Dyrektor ukraińskiego Naftogazu zareagował na słowa swojego odpowiednika w Gazpromie, który zadeklarował, że do grudnia 2016 ruszą pierwsze dostawy nowym gazociągiem z Rosji do Turcji o nazwie Turkish Stream.
Andrij Kobolew ocenił, że Rosjanie nie mają pieniędzy ani inwestorów dla realizacji tego wielkoskalowego projektu. Zakłada on przepustowość 63 mld m3 gazu ziemnego rocznie i miałby zastąpić porzucony South Stream. Koszty inwestycji są szacowane na okolice 50 mld dolarów.
– Turkish Stream to na 90 procent blef – powiedział Kobolew. Jego zdaniem inwestycja ma przekonać Europejczyków do powrotu do rozmów o udziale właścicielskim Rosjan w gazociągach i magazynach nad Dnieprem. Takie rozwiązanie zasugerował przewodniczący komisji ds. energetyki w Dumie Państwowej Iwan Graczew.
Kijów ustawowo wykluczył Gazprom z rozmów o sprzedaży 49 procent akcji w Naftogazie i Uktransgazie realizowanej w ramach reformy sektora gazowego. Zaprasza do kupna firmy z Unii Europejskiej oraz USA. Pomimo deklaracji o dużym zainteresowaniu, nie pojawiły się oficjalne informacje o ofertach.
Ukraina jest nadal głównym krajem dla tranzytu gazu rosyjskiego do Unii Europejskiej. W celu jej ominięcia Rosjanie wybudowali Nord Stream i chcą wykorzystywać jego pełną przepustowość, oraz deklarują chęć budowy Turkish Stream.
– Rosja podejmuje wszelkie możliwe kroki w celu pogorszenia sytuacji w ukraińskim sektorze gazowej i wpłynięcia na naszą gospodarkę – powiedział Kobolew.