Prezydent Białorusi oddaje resztki suwerenności w sektorze gazowym za niższe ceny gazu. To negatywny przykład polityki energetycznej wobec Rosji.
Finał gry Białoruś-Rosja?
Trwający od zeszłego roku spór o dostawy gazu i ropy naftowej z Rosji na Białoruś ma się zakończyć dzięki ustaleniom prezydentów z Petersburga. Władimir Putin zapowiedział podczas wspólnej konferencji prasowej z 3 kwietnia, że razem z Aleksandrem Łukaszenką znaleźli sposób na rozstrzygnięcie sporu.
Białoruś nie płaciła za gaz kontraktowej ceny 132 dolarów za 1000 m3. Wyliczała za to 73 dolary w oparciu o założenie, że należy do Związku Białorusi i Rosji, więc dzięki integracji rynków powinna płacić za gaz tyle, co obywatele rosyjscy. Gazprom nie uznał roszczeń i naliczał dług, który sięgnął już 726 mln dolarów. Cena w tym roku wyniosła według Rosjan 141,1 dolarów. Ze względu na brak płatności Rosja ograniczyła o jedną czwartą dostawy ropy na terytorium białoruskie z 24 do 18 mln ton. To z tego względu Białoruś podjęła pozorowane ruchy mające świadczyć o jej niezależności energetycznej. Sprowadziła ropę z Azerbejdżanu i wpuściła jego firmę SOCAR do sektora detalicznego. Mińsk ściągnął także ropę z Iranu. Było to możliwe dzięki współpracy z Ukrainą, której port w Odessie posłużył do realizacji dostaw.
Białoruś słała sygnały o chęci współpracy energetycznej z Polską. W mediach pojawiły się nawet informacje o możliwości zaangażowania polskich firm w dostawy na Białoruś. Polski operator naftociągów PERN rozważał czy przeprowadzić analizę połączenia naftowego z wschodnim sąsiadem. Polska zachowała jednak rezerwę wobec gry Łukaszenki.
Prezydent Putin poinformował, że w przeciągu 10 dni od spotkania w Petersburgu zostanie rozstrzygnięty spór o dostawy gazu i ropy. – Znaleźliśmy mechanizm w którym zachowujemy swoje podejścia, ale zbliżamy się w nich odnośnie ceny. Znaleźliśmy możliwość wzajemnych koncesji i jak mogłyby one wyglądać nie tylko w 2017, ale także 2018 i 2019 roku.Wicepremier Arkady Dworkowicz zadeklarował, że być może jeszcze w kwietniu Rosja wznowi dostawy ropy na poziomie 24 mln ton sprzed sporu. Z kolei Białoruś zwróci niedopłatę na konto Beltransgazu, czyli spółki-córki Gazpromu zarządzającej gazociągami białoruskimi i dostarczającymi gaz.
Suwerenność za tańszy gaz
Łukaszenka w przeszłości zagroził stronie rosyjskiej, że jeśli Eurazjatycka Unia Gospodarcza nie zapewni Białorusi niższych cen surowca, to integracja jest bezcelowa. Rosja ostrzegła, że dezintegracja skończy się wyższymi, europejskimi cenami surowca. Ostatecznie strony doszły do porozumienia. Należy się spodziewać, że retoryka dywersyfikacyjna zostanie użyta przez Białorusinów przy następnej okazji do targu o niższe ceny. Może się ona pojawić, jeżeli z jakichś powodów po 13 kwietnia układ kończący spór nie zostanie zrealizowany. Gra o tańszy gaz z Rosji podjęta przez Łukaszenkę kończy się krótkoterminowym sukcesem w postaci rabatu i restrukturyzacji narosłego długu, ale długoterminową porażką w postaci sprzedaży resztek suwerenności energetycznej na rzecz Rosjan.
Minister energetyki Rosji Aleksander Nowak poinformował, że do 1 stycznia 2018 roku Rosja i Białoruś mają stworzyć regulacje ustanawiające wspólny rynek gazu. Do czerwca 2019 roku ma zaś powstać prawo potrzebne do stworzenia wspólnego rynku energii elektrycznej. Strony mają także podpisać porozumienie międzyrządowe o stworzeniu wspólnego rynku gazu w Eurazjatyckiej Unii Energetycznej.
Po sprzedaży Gazpromowi gazociągów z 2011 (wtedy Beltransgaz stał się spółką Gazpromu i zmienił nazwę na Gazprom Belarus, również za restrukturyzację długu), integracja energetyczna z Rosją to rezygnacja z kolejnego narzędzia suwerennej polityki energetycznej. Integracja z Rosją nie będzie się wiązała z liberalizacją znaną z rynku gazu w Unii Europejskiej, bo Rosjanie nie wprowadzili i deklarują, że nie chcą wprowadzić regulacji analogicznych do unijnego trzeciego pakietu energetycznego.
Tym samym Białoruś zamyka sobie drogę do integracji europejskiej w sektorze gazowym na wzór Ukrainy, która jako kraj członkowski Wspólnoty Energetycznej z różnym efektem wdraża regulacje antymonopolowe trzeciego pakietu w swoim sektorze gazowym i energii elektrycznej. Białoruś wybrała przeciwny kierunek. Zgadza się na faktyczną aneksję rynku gazu przez Rosję za tańszy surowiec. Od tego scenariusza mogłaby uratować Białorusinów nagła wolta prezydenta. Chociaż jest on znany z gwałtowności to zauważalny w ostatnich tygodniach kurs na starcie z opozycją i krytyka wobec zaangażowania Zachodu na Białorusi zawęża pole działania Aleksandra Łukaszenki.
Ostrowiec to osobna gra
Gra na sprzedaż energii elektrycznej z białoruskiej elektrowni jądrowej w Ostrowcu do Polski nie powinna być rozpatrywana w tym kontekście, bo jest to faktycznie projekt rosyjskiego Rosatomu i służy jego interesom. Polacy ustami pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej potwierdzili, że nie są zainteresowani dostawami energii z tego kierunku. Nie była to jednak reakcja na politykę Białorusi, ale skutek długofalowej polityki energetycznej Polski nakierowanej na zwiększanie popytu na energię z polskich mocy wytwórczych.
Polska nie sprowadzi energii z Białorusi. Rozmontuje interkonektor
– Odnosząc się do kwestii importu energii z Białorusi, informujemy, że ze względu na wielkość zapotrzebowania polskiego systemu energetycznego oraz uwarunkowań wynikających z polityki UE priorytetem dla Polski jest rozwój własnych mocy wytwórczych. ME nie przewiduje importu energii elektrycznej z EJ Ostrowiec ani liniami bezpośrednimi ani poprzez kraje trzecie – informuje resort energii w komentarzu dla BiznesAlert.pl. – Ponadto zwracamy uwagę, że import przez Polskę energii elektrycznej z Białorusi nie jest w tej chwili możliwy z uwagi na brak wystarczającej zdolności przesyłowej na granicy polsko-białoruskiej. ME nie ma również planów zwiększania przepustowości tych połączeń, ze względu na istotne odmienności techniczne i gospodarcze europejskiego rynku energii i białoruskiego – podkreśla ministerstwo.Wszelkie próby łączenia sprawy Ostrowca z sporem Białoruś-Rosja są nadużyciem.