Redaktor Andrzej Kublik z Gazety Wyborczej tłumaczy dlaczego rezygnacja z Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych i zastąpienie go wzmocnionym Wyższym Urzędem Górniczym w ramach nadzoru nad polskim sektorem łupkowym to zły pomysł.
– (Minister Środowiska – przyp. red.) Maciej Grabowski zrezygnuje z powołania spółki Narodowy Operator Kopalin Energetycznych (NOKE), która stanowiła filar dotychczasowego projektu łupkowych przepisów Ministerstwa Środowiska. Prace te ślimaczyły się z powodu zakulisowych sporów w rządzie między poprzednim ministrem środowiska a koalicją Ministerstwa Skarbu, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ministerstwa Finansów, reprezentowanego często przez Macieja Grabowskiego, obecnego szefa resortu środowiska, a wcześniej wiceministra finansów, odpowiedzialnego za podatki – informuje Kublik.
Rywalizujące projekty reformy prawa geologicznego i górniczego przedstawione przez MŚ i MSP różniły się właśnie w punktach dotyczących NOKE. – Komitet Stały Rady Ministrów ustalił, że o wyborze między projektem Ministerstwa Środowiska i Ministerstwa Skarbu zdecyduje rząd. Mogło się to stać już pod koniec zeszłego roku. Ale w listopadzie Tusk nagle i bez wyjaśnienia odwołał ze stanowiska ministra środowiska Marcina Korolca i powierzył tę funkcję Maciejowi Grabowskiemu. A ten zaczął kolejny raz zmieniać gotowy już projekt łupkowych przepisów, jak wynika ze słów Tuska.
– Szkopuł w tym, że według Najwyższej Izby Kontroli dotąd Wyższy Urząd Górniczy (WUG) nie wywiązywał się ze swoich obowiązków nadzoru nad wierceniami w łupkach. W raporcie ogłoszonym w zeszłym miesiącu NIK wskazywała, że z 34 kontroli przeprowadzonych przez WUG tylko jedna dotyczyła problematyki gazu z łupków – podkreśla autor tekstu. – Nagła próba wzmocnienia WUG może wynikać po prostu z tego, że obecnie nowym głównym geologiem kraju i wiceministrem środowiska jest Sławomir Brodziński, który przez 15 lat pracował w WUG, a w latach 1998-2006 był prezesem tego Urzędu.
Źródło: Gazeta Wyborcza