icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Knajpa złodziei (felieton)

Dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu, prof. Henryk Skarżyński, zaprotestował przeciwko wykorzystywaniu stworzonego przez AI jego wizerunku w mediach społecznościowych do sprzedaży rozmaitych podejrzanych preparatów i podobnych działań. To, że w ten sposób postępowano, nikogo już nie dziwi – bardziej może dziwić, że legendzie europejskiej laryngologii chce się jeszcze o takie rzeczy walczyć. Przecież wszyscy się już do tego przyzwyczailiśmy.

Kiedyś w jednym z barów, blisko początku ulicy Nowy Świat – najbardziej centralnie w Warszawie, jak tylko można – siadali przy stolikach panowie i się rozliczali. Pewnie zresztą inne miasta też miały takie bary. Byli kieszonkowcami okradającymi pasażerów tramwajów. Wszyscy wiedzieli, jak wyglądają i że tam siedzą. Stali się po prostu elementem stołecznej panoramy, niezbędnym folklorem, istotnym fragmentem tradycji miejskiej, bezdusznie sprofanowanym i zniszczonym przez ekipę Lecha Kaczyńskiego, która przed 20 laty zawiadowała ratuszem. Być może – uwzględniając widoczne kierunki rozwojowe miasta i kraju – ten folklor wróci w innym, bardziej kosmopolitycznym wydaniu. Na razie jednak przeniósł się do sieci i wszyscy go zaakceptowali.

Felietonista ma tę przewagę nad dziennikarzem newsowym, że może czasami odkryć coś, o czym wszyscy wiedzą. Być jak facet, który pobił na promie Szweda, bo właśnie dowiedział się o Potopie. Ja, akceptując w końcu wejście w obszar wieku średniego, założyłem kilka tygodni temu konto na Facebooku, które w miarę szybko polubiło około 2 tysiące osób. W tym – lekko licząc – setka azjatyckich milionerek chcących podzielić się kasą, dziedziców rodu Rothschildów, którzy właśnie mnie wybrali jako godne ręce do przekazania majątku, spragnionych seksu azjatyckich modelek oraz bogatych z domu weteranek marines szukających kogoś, u czyjego boku mogą spędzić resztę życia. Żyć, nie umierać.

Wiem, że to niezbyt odkrywcze. Facebooka używa więcej niż połowa dorosłych Polaków i wszyscy oni to znają. Zastanawia jednak rzecz inna. Wszyscy oni już to akceptują. Podobnie jak Szymon Hołownia, Mateusz Morawiecki i Donald Tusk, których wizerunki zapraszają do różnych inwestycji w internecie. Podobnie jak Mark Zuckerberg, który – jak się okazało – zatrudniał legion fact-checkerów zajmujących się, owszem, niepoprawnymi poglądami, ale nie tym, czy ktoś akurat nie kradnie, co jest u niego niestety powszechne.

Zbuntował się tylko profesor Skarżyński. Uważa, że nie wolno oszukiwać ludzi, wykorzystując jego wizerunek. Człowiek z innego świata. Nie rozumie, że tak musi być. To koszt postępu, rozwoju, przepływu informacji, tak jak karuzele VAT-owskie są naturalną konsekwencją szybko rosnącej i wracającej na łono Europy gospodarki. I wszystko jest w normie. Skoro Ziemia się kręci, to i ludzie muszą.

Dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu, prof. Henryk Skarżyński, zaprotestował przeciwko wykorzystywaniu stworzonego przez AI jego wizerunku w mediach społecznościowych do sprzedaży rozmaitych podejrzanych preparatów i podobnych działań. To, że w ten sposób postępowano, nikogo już nie dziwi – bardziej może dziwić, że legendzie europejskiej laryngologii chce się jeszcze o takie rzeczy walczyć. Przecież wszyscy się już do tego przyzwyczailiśmy.

Kiedyś w jednym z barów, blisko początku ulicy Nowy Świat – najbardziej centralnie w Warszawie, jak tylko można – siadali przy stolikach panowie i się rozliczali. Pewnie zresztą inne miasta też miały takie bary. Byli kieszonkowcami okradającymi pasażerów tramwajów. Wszyscy wiedzieli, jak wyglądają i że tam siedzą. Stali się po prostu elementem stołecznej panoramy, niezbędnym folklorem, istotnym fragmentem tradycji miejskiej, bezdusznie sprofanowanym i zniszczonym przez ekipę Lecha Kaczyńskiego, która przed 20 laty zawiadowała ratuszem. Być może – uwzględniając widoczne kierunki rozwojowe miasta i kraju – ten folklor wróci w innym, bardziej kosmopolitycznym wydaniu. Na razie jednak przeniósł się do sieci i wszyscy go zaakceptowali.

Felietonista ma tę przewagę nad dziennikarzem newsowym, że może czasami odkryć coś, o czym wszyscy wiedzą. Być jak facet, który pobił na promie Szweda, bo właśnie dowiedział się o Potopie. Ja, akceptując w końcu wejście w obszar wieku średniego, założyłem kilka tygodni temu konto na Facebooku, które w miarę szybko polubiło około 2 tysiące osób. W tym – lekko licząc – setka azjatyckich milionerek chcących podzielić się kasą, dziedziców rodu Rothschildów, którzy właśnie mnie wybrali jako godne ręce do przekazania majątku, spragnionych seksu azjatyckich modelek oraz bogatych z domu weteranek marines szukających kogoś, u czyjego boku mogą spędzić resztę życia. Żyć, nie umierać.

Wiem, że to niezbyt odkrywcze. Facebooka używa więcej niż połowa dorosłych Polaków i wszyscy oni to znają. Zastanawia jednak rzecz inna. Wszyscy oni już to akceptują. Podobnie jak Szymon Hołownia, Mateusz Morawiecki i Donald Tusk, których wizerunki zapraszają do różnych inwestycji w internecie. Podobnie jak Mark Zuckerberg, który – jak się okazało – zatrudniał legion fact-checkerów zajmujących się, owszem, niepoprawnymi poglądami, ale nie tym, czy ktoś akurat nie kradnie, co jest u niego niestety powszechne.

Zbuntował się tylko profesor Skarżyński. Uważa, że nie wolno oszukiwać ludzi, wykorzystując jego wizerunek. Człowiek z innego świata. Nie rozumie, że tak musi być. To koszt postępu, rozwoju, przepływu informacji, tak jak karuzele VAT-owskie są naturalną konsekwencją szybko rosnącej i wracającej na łono Europy gospodarki. I wszystko jest w normie. Skoro Ziemia się kręci, to i ludzie muszą.

Najnowsze artykuły