Kwietniowe raporty ekspertów z Argus Media nie pozostawiają złudzeń. Czarne złoto już w pierwszym kwartale odczuło skutki pandemii koronawirusa. Cen ujemnych znanych z sektora ropy nikt się nie spodziewa, ale skoro problemy zgłaszają nawet Rosjanie, to znaczy, że sytuacja jest poważna – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl.
Mniejsze zapotrzebowanie na węgiel
Świeża, kwietniowa analiza ekspertów Argusa pokazuje, jak bardzo koronawirus przyczynił się do pogorszenia sytuacji branży węglowej na całym świecie. Jednak analiza trendów pokazuje, że była to raczej kropla, która przelała czarę. Ciepła zima, która spowodowała mniejsze zapotrzebowanie na surowiec zrobiła swoje, a pandemia tylko postawiła kropkę nad „i”.
Bardzo ciekawe dane znajdziemy w raporcie dotyczącym rosyjskiego rynku. Największy europejski producent czarnego złota przyznaje, że problemy są naprawdę duże i Rosja nie liczy już na to, że rynek w tym roku w ogóle się odbije.
Wydobycie w Rosji spada, a i ciepła zima nie pomaga w handlu węglem energetycznym, zwłaszcza słabszej jakości. Rosyjskie firmy wydobywcze, jak wynika z raportu Argus Media datowanego na 20 kwietnia, zmniejszyły wydobycie. Produkcja tego surowca w pierwszym kwartale 2020 roku wyniosła 99,2 mln ton – to spadek aż o 9,3 procent w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku. W samym regionie Kemerowa, gdzie wydobyto 53,6 mln ton spadek wyniósł jeszcze więcej, bo aż 11,5 proc. Tamtejszy Kuzbassrazrezugol na przykład zmniejszył wydobycie rdr o 9,9 procent do 10,4 mln ton w pierwszych trzech miesiącach tego roku i zweryfikował swój roczny plan produkcji do 45,1 mln ton wobec 45,8 mln ton w 2019 roku.
– Widzimy dopiero początek poważnej depresji rosyjskiego przemysłu węglowego. Rynek europejski raczej nie odżyje w 2020 roku i nie będzie wspierać eksporterów węgla – powiedział Argusowi przedstawiciel głównego gracza węglowego na rosyjskim rynku, czyli firmy KTK (Kuzbasskaja Topliwna Kompania).
Najostrzejsze spadki produkcji odnotowane zostały w rejonie Krasnojarska – o 44,1 proc. rok do roku. SDS-Ugol, kolejny duży producent węgla energetycznego zmniejszył produkcję aż o 28,4 procent do 4,6 mln ton w okresie styczeń – marzec; spółka tracąc rynki europejskie rozpoczęła eksport paliwa m.in. do Pakistanu przez port Taman na Morzu Czarnym.
Ale już na przykład Taltek produkujący węgiel zarówno energetyczny, jak i koksujący zwiększył produkcję o 12 procent do 1,5 mln ton w okresie styczeń marzec i planuje na ten rok 10 mln ton. Wydobycie o 21,4 proc. zwiększył też Resurs – do niemal 2 mln ton w pierwszym kwartale tego roku. East Mining, największa firma górnicza na Sachalinie z kolei zwiększyła produkcję o 24,9 procent do 2,16 mln ton w omawianym okresie. Rekordy wzrostu pobił kuzbaski Mechel, gdzie produkcja węgla koksującego wzrosła rdr o 90,4 procent do 2,82 mln ton, a całkowita produkcja zwiększyła się o 46,5 proc. osiągając 5,16 mln ton.
Znacząco spadły dostawy rosyjskiego węgla na Ukrainę – aż o 1,5 mln ton do 1,9 mln ton, w tym węgla energetycznego z 1,6 do 1,1 mln ton. Od maja na część węgli rosyjskich będzie obowiązywać na Ukrainie cło (niestety nie obejmie antracytu, najbardziej kalorycznego węgla, który w dużej mierze może pochodzić z okupowanego przez Rosję Donbasu).
A jak wygląda sytuacja u innych producentów węgla na świecie? Na to pytanie z kolei odpowiada następny raport Argusa datowany na 21 kwietnia.
Wzrasta japoński import węgla, co w kontekście spadku popytu w Europie mogłoby cieszyć eksporterów gdyby nie fakt, że wzrost ten jest nieznaczny. W pierwszym kwartale tego roku wyniósł 3,4 procent. Perspektywy są słabe również z powodu zwiększenia przez ten kraj importu LNG (choć ten akurat w okresie styczeń – marzec spadł o 2,9 procent). Japonia kupuje węgiel głównie w Indonezji, Rosji i Australii. Zapotrzebowanie na paliwa kopalne w Japonii rośnie z powodu odwrócenia się od energetyki atomowej po katastrofie w Fukushimie. Stan wyjątkowy w Japonii z powodu koronawirusa trwa na razie do 6 maja, ale popyt na energię tam znacząco się nie zmniejszył, a w niektórych regionach nawet wzrósł. Powiązany z rządem think-tank Institute of Energy Economics Japan obliczył, że całkowity lockdown dużych miast zmniejszyłby zapotrzebowanie na prąd o jedną czwartą.
Z kolei na przykład chiński rząd ogłosił plany obniżania opłat portowych aby zachęcić do handlu i pobudzić działalność gospodarczą – tyle, że na razie nie podano ram czasowych tego pomysłu. Niemniej jednak miałoby to pozwolić na zaoszczędzenie nawet 1 mld dolarów, co miałoby wspomóc importerów. Chiny już wcześniej zawiesiły lub obniżyły część opłat portowych.
Chińsko-australijska firma Yancoal planuje utrzymać poziom produkcji mimo coraz bardziej niepewnych perspektyw, w pierwszym kwartale produkcja nawet się zwiększyła (ale to w dużej mierze efekt przejęcia kopalni Moolarben). Yancoal ocenia, że australijskie kopalnie będą w stanie utrzymać koszty w ryzach. Ceny w portach Newcastle wysokoenergetycznego węgla spadły do 58,5 dolara za tonę.
Co ciekawe w Chinach, które są największym na świecie producentem węgla kamiennego produkcja tego paliwa wzrosła o 9,6 procent rdr do 337,26 mln ton w samym tylko marcu, a to najwyższy poziom od stycznia 2015 roku. To w dużej mierze efekt nacisku rządu w Pekinie na pokoronawirusowy restart kopalń. Wydobycie rosło, choć całkowite zapotrzebowanie Chin na energię w marcu wynosiło 549,3 TWH, co z kolei oznacza spadek o 4,2 procent. w porównaniu do marca 2019 roku. W Indonezji z kolei ceny węgla spadły już poniżej kosztu jego wydobycia w odkrywkach, czyli do ok. 29 dolarów za tonę. Bardzo niewielu producentów w tym kraju jest w stanie produkować poniżej 26 dolarów za tonę, co jest poważnym zagrożeniem dla tamtejszej branży węglowej.
Idźmy jednak w kolejny rejon świata. Brytyjsko-australijski gigant BHP przygląda się swoim aktywom (joint-venture w Cerrejon w Kolumbii pozostaje „w konserwacji”). Kolumbia bowiem już teraz zapowiedziała blokadę gospodarki do 11 maja.
BHP szacuje produkcję w Południowej Walii na 3,83-5,84 mln ton w drugim kwartale tego roku wobec 3,81 mln ton w pierwszym. Około 30 procent rocznej sprzedaży BHP trafia do Chin (chodzi i o węgiel i o rudę żelaza), więc to od stanu gospodarki Państwa Środka będzie w dużej mierze zależeć kondycja koncernu.
W RPA ceny węgla są na najbliższym poziomie od 14 lat i w ocenie Argusa taki spadek zagraża już poważnie marżom producentów, co może wymusić zmianę przepływów handlowych. 20 kwietnia cena tony paliwa w portach Richards Bay spadła do 46,75 dolara, czyli poziomu nienotowanego od 2006 r. To m.in. efekt zapaści popytu z Indii – spadł on w pierwszym kwartale aż o 57,7 procent. Jeden z południowoafrykańskich producentów przyznał wprost, że taka sytuacja może zatopić niektóre tamtejsze kopalnie. Średnie koszty kopalń w tym regionie świata oscylują bowiem w przedziale 30-45 dolarów za tonę. Nadzieją może być wznowienie produkcji przez niektóre firmy cementowe w Indiach (np. Ultratech, ACC, Ambuja Cement) co wpłynie na odbicie sprzedaży węgla do tego kraju. Tyle, że niewiadomo jaki będzie popyt na cement, a to też będzie warunkiem popytu na węgiel.
Co ciekawe, w Afryce zapowiadają się trudności z finansowaniem projektów węglowych po tym jak bank Absa skorygował swoje standardy finansowania elektrowni węglowych oraz projektów wydobywczych, także pod kątem polityki klimatycznej (bardzo podobnie jak w UE). Z finansowaniem nie powinny mieć problemu jednostki emitujące mniej niż 750 g CO2/kWh.
Wyzwanie dla kopalni polskich
Wybrane przeze mnie przykłady analizy Argusa pokazują, jak bardzo sytuacja węglowa na świecie się komplikuje. Dla polskich kopalń, na których zwałach zalega ponad 7 mln ton niesprzedanego węgla jest to sygnał, że bez bardzo głębokiej restrukturyzacji, ich konkurencyjność kosztowa będzie już zerowa, co zresztą pokazał ostatni gigantyczny transport węgla kolumbijskiego dla PGE Paliwa.