KOMENTARZ
Wojciech Krzyczkowski
WysokieNapiecie.pl
Amerykański gaz to zdaje się bardzo atrakcyjny towar na świecie. Żaden statek z ładunkiem skroplonego gazu nie odbił jeszcze od brzegów USA, nie działa jeszcze żaden terminal skraplający, a już niemal całe zdolności wysyłki LNG są zarezerwowane na 20 lat w przód.
Sabine Pass, Cameron, Freeport, Corpus Christi, Cove Point i znów Sabine Pass (faza 2) – to lista amerykańskich terminali eksportowych, o których można powiedzieć, że na pewno ruszą między początkiem przyszłego roku a rokiem 2019. W sumie będą mogły wysłać w świat 100 mld m sześc. gazu w formie LNG rocznie.
W kolejce po zgody władz federalnych oraz w części na decyzje inwestycyjne czeka jeszcze ponad 20 projektów i jest rzeczą oczywistą, że spora część nie powstanie. Na przykład dlatego, że w razem mogłyby wysłać w świat całe potwierdzone dzisiaj zasoby gazu w USA -prawie 15 bln m sześc. – w niecałe 40 lat.
Więcej o tym pisaliśmy tu: Eksport LNG pod coraz silniejszą presją spadających cen
Terminale w Ameryce – z drobnymi wyjątkami – budują firmy, których biznes polega na udostępnianiu chętnym zdolności skraplających. I okazuje się, że w większości wymienionych obiektów traderzy i zagraniczne firmy energetyczne usługi te „zaklepały” na 20 lat, bo na tyle opiewają licencje eksportowe, wydawane przez Departament Energii.
Zobacz także: USA: jeszcze więcej LNG na eksport
Co więcej, jak wynika z informacji lobbującej na rzecz eksportu skroplonego gazu organizacji LNG Allies terminale Lake Charles i Elba Island, mimo że nie mają jeszcze wszystkich zgód ze strony władz, także są już w całości zarezerwowane.
Wniosek jest taki, że nie ma już miejsca na kolejne długoterminowe kontrakty dla tych, którzy chcą kupić gaz bezpośrednio w Ameryce. Albo będą musieli go kupować na rynku wtórnym, albo czyhać na okazje, pochodzące z ewentualnych nadwyżek zdolności skraplających.
Kto kupił większą część zdolności terminali za oceanem o tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl