Japońska Toshiba ogłosiła, żę wycofuje się z budowy elektrowni jądrowych po tym, jak tego rodzaju działalność w USA przyniosła jej miliardy dolarów strat – informuje Wall Street Journal. To niepokojący sygnał dla całej branży nuklearnej. Polska ma w tym kwartale przesądzić o losie własnego programu budowy elektrowni jądrowej.
Toshiba poinformowała, że w połowie lutego wycofa się z projektów nuklearnych a jej dyrektorzy odpowiedzialni za nie zrezygnują ze stanowisk. Spółka planowała wykorzystać technologię Westinghouse AP1000 w celu ekspansji na światowych rynkach. Miała ona gwarantować spadek kosztów produkcji reaktorów wraz z jej rozwojem. Tak się jednak nie stało. Wiąże się ona obecnie z wysokim ryzykiem finansowym.
Spółka ma przedstawić 14 lutego skalę strat Westinghouse, który według WSJ może odpisać kilka miliardów dolarów (nawet 6 mld) ze względu na problemy sektora jądrowego, co może wprowadzić firmę w kryzys finansowy.
Mimo to należący do Toshiby Westinghouse ma nadal projektować reaktory jądrowe i dokończyć projekty w Georgii i Karolinie Południowej. Toshiba ma dalej wspierać projekty, ale przenosząc ryzyko na innych partnerów, jak robi to obecnie w Chinach.
Według rozmówców dziennika decyzja Toshiby może mieć długofalowe i dalekosiężne znaczenie dla branży jądrowej na świecie.
Polska zrewiduje plany
Polski rząd zadeklarował 31 stycznia, że do końca pierwszego kwartału tego roku przedstawi nowy model finansowania Polskiego Programu Energetyki Jądrowej, a do końca roku aktualizację Programu. Początkowo Polska planowała zbudować dwie elektrownie o mocy po 3000 MW każdy. Początkowo miało się to stać do 2025 roku, potem do 2027 roku. Obecnie mowa o 2031 roku. Niekorzystne warunki mogą jednak sprawić, że dojdzie do całkowitej rewizji założeń na niekorzyść projektu.
Istotna jest także konkurencja ze strony energetyki węglowej. Ministerstwo energii zadeklarowało, że będzie ona miała priorytet pod względem wsparcia ze strony państwa.
Wall Street Journal/Wojciech Jakóbik