icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Baca-Pogorzelska: Wojna na noże o Krupińskiego

Przyglądam się ruchom wokół planów sięgnięcia po złoża nieczynnych kopalń Krupiński i Dębieńsko i wciąż się zastanawiam, w którym kierunku mogą pójść te projekty – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

Dzisiaj, czyli 16 marca, ma dojść do kolejnego spotkania przedstawicieli Jastrzębskiej Spółki Węglowej i australijskiego Prairie Mining – wynika z moich informacji. Strony spotkały się po raz pierwszy kilka tygodni temu, by rozmawiać o reaktywacji kopalni Dębieńsko. A może nie tyle o jej reaktywacji, co o sięgnięciu po złoże tego nieczynnego zakładu. Dziś koncesję ma Prairie, która kupiła ją za 2 mln euro od NWR, który kilka lat temu zapowiadał szumnie reaktywację tej kopalni. Jednak warunek koncesji, która obowiązuje jeszcze przez 40 lat okazał się niemożliwy do spełnienia – chodzi mianowicie o uruchomienie wydobycia w 2018 r. Na razie Prairie nie ma przedłużonego tego warunku. Nieoficjalnie resort środowiska proponował 18 miesięcy, jednak to i tak nierealny termin, więc sprawę zastopował resort energii. Wydaje się jednak, że JSW nie może liczyć na to, że Prairie koncesję straci i odbędzie się nowe postępowanie. Powód? Prawo geologiczne i górnicze.

Art. 37 ustawy mówi, że „w przypadku, gdy przedsiębiorca narusza wymagania ustawy, w szczególności dotyczące ochrony środowiska lub racjonalnej gospodarki złożem, albo nie

wypełnia warunków określonych w koncesji, w tym nie podejmuje określonej nią działalności albo trwale zaprzestaje jej wykonywania, lub wykonuje roboty geologiczne z naruszeniem harmonogramu określonego w projekcie robót geologicznych (…) organ koncesyjny, w drodze postanowienia, wzywa przedsiębiorcę do usunięcia naruszeń oraz określa termin ich usunięcia. Organ koncesyjny może również określić sposób usunięcia naruszeń”. Ale cofnięcie koncesji jest możliwe dopiero w sytuacji, gdy przedsiębiorca nie zastosuje się do tych zapisów. Ale najpierw organ koncesyjny musi wyznaczyć termin i warunki. Przy czym termin ten tez powinien być realny.

Oczywiście w tej samej ustawie czytamy, że „organ koncesyjny może cofnąć, bez odszkodowania, koncesję, w przypadku gdy wydano decyzję o stwierdzeniu niedopuszczalności wykonywania praw z udziałów albo akcji przedsiębiorcy, na podstawie przepisów ustawy z dnia 24 lipca 2015 r. o kontroli niektórych inwestycji, jeżeli jest to w interesie publicznym, w szczególności związanym z bezpieczeństwem państwa lub ochroną środowiska w tym z racjonalną gospodarką złożami kopalin”, ale w tym przypadku wydaje się, że takiego ryzyka nie ma.

Wszystko wskazuje na to, że JSW też raczej pogodziła się z myślą o tym, że przyjdzie jej zapłacić za to, by po złoża Dębieńska sięgnąć. Nie ukrywał tego zresztą w środę podczas konferencji wynikowej szef JSW Daniel Ozon. Dał jednak do zrozumienia, że nie zależy mu na wojnie na noże z Australijczykami. Nie wykluczył bowiem powstania spółki celowej – być może także z australijskim partnerem czy partnerami finansowymi – w której JSW jednak miałaby większość, ale nie musiałaby samodzielnie dźwigać tego przedsięwzięcia. Przypomnijmy: Jastrzębska chce sięgnąć po złoża Dębieńska od strony swojej kopalni Knurów-Szczygłowice, której koncesja graniczy z Dębieńskiem. W drugiej kolejności spółka nie wyklucza budowy nowego szybu (to uzasadniałoby zakup od TDJ PBSz – Przedsiębiorstwa Budowy Szybów). Być może piątkowe spotkanie odpowie na część z tych pytań.

JSW zdaje się także nie rezygnować z Krupińskiego. Mimo zamknięcia kopalni niemal równo rok temu (od 1 kwietnia 2017 r. zakład w Suszcu jest w stanie likwidacji w Spółce Restrukturyzacji Kopalń) spółka pozyskała koncesję badawczą na złoże węgla koksowego należące do Krupińskiego, jednak chciałaby sięgnąć po nie od strony swojej kopalni Pniówek – bez reaktywacji Krupińskiego. Górnicy i związkowcy z tej kopalni przekonują, że to technicznie niemożliwe. Dlatego dogadali się z brytyjskim inwestorem, spółką Tamar, która chce wznowić wydobycie w nieczynnej kopalni, zatrudnić 2000 ludzi, wybrać najpierw pozostałe złoże węgla energetycznego i dopiero sięgnąć po koksowy. Tamar zabiega zarówno o spotkanie z ministrem energii Krzysztofem Tchórzewskim, jak i z premierem Mateuszem Morawieckim. Wydaje się, że po weekendzie w przypadku obu projektów będziemy mogli się dowiedzieć czegoś więcej.

Przyglądam się ruchom wokół planów sięgnięcia po złoża nieczynnych kopalń Krupiński i Dębieńsko i wciąż się zastanawiam, w którym kierunku mogą pójść te projekty – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

Dzisiaj, czyli 16 marca, ma dojść do kolejnego spotkania przedstawicieli Jastrzębskiej Spółki Węglowej i australijskiego Prairie Mining – wynika z moich informacji. Strony spotkały się po raz pierwszy kilka tygodni temu, by rozmawiać o reaktywacji kopalni Dębieńsko. A może nie tyle o jej reaktywacji, co o sięgnięciu po złoże tego nieczynnego zakładu. Dziś koncesję ma Prairie, która kupiła ją za 2 mln euro od NWR, który kilka lat temu zapowiadał szumnie reaktywację tej kopalni. Jednak warunek koncesji, która obowiązuje jeszcze przez 40 lat okazał się niemożliwy do spełnienia – chodzi mianowicie o uruchomienie wydobycia w 2018 r. Na razie Prairie nie ma przedłużonego tego warunku. Nieoficjalnie resort środowiska proponował 18 miesięcy, jednak to i tak nierealny termin, więc sprawę zastopował resort energii. Wydaje się jednak, że JSW nie może liczyć na to, że Prairie koncesję straci i odbędzie się nowe postępowanie. Powód? Prawo geologiczne i górnicze.

Art. 37 ustawy mówi, że „w przypadku, gdy przedsiębiorca narusza wymagania ustawy, w szczególności dotyczące ochrony środowiska lub racjonalnej gospodarki złożem, albo nie

wypełnia warunków określonych w koncesji, w tym nie podejmuje określonej nią działalności albo trwale zaprzestaje jej wykonywania, lub wykonuje roboty geologiczne z naruszeniem harmonogramu określonego w projekcie robót geologicznych (…) organ koncesyjny, w drodze postanowienia, wzywa przedsiębiorcę do usunięcia naruszeń oraz określa termin ich usunięcia. Organ koncesyjny może również określić sposób usunięcia naruszeń”. Ale cofnięcie koncesji jest możliwe dopiero w sytuacji, gdy przedsiębiorca nie zastosuje się do tych zapisów. Ale najpierw organ koncesyjny musi wyznaczyć termin i warunki. Przy czym termin ten tez powinien być realny.

Oczywiście w tej samej ustawie czytamy, że „organ koncesyjny może cofnąć, bez odszkodowania, koncesję, w przypadku gdy wydano decyzję o stwierdzeniu niedopuszczalności wykonywania praw z udziałów albo akcji przedsiębiorcy, na podstawie przepisów ustawy z dnia 24 lipca 2015 r. o kontroli niektórych inwestycji, jeżeli jest to w interesie publicznym, w szczególności związanym z bezpieczeństwem państwa lub ochroną środowiska w tym z racjonalną gospodarką złożami kopalin”, ale w tym przypadku wydaje się, że takiego ryzyka nie ma.

Wszystko wskazuje na to, że JSW też raczej pogodziła się z myślą o tym, że przyjdzie jej zapłacić za to, by po złoża Dębieńska sięgnąć. Nie ukrywał tego zresztą w środę podczas konferencji wynikowej szef JSW Daniel Ozon. Dał jednak do zrozumienia, że nie zależy mu na wojnie na noże z Australijczykami. Nie wykluczył bowiem powstania spółki celowej – być może także z australijskim partnerem czy partnerami finansowymi – w której JSW jednak miałaby większość, ale nie musiałaby samodzielnie dźwigać tego przedsięwzięcia. Przypomnijmy: Jastrzębska chce sięgnąć po złoża Dębieńska od strony swojej kopalni Knurów-Szczygłowice, której koncesja graniczy z Dębieńskiem. W drugiej kolejności spółka nie wyklucza budowy nowego szybu (to uzasadniałoby zakup od TDJ PBSz – Przedsiębiorstwa Budowy Szybów). Być może piątkowe spotkanie odpowie na część z tych pytań.

JSW zdaje się także nie rezygnować z Krupińskiego. Mimo zamknięcia kopalni niemal równo rok temu (od 1 kwietnia 2017 r. zakład w Suszcu jest w stanie likwidacji w Spółce Restrukturyzacji Kopalń) spółka pozyskała koncesję badawczą na złoże węgla koksowego należące do Krupińskiego, jednak chciałaby sięgnąć po nie od strony swojej kopalni Pniówek – bez reaktywacji Krupińskiego. Górnicy i związkowcy z tej kopalni przekonują, że to technicznie niemożliwe. Dlatego dogadali się z brytyjskim inwestorem, spółką Tamar, która chce wznowić wydobycie w nieczynnej kopalni, zatrudnić 2000 ludzi, wybrać najpierw pozostałe złoże węgla energetycznego i dopiero sięgnąć po koksowy. Tamar zabiega zarówno o spotkanie z ministrem energii Krzysztofem Tchórzewskim, jak i z premierem Mateuszem Morawieckim. Wydaje się, że po weekendzie w przypadku obu projektów będziemy mogli się dowiedzieć czegoś więcej.

Najnowsze artykuły