzić rozwiązania ograniczające koszty ekonomiczne zapewnienia Polsce bezpieczeństwa energetycznego. Może być konieczne wprowadzenie rozwiązań wspierających funkcjonowanie terminala, jak obowiązek zakupu części wolumenu z tego kierunku (rozwiązanie litewskie) lub pomoc publiczna (rozwiązanie greckie).

Wartość strategiczna obiektu w Świnoujściu jest trudna do wyceny. Podobnie jak bezpieczeństwo energetyczne. Fot.: Stefan Kulesza
Wartość strategiczna obiektu w Świnoujściu jest trudna do wyceny. Podobnie jak bezpieczeństwo energetyczne. Fot.: Stefan Kulesza

Silna pozycja obiektu w Europie będzie kluczowa dla realizacji polskich planów politycznych, w tym realizacji wspólnych zakupów surowca w ramach Unii Energetycznej. Postulat ten spotyka się z dwoma rodzajami przeszkód na poziomie politycznym. W ramach Unii Europejskiej kontestują go kraje, którym nie zależy na dywersyfikacji źródeł dostaw gazu na czele z Niemcami. W kraju szkodzi mu zły plan reorganizacji rynku gazu, który uderza w system zbudowany w celu zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego. Rządzący muszą odpowiedzieć na te problemy, których wagę dla Polski trudno przecenić.

Więcej zdjęć i informacji technicznych o terminalu LNG w Świnoujściu znajdą Państwo na naszym profilu na Facebooku.

Najnowsze artykuły