KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl i ekspert Instytutu Jagiellońskiego
Jak donosi Reuters, dyplomaci europejscy z którymi rozmawiali jego dziennikarze, dalej wierzą w projekt Nabucco-West, pomimo faktu, że został odrzucony w konkursie na realizację dostaw azerskiego gazu ze złóż Szach Deniz na rynek europejski. Przegrał z Gazociągiem Transadriatyckim (TAP). Nabucco nadal znajduje się na liście projektów strategicznych dla więcej niż jednego kraju unijnego. Ostateczna lista takich inwestycji zostanie opublikowana w przyszłym miesiącu. Ma się na niej znaleźć Nabucco-West. Tymczasem komisarz do spraw energii Unii Europejskiej Gunther Oettinger poinformował, ze nie znajdzie się na niej rosyjski South Stream. Tym samym nie będzie się kwalifikował do dofinansowania z Unii Europejskiej, ponieważ nie będzie „projektem wspólnego interesu”. Oettinger ocenił, że South Stream będzie dodatkiem do infrastruktury gazowej w Europie ale nie zapewni nowych źródeł dostaw, co jest kluczowe z punktu widzenia interesu UE. „Nie przeszkadza nam South Stream ale nie uważamy, aby był on szczególnym priorytetem dla Wspólnoty” – ocenił komisarz. Dodał, że Unia potrzebuje zarówno TAP jak i Nabucco-West, a te projekty nie wykluczają się wzajemnie.
W ten sposób Unia Europejska daje zielone światło krajom, którym nie zabraknie woli politycznej by reanimować projekt Nabucco-West. Jeżeli Austria, Rumunia, Bułgaria, Węgrzy i być może Niemcy zdołają zebrać poparcie dla inwestycji na poziomie politycznym, Bruksela da swoje błogoslawieństwo i rura będzie mogła, pomimo problemów, powstać. Jedocześnie Oettinger wysyła kolejny już wyraźny sygnał w stronę South Stream. Unia Europejska nie zablokuje tego gazociągu ale nie ma zamiaru go wspierać, ponieważ nie przysłuży się dywersyfikacji źródeł dostaw, a jedynie ich tras. Finansowanie to najwrażliwszy punkt tego projektu, który podobnie jak Nabucco-West jest inicjatywą polityczną, nieopłacalną ekonomicznie ale istotną z geopolitycznego punktu widzenia. Unia nie dofinansuje rury. Można także przewidywać, że stanowisko Oettingera zapowiada, iż nie pozwoli na wyłączenie South Stream spod reżimu trzeciego pakietu, na czym zależało Rosjanom, którzy chcą dowolnie dysponować przesyłem Południowego Potoku. Podobnie jak w przypadku Nord Stream, który stoi przeważnie w połowie pusty, zasada third party access sprawi, że moce South Stream będą mogły zostać wykorzystane przez rosyjski Gazprom maksymalnie w połowie. Z tego względu pozostała przepustowość pozostanie póki co pusta, bo tylko gazowy gigant z Rosji może doprowadzić tam surowiec.
Zakładając jednak, że South Stream jest blefem, mającym hamować Nabucco-West, Bruksela za pomocą deklaracji Oettingera daje europejskiemu projektowi drugi oddech. Wszystko zależy teraz od woli politycznej i tego czyja będzie silniejsza – europejska czy rosyjska?
Z polskiego punktu widzenia reanimacja Nabucco-West będzie korzystna ze względu na możliwość dostarczania większych ilości gazu na rynek środkowoeuropejski za pomocą Korytarza Południowego (TANAP+Nabucco-West) i dalej rozbudowywanej nadal sieci interkonektorów. Ponadto można zakładać, że powstanie Nabucco-West zatrzyma budowę South Stream a przez to pozbawi Rosjan alternatywnego szlaku dostaw gazu, które obecnie są świadczone najtańszą trasą – przez kraje tranzytowe, czyli Białoruś i Ukrainę. Ograniczony za pomocą TPA Nord Stream nie będzie mógł przejąć przepustowości z tamtejszych rur. To, czy Bruksela zdecyduje się wyłączyć ten rurociąg spod reżimu trzeciego pakietu energetycznego w dużej mierze będzie zależało od komisarza Oettingera. Należy trzymać kciuki, że w sprawie Północnego Potoku przedstawi stanowisko podobne jak w sprawie jego południowego bliźniaka.