KOMENTARZ
John Kemp
Analityk agencji Reuters
Liczba zatrudnionych w sektorze wydobycia ropy i gazu w Stanach Zjednoczonych spadła o ok. 100 tys.od października 2014 r. Zgodnie z danymi Biura Statystyki Pracy USA (US Bureau of Labor Statistics – BLS) w okresie od października 2014 r. do listopada 2015 r. z list płac w tym sektorze oraz w firmach serwisujących sektor ubyło prawie 87 tys. osób. Gdy do tego dojdzie likwidacja miejsc pracy w grudniu oraz w styczniu – spadek liczby miejsc pracy może wynieść około 100 tys., albo 16 proc. stanu zatrudnienia w szczytowym okresie wydobycia.
Łączne zatrudnienie w produkcji i serwisowaniu sektora ropy naftowej i gazu spadło z 538 tys. ludzi w październiku 2014 r. do 451 tys. w listopadzie 2015 r., a do końca stycznia – poniżej 440 tys.
W tym samym okresie, gospodarka Stanów Zjednoczonych stworzyła więcej niż 3,5 mln miejsc pracy w innych sektorach – podaje BLS. Ale suche dane statystyczne nie mówią wszystkiego, ponieważ utracone miejsca pracy były stosunkowo wysokopłatne.
W okresie boomu odwiertów od 2004 do 2014 r. sektor wydobycia ropy i gazu utworzył jedne z najlepiej opłacanych miejsc pracy w gospodarce dla zatrudnionych na wszystkich szczeblach od robotników niewykwalifikowanych do inżynierów. Przed załamaniem cen ropy i gazu, średnie (mediana) wynagrodzenie operatora wynosiła 47 tys. dol. rocznie, przy średniej wszystkich zatrudnionych w gospodarce USA wynoszącej 35 tys. dol. W sektorze ropy i gazu nawet stosunkowo nisko wykwalifikowany robotnik średnio otrzymał w maju 2014 r. prawie 36 tys. dolarów, a więc powyżej średniej. Podana średnia 47 tys.odnosiła się do wszystkich pracowników, niezależnie od ich zawodowych umiejętności i stażu pracy. Niektórzy pracownicy zarabiali o wiele więcej, w szczytowym okresie boomu, na wiertniach wykwalifikowani robotnicy-wiertacze zarabiali ponad 80 tys. dol., niewykwalifikowani – ponad 55 tys. dol. Zatrudnieni najwyżej kwalifikowani inżynierowie otrzymywali płace powyżej 130 tys. dol. rocznie, a pełniący obowiązki kierownicze o nadzór – dochodzili do poziomu powyżej 180 tys.
Statystyka BLS obejmuje tylko pracowników zatrudnionych w sektorze ropy i gazu oraz w firmach serwisujących ten sektor. Nie uwzględnia wszystkich branż, w których ubyło znacząco miejsc pracy po załamaniu cen ropy w wyniku swoistej „reakcji łańcuchowej”. Tak np. o ponad 10 tys. miejsc pracy zmniejszył się stan zatrudnienia na kolei w USA w okresie od kwietnia do grudnia 2015, ponieważ spadły przewozy towarowe z cysternami ropy i gazu. Podobnie spadło zatrudnienie w innych rodzajach transportu – np. samochodowego, specjalizującego się w przewozach ropy i gazu.
Następna w kolejności utraty miejsc pracy jest metalurgia – huty produkujące rury do gazo- i rurociągów, następnie firmy produkujące pompy, sprężarki oraz agregaty prądotwórcze. Potem przyszła kolej na straty i spadek koniunktury w handlu detalicznym (mniejsze obroty), na rynku mieszkaniowym i nieruchomości. Te wszystkie branże nie są związane nawet pośrednio z sektorem ropy i gazu, ale w niektórych stanach USA bardzo zależą od wynagrodzeń w sektorze wydobycia węglowodorów. Najlepiej to widać w Teksasie i w Dakocie Północnej.
Praktycznie pewne jest, że w najbliższych miesiącach zarówno w sektorze wydobywczym, jak i w firmach serwisowych, a następnie we wspomnianym „łańcuchu” firm będą kolejne zwolnienia.
Negatywny wpływ na rynek pracy ma też obniżająca się aktywność wiertnicza. Liczba urządzeń wiertniczych wynosząca ponad 1900 w październiku 2014 r. – , pod koniec listopada 2015 wynosiła 744, a pod koniec stycznia zmniejszyła się do 619 (dane o usługach firmy Baker Hughes – http://tmsnrt.rs/1R5idYP).
Sektor wydobycia ropy i gazu w Stanach Zjednoczonych nie jest zbyt wielki, jednak jego znaczenie jest na tyle ważne, że jego upadek może zepchnąć amerykańską gospodarkę do recesji. Jak może do tego dojść – wyjaśnił Matthew Klein w FT Alphaville 01.02. br. Wydatki konsumentów na wielkie wydatki konsumpcyjne, jak domy i samochody, są dla wzrostu gospodarczego ważne, ale załamanie branży ropy i gazu w połączeniu z silnym dolarem, spowolnieniem globalnego wzrostu gospodarczego oraz nadmiernym gromadzeniem rezerw ropy to wiatr w twarz dla gospodarki.