Musimy przyzwyczaić się do powodzi. To efekt ocieplenia klimatu

27 września 2024, 07:35 Opinie

– Stan Narwi nadal jest rekordowo niski. Jest to działanie globalnego ocieplenia i z elementarnym obiegiem wody. Jeśli morza stają się cieplejsze to więcej wody z nich paruje i więcej wraca w formie deszczu. Warto tu dodać ciekawostkę. Im cieplej tym opady są lepiej zorganizowane, czego doświadczyliśmy latem w postaci gwałtownych zalań obszarów, gdy taki opad konwekcyjny spotkał miejscowość. Winne są temu również układy niskiego ciśnienia, gdzie opad bardzo szybko spada i szybko spływa. Poza tym gdy nie pada nad lądem to więcej wody wyparowuje. W konsekwencji  więcej wody jest w obiegu przez co mniej zasila wody podziemne – mówi  prof. dr hab. Szymon Malinowski, dyrektor Instytutu Geofizyki Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z Biznes Alert.

Wrocław szykuje się na przejście fali powodziowej / SE/SUPER EXPRESS/

Biznes Alert: Przez południową część kraju, przeszła już fala powodziowa. Trwa już sprzątanie terenów po opadnięciu wody. Kolejne miejscowości położone w dolnym biegu Odry, przygotowują się na nadchodzącą falę. Czy takie sytuacje są spodziewane? Czy musimy zaakceptować że takie zjawiska będą coraz częstsze i musimy się do nich przyzwyczaic?

Prof. dr hab. Szymon Malinowski: Każda powódź jest niespodziewana. Są to zdarzenia losowe i stosunkowo rzadkie w danym obszarze. To co się dzieje w związku z antropogenicznym globalnym ociepleniem, to coraz częstsze występowanie takich zjawisk jak susze czy powodzie. Będą one coraz bardziej dotkliwe.

Możemy się spodziewać kolejnych powodzi, nie wiemy tylko kiedy. Prawdopodobieństwo zjawiska i jego skali rośnie z każdym ułamkiem stopnia ocieplenia.

W wielu miejscach możemy przeczytać o niżu genueńskim, który ma być „autorem” tej powodzi. Co możemy o nim powiedzieć? Czy on również wiąże się z globalnym ociepleniem i jest nowym zjawiskiem?

Niże genueńskie, były są i będą. Mamy różne nazwy dla niżów. Nazwa tego bierze się od miejsca powstawania w specyficznym miejscu zatoki Genueńskiej. Morze Śródziemne jest cieplejsze tak jak południe Europy w związku z tym gdy niż wędruje na wschód i północy wschód niesie ze sobą opady. Ten niż genueński był jednak specyficzny. Takie obfite opady nie zdarzają się o tej porze roku. Jeśli popatrzymy na rozkład opadów w Polsce, na jesieni we wrześniu nie występuje tyle opadów co we wcześniejszych miesiącach. Rekordowe temperatury Morza Śródziemnego i Adriatyku, zmiana cyrkulacji, czyli zmiana tempa wędrówki niżów, oraz zmiana przebiegu prądu powietrznego i zmiana typów pogody to czynniki związane bezpośrednio z globalnym ociepleniem. To wszystko złożyło się na więcej opadów niż przy poprzednich takich zjawiskach, występujących w porach gdy opadów jest najwięcej.

Jak możemy się przygotować do zmian? Śledzić klimat i obniżyć temperaturę o ile, w ogóle jesteśmy w ogóle w stanie coś zrobić?

Śledzenie klimatu, daje nam tylko informację o stanie obecnym. Obniżenie temperatury to w najbliższych długich dziesięcioleciach i więcej jest niemożliwe. Na ten moment musimy spowolnić wzrost temperatury poprzez obniżenie emisji gazów cieplarnianych. Jakiś czas po zaprzestaniu emisji wzrost spowolni i się zatrzyma. Wtedy możemy myśleć o tym że temperatura będzie spadać, to jest jednak daleka przyszłość i sciene-fiction.

Natomiast jeśli chodzi o adaptację do globalnego ocieplenia i gotowości na kolejne katastrofy to musimy być przygotowani na inne niespodziewane zjawiska. Ale miejmy świadomość, że możemy to zrobić tylko w pewnym stopniu.

Należy też pamiętać, że jeśli te zdarzenia przekroczą poziom naszego przygotowania to będą jeszcze bardziej katastrofalne. Dobrym przykładem są tutaj rozwiązania techniczne i hydrotechniczne. Im więcej włożymy w nie pieniędzy, tym później wydamy więcej na ich konserwację i utrzymanie. W momencie gdy przestaniemy ich pilnować, co jest normalne gdy nic się nie dzieje bo powódź zdarza się rzadko. I tak, może dojść do sytuacji które mieliśmy przy okazji tej powodzi. Urządzenie nie wytrzyma, wystąpi błąd ludzki, budowle i maszyny zamiast chronić przyniosą szkody w niektórych miejscach.

Jak mogą chronić się zwykli obywatele, którzy nie mają do dyspozycji budowli hydrotechnicznych i dużych środków na inwestycje? Czy może to potrzeba zmiany miejsca zamieszkania? Czy na zalewanie domów ma wpływ brak ludzkiej wiedzy?

Przede wszystkim to samoświadomość. Są świetne strony, które pokazują obszar terenów zalewowych i jeśli te tereny był kiedy zalewowe to jest coraz większa szansa że będą teraz zalane. Zarówno władze i obywatele nie powinni się na tych terenach budować. Niestety mamy silny nacisk, z uwagi na atrakcyjność lokalizacji i wartość gruntów, na inwestycję na tych terenach. Jest to jednak bardzo wysoki stopień ryzyka. Inwestor szybko odzyskuje kapitał który zainwestował na zalanych terenach a ryzyko przenoszone jest na nieświadomych mieszkańców.

W tej chwili na południu Polski mamy powódź, fala przemieszcza się w stronę Bałtyku. Na Wiśle stan wody do niedawna był rekordowo niski.  Jak możemy to wytłumaczyć?

Stan Narwi nadal jest rekordowo niski. Jest to działanie globalnego ocieplenia i z elementarnym obiegiem wody. To jest fizyka, gdyż większość opadów, które spada na ląd to odparowana z morza woda. Jeśli morza stają się cieplejsze, to więcej wody z nich paruje i więcej wraca w formie deszczu. Warto tu dodać ciekawostkę. Im cieplej tym opady są lepiej zorganizowane, czego doświadczyliśmy latem w postaci gwałtownych zalań obszarów, gdy taki opad konwekcyjny spotkał miejscowość.

Winne są temu również układy niskiego ciśnienia, gdzie opad bardzo szybko spada i szybko spływa. Poza tym gdy nie pada nad lądem to więcej wody wyparowuje. W konsekwencji więcej wody jest w obiegu przez co mniej zasila wody podziemne. W związku z tym wody gruntowej i podziemnej ubywa gdyż człowiek eksploatuje je, są dla roślin podstawowym zasobem z którego czerpią one wodę do procesów życiowych.

Zmiana struktury na opady nawalne i w takie zdarzenia jak brak pokrywy śnieżnej i krótki okres zalegania śniegu sprawia, że wody ubywa co przekształca się w suszę.

Czy możemy pomóc i zapobiec znikaniu wód podziemnych poprzez retencję wody? Czy to jest jakieś rozwiązanie? Takie postulaty słyszymy obecnie w debacie medialnej.

Tu należy przede wszystkim zrozumieć co mamy na myśli mówiąc retencja. Zatrzymanie wody w zbiorniku retencyjnym i co z nią zrobić jest zupełnie czym innym. Paruje ona z powierzchni zbiornika i dostarczyć ją tam gdzie się przyda.

Natomiast jeśli wykorzystamy retencje krajobrazową i naturalną to woda zatrzyma się tam gdzie bezpośrednio się przydaje. Zamiast korzystać z rozwiązań natury i je wspomagać, inwestujemy w „wielką retencję” – budujemy ogromne zbiorniki retencyjne i zorganizowane przedsięwzięcia to rozwiążemy problem. Moim zdaniem to myślenie wycinkowe, które nie prowadzi w wielkiej skali do pożądanych skutków.

Wracając do pytania o ochronę nas obywateli. Czy jeśli zmienimy prawo i zaczniemy unikać osiedlania się na terenach zalewowych to wystarczy?

Obie te rzeczy są potrzebne. Trzeba pomyśleć jak pomagać powodzianom, czy jednak w wielu przypadkach nie lepiej pomóc im w przeniesieniu i wybudowaniu na nowo. Na to jednak możemy nie być gotowi, ale to inna sprawa. Nie myślimy w tych kategoriach jak adaptacja do klimatu.

Druga sprawa to wybieranie polityków, którzy to rozumieją kwestie zmian klimatu i naciskać na nich przyjęcie prawa o zasobach naturalnych Unii Europejskiej i dostosowanie go do lokalnych warunków. Pozwoli to uchronić się przed najgorszymi skutkami takich zdarzeń. Bo przed wszystkimi na pewno się nie uda ochronić.

Rozmawiał Piotr Brzyski

Polska pilnie potrzebuje strategii klimatycznej. Jako jedyni w Europie nie mamy planu