KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Zanim Zachód ubiczuje się za zamach Państwa Islamskiego w Paryżu, warto przypomnieć o kilku faktach.
Terroryści Państwa Islamskiego wyłonili się z Al-Kaidy dzięki temu, że, na co wskazuje dr Wojciech Szewko, specjalista do spraw Bliskiego Wschodu, wsparcie dla opozycji syryjskiej było przekazywane w sposób przypadkowy. To pozwoliło Abu Bakr al-Bagdadiemu na stworzenie podwalin autonomicznego bytu, roszczącego sobie prawa do Kalifatu sunnickiego.
Jednym z bardziej istotnych źródeł dochodów Państwa Islamskiego jest nielegalny handel ropą naftową, która głównie za pośrednictwem Turcji, (na co przymykał oczy Zachód) docierała na światowe rynki, zazwyczaj zmieszana z innymi gatunkami.
Zanim uwierzymy w propagandę rosyjskich mediów i uznamy, że Paryżanie zamordowani w strzelaninie z 13 listopada są winni sami sobie, bo w historii świata cywilizacja Zachodu niepotrzebnie interweniowała na Bliskim Wschodzie, należy przypomnieć, dlaczego były możliwe narodziny Państwa Islamskiego. Było to możliwe tylko dlatego, że operacja USA w Iraku została zakończona, a interwencja w Syrii zablokowana, przez silny opór środowisk pacyfistycznych na Zachodzie. Powstała w ten sposób próżnia bezpieczeństwa została szybko wypełniona przez przejściowy chaos, a potem porządek ustanowiony przez najzdolniejszego z watażków. Zachód zostawił władzę nad Syrią i Irakiem na ulicy, a al-Bagdadi po nią sięgnął. Nie chcą o tym pamiętać pacyfiści, którzy najpierw wymusili na USA wycofanie z operacji stabilizacyjnych na Bliskim Wschodzie, a potem obwinili je za destabilizację. Rosja tylko podsycała ten proces, korzystając z podatnego gruntu w społeczeństwach Europy Zachodniej, które nie przepadają za Ameryką.
Celami ataków Państwa Islamskiego stali się szybko Kurdowie, Jazydzi, Chrześcijanie i opozycja islamska wobec prezydenta Baszara Asada wspieranego przez Rosję. Dopiero, kiedy powstała kaukaska filia samozwańczego Kalifatu, Rosjanie zdecydowali się wesprzeć Asada w walce z terrorystami, odwracając jednocześnie uwagę od wciąż zaognionej sytuacji na Ukrainie. Kiedy doszło do zestrzelenia samolotu pasażerskiego z Rosji nad Synajem, okazało się po raz kolejny, że terroryści są zagrożeniem dla wszystkich racjonalnych aktorów na arenie międzynarodowej.
Sytuacja jest jednak cynicznie wykorzystywana przez rosyjską propagandę, która jak wspomniałem, odwraca uwagę od nielegalnej działalności Rosji na Ukrainie, dodatkowo: ustawia Rosjan w awangardzie walki z terroryzmem, przełamuje izolację Moskwy, przedstawia aktywną politykę zagraniczną Zachodu, jako szkodliwy imperializm, dla którego jedyną alternatywa jest multipolarny porządek świata, obarcza winą za destabilizację Bliskiego Wschodu Stany Zjednoczone.
Warto także pamiętać o tym, że bezbronność zachodnich służb wobec działań bojowników Państwa Islamskiego wynikała między innymi z tego, że Edward Snowden, uciekinier z Narodowej Agencji Bezpieczeństwa USA do Rosji, zdekonspirował metody inwigilacji. Terroryści wiedzą lepiej, jak unikać obserwacji. Opór opinii publicznej wobec uzasadnionych działań naszych służb specjalnych także utrudnił wykrywanie zagrożeń. Przeniesienie ciężaru dyskusji o imigracji do Europy na kryterium narodowości jest kolejnym elementem wojny informacyjnej Rosji, która chce, aby kontynent dezintegrował się, usunął Schengen i nie prowadził solidarnej polityki. Wraz z realizacją tego scenariusza powstanie zagrożenie dla zachodniego stylu życia, którego bronią pacyfiści. To także zagrożenie dla rozwoju ekonomicznego Europy, który jest możliwy dzięki dalszej integracji. Ta z kolei będzie wykluczona, bez zapewnienia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa na kontynencie. Jeżeli nie będzie aktywnej polityki za granicą, zagrożona będzie wolność i bezpieczeństwo w Europie, co wydarzenia w Paryżu pokazały dobitnie.
Główną winą Zachodu był grzech zaniechania, a nie nieuprawniona interwencja na Bliskim Wschodzie. Działalność w regionie powinna być zdecydowana. To wahanie administracji Baracka Obamy w kwestii interwencji w Syrii pozwoliło na powstanie Państwa Islamskiego. Waszyngton ustąpił pola. Zamachy w Paryżu powinny być ostatnim sygnałem do powrotu do współpracy.
Środowiska optujące za pacyfizmem w obliczu narastających zagrożeń międzynarodowych spychają dyskusję na manowce. Czas porozmawiać o tym, jakiej odpowiedzi na kolejną już agresję powinien udzielić Zachód. W pierwszej kolejności należy wesprzeć działania Stanów Zjednoczonych na rzecz zamknięcia szlaków nielegalnego handlu ropą przez Państwo Islamskie. Następnie należy na płaszczyźnie NATO uregulować stosunek Turcji do tego terrorystycznego bytu. Dopiero w dalszej kolejności można rozmawiać o zakresie współpracy z Rosją w walce z terrorystami, o ile taka będzie w ogóle konieczna. Nie należy przy tym rezygnować ze stanowczej polityki wobec Rosjan, którzy w toku wojny hybrydowej na Ukrainie także sięgają po metody terrorystów.
Bogatsi w doświadczenia wojen w Afganistanie, Iraku i Arabskiej Wiosny, możemy dostosować narzędzia do potrzeb. Interwencja lądowa sama w sobie będzie bezskuteczna. Celem powinna być zmiana polityczna gwarantująca stabilizację, a niekoniecznie rozwój demokracji w krajach ogarniętych obecnie terroryzmem. Jeżeli zachodni styl życia ma przetrwać, będziemy musieli go bronić.