Zastępczyni rzecznika Departamentu Obrony USA, Sabrina Singh, oddaliła zagrożenie kolejnego testu nuklearnego Korei Północnej w najbliższej przyszłości. Taką możliwość przewidywał wcześniej amerykański think-tank „Stimson Center”, który analizował aktywność wokół Ośrodka Badań Jądrowych w Jongbjon. To miejsce produkcji materiału rozszczepialnego używanego przez reżim Kim Dzong Una do testów z bronią jądrową – pisze Tomasz Winiarski, współpracownik BiznesAlert.pl.
Od zeszłego roku służby wywiadowcze Stanów Zjednoczonych oraz Korei Południowej alarmowały o gotowości Pjongjangu do przeprowadzenia kolejnego testu z bronią atomową. Do tej pory, w latach 2006-2017 reżim północnokoreański przeprowadził sześć testów nuklearnych.
– Kontynuujemy ocenę tej sytuacji i współpracę z naszymi sojusznikami i partnerami w regionie – powiedziała dziennikarzom w Waszyngtonie Sabrina Singh, zastępczyni rzecznika prasowego Departamentu Obrony USA. – Naszym celem i celem naszych sojuszników jest pełna denuklearyzacja Półwyspu Koreańskiego – dodała.
Jej słowa potwierdził wcześniej szef Agencji Wywiadu Departamentu Obrony USA, generał Scott Berrier. – Istnieje wiele różnych czynników, które wpływają na podjęcie decyzji przez Kim Dzong Una w tej sprawie. Istnieje wiele aspektów, które obserwujemy pod względem możliwych przesłanek i sytuacji ostrzegawczych. Te dwie rzeczy nie pokrywają się obecnie – powiedział agencji prasowej „Reuters”.
Ustami swoich przedstawicieli Pentagon z jednej strony podkreśla, że na ten moment nie dostrzega przesłanek wskazujących na możliwości przeprowadzenia kolejnych testów nuklearnych przez północnokoreański reżim Kim Dzong Una. Z drugiej zaś daje do zrozumienia, że sytuacja ta jest przez Amerykanów stale monitorowana. Przeprowadzenie kolejnych testów nuklearnych przez Koreę Północną, szczególnie w dalszej perspektywie czasowej, to wciąż realny scenariusz stwarzający konkretne wyzwania w zakresie bezpieczeństwa. Generałowie i analitycy w Pentagonie doskonale zdają sobie z tego sprawę. W kwestii bezpieczeństwa w rejonie Pacyfiku uwaga Waszyngtonu skupia się obecnie przede wszystkim na zagrożeniach wynikiających z rosnących wpływów Pekinu. W odpowiedzi na to wzywanie, Stany Zjednoczone starają się budować silną przeciwwagę dla Chińskiej Republiki Ludowej m.in. poprzez większe zaakcentowanie swojej obecności militarnej w tym rejonie świata oraz wysiłki dyplomatyczne, których celem jest zacieśnianie relacji z państwami sojuszniczymi.
“Dowodem na to jest między innymi stale rozrastająca się liczba amerykańskich baz na Filipinach, co znacząco zwiększa możliwości operacyjne w zakresie szybkiego reagowania. Stany Zjednoczone budują silny blok sojuszniczy w regionie, który składa się m.in. z Korei Południowej, Japonii, Filipin czy Australii”. – mówi w rozmowie z BiznesAlert.pl amerykanista i doradca polityczny Jan Hernik. – Zabieg ten ma również pośrednio wpływać na neutralizację potencjalnego zagrożenia ze strony Korei Północnej – dodaje nasz rozmówca.
28 marca reżim Kim Dzong Una pokazał fotografie mające przedstawiać nową głowicę atomową „Hwasan-31” („Hwasan” oznacza po koreańsku „wulkan” – przyp. red.). W kwestii technikaliów, głowica nie odbiega od powszechnie znanej broni tego typu. Posiada klasyczny wygląd w kształcie cylindra z zaokrąglonym frontem i uciętym tyłem.
Jak podaje rosyjski portal „Topwar.ru” głowica „Hwasan-31” ma około 50-55 centymetrów szerokości i 80 centymetrów długości. Nie znamy jej dokładnej wagi (mówi się o 400-500 kg.), dalszych szczegółów konstrukcyjnych czy ładunku, jaki jest ona wstanie przenosić. Północnokoreańska głowica jest tak mała, że może być wystrzeliwywana z wyrzutni rakiet „KN-25” o zasięgu 380 kilometrów. Może być także przenoszona przez pociski manewrujące typu „Hwasal-1” oraz „Hwasal-2”, które mają zasięg do 2 tys. km. Spekuluje się, że północnokreańska głowica jądrowa „Hwasan-31” może być także przenoszona za pomocą dronów „Haeil” i „Haeil-1”.
– Pozbawiona podstaw i lekkomyślna postawa Korei Północnej doprowadzi Półwysep Koreański do kolejnej tragedii, a Seul nie ma zamiaru rozpoczynać rozmów pokojowych z Pjongjangiem, dopóki on nie zrezygnuje z chęci posiadania broni jądrowej – skomentował całe wydarzenie prezydent Korei Południowej, Yoon Suk-yeol.
Północnokoreańska gazeta „Pyongyang Times” pisała, że koreański przemysł atomowy powinien rozwijać się „w dalekowzroczny sposób” wypełniając tym samym zadanie wyznaczone przez rządzących.
– Denuklearyzacja półwyspu koreańskiego jest możliwa, jednak ciężko przewidzieć jej faktyczny scenariusz. Zależeć on będzie od stopnia współpracy Stanów Zjednoczonych ze swoimi sojusznikami oraz partnerami w regionie, a także od aktywności Chińskiej Republiki Ludowej, która pozostaje nadrzędnym zagrożeniem dla interesów USA w regionie – tłumaczy Jan Hernik w rozmowie z BiznesAlert.pl. – Rosnące aspiracje Chin w obszarze Indo-Pacyfiku mogą znacząco opóźnić lub uniemożliwić denuklearyzację półwyspu koreańskiego, gdyż destabilizacja regionu nie będzie sprzyjała rozwiązaniom pokojowym – dodaje.
Jak podkreśla nasz rozmówca, narzędziem nacisku na Pjongjang oraz Pekin jest rosnąca liczba amerykańskich baz i zwiększona obecność grup uderzeniowych, które są zdolne do przeprowadzania misji bojowych w rejonie potencjalnych obszarów zapalnych. Jan Hernik wyjaśnia, że tym co podtrzymuje status quo w regionie jest nadal utrzymująca się dominacja strategiczna Stanów Zjednoczonych.
W odpowiedzi na zagrożenia wynikające z opracowania nowej głowicy jądrowej przez reżim w Pjongjangu, Korea Południowa wraz ze Stanami Zjednoczonymi oraz Japonią przeprowadziła wspólne manewry na wodach międzynarodowych obok należącej do Seulu wyspy Jeju.
W wystosowanym do mediów komunikacie ministerstwa obrony narodowej Korei Południowej, admirał Kim Inho jednoznacznie zadeklarował, że jego kraj zamierza zdecydowanie odpowiadać na zagrożenia stwarzane przez reżim Kim Dzong Una i zneutralizuje każdy rodzaj prowokacji ze strony Korei Północnej.
Oprócz zagrożenia testami z bronią jądrową, reżim w Pjongjangu grozi światu testami rakietowymi. Tylko w lutym przeprowadzono kilka testów z pociskami rakietowymi, których odłamki spadały na terytorialne wody Japonii.
Na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ sprawę tę podnosiła ambasador USA, Linda Thomas-Greenfield, która skrytykowała działania Pjongjangu.
– Ci, którzy chronią KRLD przed konsekwencjami jej eskalacyjnych prób rakietowych sprowadzają ryzyko konfliktu na region azjatycki i cały świat – mówiła Linda Thomas-Greenfield, odnosząc się do Rosji i Chin, które zgodnie blokowały podjęcie szerszych działań przez ONZ w tej sprawie. Grupa 11 państw zasiadających w Radzie Bezpieczeństwa ONZ oraz Korea Południowa przyjęły oświadczenie, w którym również skrytykowały poczynania Korei Północnej.
Winiarski: Polska chce być pierwszym sojusznikiem USA w Europie