Jakóbik: South Stream – do ziemi włoskiej czy austriackiej?

14 lutego 2014, 08:20 Gaz. Energetyka gazowa

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Kolejne zmiany w projekcie gazociągu South Stream podważają jego wiarygodność. Wbrew zapewnieniom Rosjan, nadal trwa dyskusja nad tym, gdzie będzie kończyć się rura Południowego Potoku.

Nieoficjalne źródła poinformowały agencję Interfax, że Gazprom rozważa powrót do koncepcji doprowadzenia gazociągu do Austrii. Budowa odcinka prowadzącego do miejscowości Ratece na granicy słoweńsko-włoskiej ma być rzekomo dużo droższa. Pomimo, że odległość między austriackim a włoskim krańcem South Stream wynosi dwanaście kilometrów, to zmiana planów będzie wymagała renegocjacji ze wszystkimi zaangażowanymi stronami, z którymi prowadzone są także rozmowy na temat rabatów cenowych w umowach gazowych, co dodatkowo skomplikuje sprawę. Agencja Interfax podaje, że Rosjanie boją się dodatkowo włoskiej biurokracji, która już teraz opóźnia realizację projektu. Jej źródło przekonuje, że opóźnienia przy konstrukcji odcinka we Włoszech mogą spowolnić sam projekt, który według założeń budowa ma ruszyć już w 2015 roku. Mowa nawet o cztero-, pięcioletnich opóźnieniach. Jeżeli jeszcze w 2011 roku Rosjanie chwalili się, że rura zostanie oddana do użytku w 2015 roku z początkową przepustowością 16 mld m3, to dziś obiecują, że ruszy w 2018 roku ale już z pełną mocą 63 mld m3/rok.

Lepszym rozwiązaniem wydaje się zatem stara koncepcja pociągnięcia South Stream do huba gazowego w Baumgarten w Austrii. Jest on zsieciowany na linii północ-południe i wschód-zachód, przez co zapewni większą elastyczność sprzedaży gazu z Południowego Potoku. Odcinek austriacki będzie także tańszy od włoskiego (6,6 mld euro do 5,8 mld euro). Rosjanie zrezygnowali z tej trasy po tym, jak ogłoszono projekt Nabucco, mający docierać także do Baumgarten. Obecnie, po zamknięciu nieudanego przedsięwzięcia, austriacki węzeł jest znów atrakcyjny. Rewizja trasy wymagałaby jednak wykluczenia z projektu Słowenii oraz zmiany szlaku na Węgrzech i w Serbii. Tymczasem koszty projektu rosną: budowa infrastruktury z 108,568 mld rubli w zeszłym roku do 168,071 mld rubli w tym roku, cały projekt podrożał w tym czasie z 509,585 mld rubli do 738,542 mld rubli.

Fakt, że do tej pory nie wiadomo, jaki będzie szlak South Stream, należy traktować projekt jako narzędzie politycznego nacisku na tradycyjne kraje tranzytowe. Dopóki rura nie powstanie, będzie ona instrumentem wpływu na negocjacje. Potencjał strategiczny projektu obniża dodatkowo obowiązek przestrzegania reżimu trzeciego pakietu energetycznego, który nie pozwoli Gazpromowi w pełni wykorzystać jej przepustowości. Żeby otrzymał wyłączenie od Komisji Europejskiej, Rosjanie musza się najpierw zdecydować czy poprowadzić go do ziemi włoskiej, czy austriackiej – do tego jeszcze długa droga.

A zatem Korytarz Południowy pozostaje otwarty na nowe inwestycje infrastrukturalne pozwalające dostarczyć gaz ziemny z rejonu kaspijskiego do Europy Środkowej. Gazociąg Transadriatycki przetransportuje go do Włoch z Turcji. Sieć interkonektorów planowanych w ramach Korytarza Północ-Południe, mogłaby dostarczyć surowiec z krajów śródziemnomorskich, do spragnionych alternatywnych źródeł dostaw państw naszego regionu. Nie zaszkodziłyby także nowe rury, zwiększające przepustowość południowego szlaku dostaw omijających Rosję.