icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Kuczyński: Ramzan vs. Igor, czyli bitwa o czeczeńską ropę

– Biznes naftowy jest jednym z głównych punktów zapalnych w stosunkach czeczeńsko-rosyjskich już od początku lat 90. Nie zmieniła tego pacyfikacja republiki – wciąż trwa walka o kontrolę nad czeczeńskimi węglowodorami. Dopiero co ujawniono, że opóźnia się przekazanie naftowej infrastruktury lokalnym władzom, mimo iż Ramzan Kadyrow uzyskał taką obietnicę od Władimira Putina już ponad rok temu. Tłumaczenie może być tylko jedno: weto Igora Sieczina, który ostatnio urósł, a właściwie wrócił na pozycję numeru dwa w Rosji. Od kilkunastu lat to Rosnieft’ kontroluje czeczeński przemysł naftowy. I nie zamierza go łatwo oddać. Tym bardziej, że Sieczin ma sojuszników w federalnych instytucjach siłowych, od paru lat toczących podjazdową wojnę z Kadyrowem – pisze Grzegorz Kuczyński, autor BiznesAlert.pl.

Bogactwo Czeczenii

Jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku w Czeczenii wydobywano około trzydziestu milionów ton ropy rocznie. W 1990 r. wydobycie spadło jednak do ledwie czterech ton. Główny powód: nie inwestowano w poszukiwania nowych złóż. W czasie, gdy upadał Związek Sowiecki, potwierdzone rezerwy surowca w republice oceniano na 50 mln ton. Dwadzieścia lat później, po dwóch wojnach czeczeńskich, ówczesny republikański minister przemysłu i energetyki Alchazur Abdulkerimow mówił już tylko o 20 mln ton. Ale jednocześnie nikt nie zaprzecza, że mogą w Czeczenii jeszcze istnieć całkiem duże złoża ropy. Problem w tym, że Moskwie od dawna nie zależy na rozwoju tego przemysłu w republice. Zresztą także władze niepodległej Czeczeńskiej Republiki Iczkeria w latach dziewięćdziesiątych miały inną koncepcję zaopatrzenia lokalnych rafinerii w surowiec. W październiku 1997 roku, po tym, jak zapadła decyzja o budowie ropociągu Grozny-Tbilisi, ówczesny prezydent Asłan Maschadow dekretem rozwiązał zarządzającą czeczeńskim sektorem naftowym, zorientowaną na współpracę z Rosją, spółkę JUNKO (ros. Południowa Kompania Naftowa). Wykorzystali to naftowi gracze z Moskwy. Ówczesny prezes Rosniefti Siergiej Bogdanczikow natychmiast zwrócił się do federalnego ministerstwa zasobów mineralnych o tymczasowe licencje na korzystanie z szybów naftowych w Czeczenii. Pięć lat później, po zajęciu republiki przez rosyjskie wojska w trakcie tzw. drugiej wojny czeczeńskiej, 20 lutego 2002 r. Rosnieft’ już na stałe dostała licencje na eksploatację węglowodorów w Czeczenii.

Obecnie w republice działają dwie spółki należące do Rosniefti: RN-Czeczennieftieprodukt i Groznieftiegaz. Ta druga zarządza lwią częścią infrastruktury wydobywczej państwowego koncernu naftowego Czeczennieftiechimprom (CNCP). Prezesem CNCP od momentu utworzenia spółki w kwietniu 2011 r. jest Chożbaudi Alwijew, uważany za człowieka Sieczina. Czeczennieftiechimprom należy do federalnej agencji własności państwowej (Rosgosimuszczestwo), a jego aktywa w 2015 r. szacowano na 80 mln dolarów. Do CNCP należy ponad tysiąc sto gazowych i naftowych szybów, działki ziemi o łącznej powierzchni 11,6 tys. ha, dwie rafinerie, przedsiębiorstwa remontowe, sprzęt do wydobycia ropy, cztery naftobazy i ponad 500 km rurociągów.

Nacisk na decentralizację

To bardzo łakomy kąsek, więc nic dziwnego, że od lat Kadyrow naciska na Moskwę, aby kontrolę nad Czeczennieftiechimpromem oddać władzom republiki. Przekonuje, że obecny zarządca majątku CNCP nie wykorzystuje w pełni potencjału firmy. Ostatnio doszła do tego skarga, że koncern Sieczina nie chce wydzierżawić terenu CNCP, na którym władze w Groznym chcą budowy zakładu produkcji akumulatorów litowo-jonowych. Umowa z południowokoreańską firmą KOKAM została podpisana w grudniu 2014 r. i przewiduje 800 nowych miejsc pracy w fabryce zbudowanej do 2018 r. w rejonie wsi Taszkała w rejonie staropromysłowskim Groznego (suma inwestycji miałaby przekroczyć 6,5 mld rubli). Kadyrow chce też wznowić wydobycie w części szybów CNCP, obecnie nieaktywnych. Nie po myśli czeczeńskich władz była decyzja rządu federalnego, by do końca 2016 roku sprywatyzować CNCP. Kadyrow uruchomił swoje osobiste kontakty na Kremlu, by zapobiec temu scenariuszowi. Zbiegło się to w czasie z eskalacją konfliktu Ramzana z federalnymi siłowikami. Ostatecznie obronną ręką wyszedł czeczeński prezydent, potwierdzając swą wyłączność na stosowanie siły na terytorium republiki (ważnym elementem intrygi było zabójstwo Borysa Niemcowa). Zaś pod koniec grudnia 2015 roku udało się też w końcu przekonać prezydenta Rosji w kwestii czeczeńskiej ropy. Putin dał zielone światło rządowi federalnemu, by przekazać Czeczennieftiechimprom rządowi republikańskiemu w Groznym.

Wszystko nie szło jednak tak szybko, jakby chciał Kadyrow. Dopiero na początku lutego 2016 r. na naradzie w federalnym ministerstwie gospodarki ustalono, że powstanie wspólna grupa robocza, która ustali podział aktywów CNCP. Jeszcze później, bo dopiero w czerwcu – pół roku po decyzji Putina – premier Dmitrij Miedwiediew zdjął CNCP z listy państwowych spółek przeznaczonych do prywatyzacji przed końcem 2016 roku. Tymczasem formalny właściciel CNCP, agencja Rosgosimuszczestwo nie mogła dogadać się z Groznym w sprawie podziału aktywów. W czerwcu ub.r. „Kommiersant” informował, że Rosgosimuszczestwo zaproponowało, aby aktywa CNCP obecnie zarządzane przez Groznieftiegaz stały się własnością Rosniefti, zaś reszta poszła w ręce kadyrowców. Taki wariant jest jednak nie do przyjęcia dla Ramzana, wszak Groznieftiegaz zarządza najlepszymi i najbardziej dochodowymi częściami czeczeńskiego sektora naftowego.

Możliwe scenariusze

W sierpniu z dwiema alternatywnymi propozycjami wyszła sama Rosnieft’. Pierwszy scenariusz zakłada, że koncern przejmie wszystkie aktywa CNCP oprócz gruntów przewidywanych pod budowę fabryki akumulatorów litowo-jonowych. Druga propozycja przewiduje zaś zupełne wycofanie się Rosniefti z Czeczenii, oddanie aktywów nie kontrolowanych przez Groznieftiegaz oraz sprzedaż tych kontrolowanych przez spółkę po cenie rynkowej chętnemu inwestorowi, czy byłby to rząd czeczeński, czy jakiś zagraniczny podmiot. Pod koniec września media rosyjskie donosiły, że federalne ministerstwo gospodarki opowiada się za drugą opcją i formalnie zapytało rząd Czeczenii, czy chce kupić Groznieftiegaz i inne aktywa Rosniefti w republice. Umowa miałaby być zawarta do końca roku. Co na to Kadyrow? Wygląda na to, że jednak wolałby dostać CNCP za darmo: w grudniu 2016 r. federalny minister ds. Kaukazu Północnego Lew Kuzniecow powiedział dziennikarzom, że wciąż nie ustalono szczegółów transakcji przekazania (sprzedaży) Czeczennieftiechimpromu. Wobec twardej postawy strony czeczeńskiej, ostrzej zagrał także Sieczin: Rosnieft’ odłożyła na czas nieokreślony plan budowy rafinerii w Czeczenii o rocznej mocy przerobowej jednego miliona ton (wydobycie ropy w republice wynosi teraz niecałe pół miliona ton rocznie). Umowa w sprawie tej budowy została podpisana przez koncern Sieczina z rządem Czeczenii jeszcze w 2010 r. Rosnieft’ tłumaczy teraz odłożenie budowy zmniejszeniem zapotrzebowania na ropę – zgodnie z podjętą przez Moskwę w listopadzie ub.r. decyzją o redukcji wydobycia (po tym, jak podobnie zdecydowała OPEC).

Kadyrow nie składa broni. Szuka różnych możliwości, żeby osiągnąć cel. Jedną z nich jest zagranie kartą rzekomo atrakcyjnej inwestycji zagranicznej w rozbudowę czeczeńskiego sektora naftowego. To ma przekonać Moskwę do oddania CNCP. 7 kwietnia 2016 r. w Moskwie zarejestrowano prywatną spółkę Groznieft’, której celem działania ma być przyciąganie inwestycji do Czeczenii. 70 proc. spółki należy do Achmeda Elbijewa, 30 proc. do Łarysy Gusak. Jej mąż Andriej, szef rady nadzorczej firmy, był bardzo aktywną postacią w czeczeńskim biznesie naftowym na początku poprzedniej dekady. W połowie 2000 r., gdy w Czeczenii toczyły się jeszcze działania bojowe, Gusak został szefem Południowej Kompanii Naftowej (JUNKO), przedsiębiorstwa trzy lata wcześniej zlikwidowanego przez prezydenta Maschadowa, teraz odtworzonego przez czeczeńskie władze lojalne wobec Moskwy i przemianowanego szybko na Groznieft’. Spółka miała być alternatywą dla Rosniefti, która zaczęła używać czeczeńskich aktywów naftowych i gazowych po tym, jak większość terytorium republiki zajęły siły federalne. Za całą inicjatywą stali rosyjscy konkurenci Rosniefti – Gusaka uważano wtedy za człowieka holdingu Renova, należącego do Wiktora Wekselberga, jednego z kluczowych udziałowców Tiumeńskiej Kompanii Naftowej (TNK).

Rosnieft górą

Rywalizacja o prawo do wydobywania węglowodorów czeczeńskich rozstrzygnęła się jednak – jak wspomniano wyżej – na korzyść Rosniefti, która w 2002 r. dostała konieczne licencje. Ówczesna Groznieft’ została zlikwidowana – nazwa, zapewne nie przypadkowo – wróciła dopiero teraz. W listopadzie 2016 r. ogłosiła, że podpisała z kanadyjską spółką Genoil list intencyjny w sprawie „rozwoju projektów budowlanych i energetycznych w Rosji i Czeczenii”. Gusak powiedział mediom, że pierwszy projekt wymieniony w liście intencyjnym będzie się skupiał na odtworzeniu wydobycia ropy w Czeczenii, a kolejny przewiduje budowę rafinerii z rocznymi mocami produkcyjnymi 3-6 mln ton ropy. Mamy tu więc wyraźnie odbicie piłeczki na stronę Rosniefti, która zamroziła projekt budowy rafinerii w Czeczenii. Genoil planuje wejść w czeczeński biznes w ramach konsorcjum z chińskimi podmiotami, które miałyby zapewnić finansowanie – oceniane na aż 15 mld dolarów. Produkty naftowe byłyby eksportowane do Chin.

Cały ten plan budzi od początku ogromne wątpliwości. Po pierwsze, budowa rafinerii będzie miała sens dopiero po zwiększeniu wydobycia w Czeczenii – obecnie wynosi ono mniej niż pół miliona ton rocznie. Sytuację komplikują bardzo rozbieżne szacunki rezerw ropy w Czeczenii: od nieco ponad 8 mln ton do 70 mln ton. Po drugie, list intencyjny Grozniefti i Genoilu zakłada, że „rząd rosyjski oraz ministerstwo paliw i energii Federacji Rosyjskiej, jak też inne związane z tym ministerstwa i departamenty zapewnią pełne wsparcie dla tego projektu, aby zapewnić jego realizację na czas. Projekt będzie wpisany do umowy handlowej, paktu lub umowy o współpracy pomiędzy Rosją a Chinami”. Bardzo ambitnie, pytanie, czy taka wola będzie po stronie zarówno Moskwy, jak i Pekinu. Po trzecie i po czwarte: wątpliwości budzą wpisane do projektu ogromne sumy, a poza tym, realizacja umowy oznaczać musi, że Rosnieft’ ostatecznie sprzeda/odda Grozniefti prawa do wydobycia ropy w Czeczenii, obecnie należące do Groznieftiegazu. Po piąte, trudno uznać Genoil za znaczącego gracza. Powstała w 1996 r. spółka ma siedzibę w Calgary. Dysponuje nowoczesnymi technologiami, ale środków finansowych nie posiada. Biorąc pod uwagę wpływy, kanadyjską spółkę można zaliczyć raczej do podmiotów średniej wielkości. Wcześniej, w 2004 r., Genoil inwestował – ze słabymi rezultatem – w wydobycie ropy w Komi, wraz z Łukoilem. Być może Kadyrow uznał, że wystarczającym atutem będzie fakt, iż prezes Genoilu, David Lifschultz to były biznesowy partner Donalda Trumpa?

Kadyrow się nie poddaje

Pewne jest, że to tylko karta przetargowa w ręku Kadyrowa. Chce on w ten sposób nakłonić wreszcie Moskwę do przekazania CNCP rządowi w Groznym – pokazując, że ma lepszą ofertę dla rozwoju przemysłu naftowego w Czeczenii, niż Rosnieft’. Władze Czeczenii nie raz krytykowały Groznieftiegaz za brak inwestycji w badania geologiczne. Kadyrow publicznie krytykował i Groznieftiegaz i samą Rosnieft’. Tę drugą najbardziej za zwlekanie z budową obiecanej rafinerii. Sprawa własności CNCP jest, zdaniem Kadyrowa, przykładem „pasożytniczej działalności” federalnych urzędników na czeczeńskiej gospodarce. Ciekawe, że zaraz po zatrzymaniu Aleksieja Uljukajewa Kadyrow oświadczył, że minister gospodarki oczekiwał do niego łapówki za przekazanie CNCP Czeczenii. Uljukajewa „ściął” Sieczin, ale to właśnie szef Rosniefti jest głównym rywalem Kadyrowa w walce o czeczeńskie aktywa naftowe. Co ciekawe, ropa z Czeczenii stanowi zaledwie 0,23 proc. całego wydobycia Rosniefti, więc trudno doszukać się ekonomicznego motywu w polityce Sieczina ws. CNCP. Ponadto, oddanie ropy władzom w Groznym można by było wykorzystać jako argument przy redukcji dotacji federalnych dla Czeczenii. Ale w tym wypadku chodzi o politykę. Wyraźnie wzmocniony w ostatnim czasie prezes Rosniefti nie zamierza w żaden sposób ustąpić czeczeńskiemu pupilowi Putina. Rozstrzygnięcie losów Czeczennieftiechimpromu odpowie więc na pytanie o aktualny rozkład sił na Kremlu.

– Biznes naftowy jest jednym z głównych punktów zapalnych w stosunkach czeczeńsko-rosyjskich już od początku lat 90. Nie zmieniła tego pacyfikacja republiki – wciąż trwa walka o kontrolę nad czeczeńskimi węglowodorami. Dopiero co ujawniono, że opóźnia się przekazanie naftowej infrastruktury lokalnym władzom, mimo iż Ramzan Kadyrow uzyskał taką obietnicę od Władimira Putina już ponad rok temu. Tłumaczenie może być tylko jedno: weto Igora Sieczina, który ostatnio urósł, a właściwie wrócił na pozycję numeru dwa w Rosji. Od kilkunastu lat to Rosnieft’ kontroluje czeczeński przemysł naftowy. I nie zamierza go łatwo oddać. Tym bardziej, że Sieczin ma sojuszników w federalnych instytucjach siłowych, od paru lat toczących podjazdową wojnę z Kadyrowem – pisze Grzegorz Kuczyński, autor BiznesAlert.pl.

Bogactwo Czeczenii

Jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku w Czeczenii wydobywano około trzydziestu milionów ton ropy rocznie. W 1990 r. wydobycie spadło jednak do ledwie czterech ton. Główny powód: nie inwestowano w poszukiwania nowych złóż. W czasie, gdy upadał Związek Sowiecki, potwierdzone rezerwy surowca w republice oceniano na 50 mln ton. Dwadzieścia lat później, po dwóch wojnach czeczeńskich, ówczesny republikański minister przemysłu i energetyki Alchazur Abdulkerimow mówił już tylko o 20 mln ton. Ale jednocześnie nikt nie zaprzecza, że mogą w Czeczenii jeszcze istnieć całkiem duże złoża ropy. Problem w tym, że Moskwie od dawna nie zależy na rozwoju tego przemysłu w republice. Zresztą także władze niepodległej Czeczeńskiej Republiki Iczkeria w latach dziewięćdziesiątych miały inną koncepcję zaopatrzenia lokalnych rafinerii w surowiec. W październiku 1997 roku, po tym, jak zapadła decyzja o budowie ropociągu Grozny-Tbilisi, ówczesny prezydent Asłan Maschadow dekretem rozwiązał zarządzającą czeczeńskim sektorem naftowym, zorientowaną na współpracę z Rosją, spółkę JUNKO (ros. Południowa Kompania Naftowa). Wykorzystali to naftowi gracze z Moskwy. Ówczesny prezes Rosniefti Siergiej Bogdanczikow natychmiast zwrócił się do federalnego ministerstwa zasobów mineralnych o tymczasowe licencje na korzystanie z szybów naftowych w Czeczenii. Pięć lat później, po zajęciu republiki przez rosyjskie wojska w trakcie tzw. drugiej wojny czeczeńskiej, 20 lutego 2002 r. Rosnieft’ już na stałe dostała licencje na eksploatację węglowodorów w Czeczenii.

Obecnie w republice działają dwie spółki należące do Rosniefti: RN-Czeczennieftieprodukt i Groznieftiegaz. Ta druga zarządza lwią częścią infrastruktury wydobywczej państwowego koncernu naftowego Czeczennieftiechimprom (CNCP). Prezesem CNCP od momentu utworzenia spółki w kwietniu 2011 r. jest Chożbaudi Alwijew, uważany za człowieka Sieczina. Czeczennieftiechimprom należy do federalnej agencji własności państwowej (Rosgosimuszczestwo), a jego aktywa w 2015 r. szacowano na 80 mln dolarów. Do CNCP należy ponad tysiąc sto gazowych i naftowych szybów, działki ziemi o łącznej powierzchni 11,6 tys. ha, dwie rafinerie, przedsiębiorstwa remontowe, sprzęt do wydobycia ropy, cztery naftobazy i ponad 500 km rurociągów.

Nacisk na decentralizację

To bardzo łakomy kąsek, więc nic dziwnego, że od lat Kadyrow naciska na Moskwę, aby kontrolę nad Czeczennieftiechimpromem oddać władzom republiki. Przekonuje, że obecny zarządca majątku CNCP nie wykorzystuje w pełni potencjału firmy. Ostatnio doszła do tego skarga, że koncern Sieczina nie chce wydzierżawić terenu CNCP, na którym władze w Groznym chcą budowy zakładu produkcji akumulatorów litowo-jonowych. Umowa z południowokoreańską firmą KOKAM została podpisana w grudniu 2014 r. i przewiduje 800 nowych miejsc pracy w fabryce zbudowanej do 2018 r. w rejonie wsi Taszkała w rejonie staropromysłowskim Groznego (suma inwestycji miałaby przekroczyć 6,5 mld rubli). Kadyrow chce też wznowić wydobycie w części szybów CNCP, obecnie nieaktywnych. Nie po myśli czeczeńskich władz była decyzja rządu federalnego, by do końca 2016 roku sprywatyzować CNCP. Kadyrow uruchomił swoje osobiste kontakty na Kremlu, by zapobiec temu scenariuszowi. Zbiegło się to w czasie z eskalacją konfliktu Ramzana z federalnymi siłowikami. Ostatecznie obronną ręką wyszedł czeczeński prezydent, potwierdzając swą wyłączność na stosowanie siły na terytorium republiki (ważnym elementem intrygi było zabójstwo Borysa Niemcowa). Zaś pod koniec grudnia 2015 roku udało się też w końcu przekonać prezydenta Rosji w kwestii czeczeńskiej ropy. Putin dał zielone światło rządowi federalnemu, by przekazać Czeczennieftiechimprom rządowi republikańskiemu w Groznym.

Wszystko nie szło jednak tak szybko, jakby chciał Kadyrow. Dopiero na początku lutego 2016 r. na naradzie w federalnym ministerstwie gospodarki ustalono, że powstanie wspólna grupa robocza, która ustali podział aktywów CNCP. Jeszcze później, bo dopiero w czerwcu – pół roku po decyzji Putina – premier Dmitrij Miedwiediew zdjął CNCP z listy państwowych spółek przeznaczonych do prywatyzacji przed końcem 2016 roku. Tymczasem formalny właściciel CNCP, agencja Rosgosimuszczestwo nie mogła dogadać się z Groznym w sprawie podziału aktywów. W czerwcu ub.r. „Kommiersant” informował, że Rosgosimuszczestwo zaproponowało, aby aktywa CNCP obecnie zarządzane przez Groznieftiegaz stały się własnością Rosniefti, zaś reszta poszła w ręce kadyrowców. Taki wariant jest jednak nie do przyjęcia dla Ramzana, wszak Groznieftiegaz zarządza najlepszymi i najbardziej dochodowymi częściami czeczeńskiego sektora naftowego.

Możliwe scenariusze

W sierpniu z dwiema alternatywnymi propozycjami wyszła sama Rosnieft’. Pierwszy scenariusz zakłada, że koncern przejmie wszystkie aktywa CNCP oprócz gruntów przewidywanych pod budowę fabryki akumulatorów litowo-jonowych. Druga propozycja przewiduje zaś zupełne wycofanie się Rosniefti z Czeczenii, oddanie aktywów nie kontrolowanych przez Groznieftiegaz oraz sprzedaż tych kontrolowanych przez spółkę po cenie rynkowej chętnemu inwestorowi, czy byłby to rząd czeczeński, czy jakiś zagraniczny podmiot. Pod koniec września media rosyjskie donosiły, że federalne ministerstwo gospodarki opowiada się za drugą opcją i formalnie zapytało rząd Czeczenii, czy chce kupić Groznieftiegaz i inne aktywa Rosniefti w republice. Umowa miałaby być zawarta do końca roku. Co na to Kadyrow? Wygląda na to, że jednak wolałby dostać CNCP za darmo: w grudniu 2016 r. federalny minister ds. Kaukazu Północnego Lew Kuzniecow powiedział dziennikarzom, że wciąż nie ustalono szczegółów transakcji przekazania (sprzedaży) Czeczennieftiechimpromu. Wobec twardej postawy strony czeczeńskiej, ostrzej zagrał także Sieczin: Rosnieft’ odłożyła na czas nieokreślony plan budowy rafinerii w Czeczenii o rocznej mocy przerobowej jednego miliona ton (wydobycie ropy w republice wynosi teraz niecałe pół miliona ton rocznie). Umowa w sprawie tej budowy została podpisana przez koncern Sieczina z rządem Czeczenii jeszcze w 2010 r. Rosnieft’ tłumaczy teraz odłożenie budowy zmniejszeniem zapotrzebowania na ropę – zgodnie z podjętą przez Moskwę w listopadzie ub.r. decyzją o redukcji wydobycia (po tym, jak podobnie zdecydowała OPEC).

Kadyrow nie składa broni. Szuka różnych możliwości, żeby osiągnąć cel. Jedną z nich jest zagranie kartą rzekomo atrakcyjnej inwestycji zagranicznej w rozbudowę czeczeńskiego sektora naftowego. To ma przekonać Moskwę do oddania CNCP. 7 kwietnia 2016 r. w Moskwie zarejestrowano prywatną spółkę Groznieft’, której celem działania ma być przyciąganie inwestycji do Czeczenii. 70 proc. spółki należy do Achmeda Elbijewa, 30 proc. do Łarysy Gusak. Jej mąż Andriej, szef rady nadzorczej firmy, był bardzo aktywną postacią w czeczeńskim biznesie naftowym na początku poprzedniej dekady. W połowie 2000 r., gdy w Czeczenii toczyły się jeszcze działania bojowe, Gusak został szefem Południowej Kompanii Naftowej (JUNKO), przedsiębiorstwa trzy lata wcześniej zlikwidowanego przez prezydenta Maschadowa, teraz odtworzonego przez czeczeńskie władze lojalne wobec Moskwy i przemianowanego szybko na Groznieft’. Spółka miała być alternatywą dla Rosniefti, która zaczęła używać czeczeńskich aktywów naftowych i gazowych po tym, jak większość terytorium republiki zajęły siły federalne. Za całą inicjatywą stali rosyjscy konkurenci Rosniefti – Gusaka uważano wtedy za człowieka holdingu Renova, należącego do Wiktora Wekselberga, jednego z kluczowych udziałowców Tiumeńskiej Kompanii Naftowej (TNK).

Rosnieft górą

Rywalizacja o prawo do wydobywania węglowodorów czeczeńskich rozstrzygnęła się jednak – jak wspomniano wyżej – na korzyść Rosniefti, która w 2002 r. dostała konieczne licencje. Ówczesna Groznieft’ została zlikwidowana – nazwa, zapewne nie przypadkowo – wróciła dopiero teraz. W listopadzie 2016 r. ogłosiła, że podpisała z kanadyjską spółką Genoil list intencyjny w sprawie „rozwoju projektów budowlanych i energetycznych w Rosji i Czeczenii”. Gusak powiedział mediom, że pierwszy projekt wymieniony w liście intencyjnym będzie się skupiał na odtworzeniu wydobycia ropy w Czeczenii, a kolejny przewiduje budowę rafinerii z rocznymi mocami produkcyjnymi 3-6 mln ton ropy. Mamy tu więc wyraźnie odbicie piłeczki na stronę Rosniefti, która zamroziła projekt budowy rafinerii w Czeczenii. Genoil planuje wejść w czeczeński biznes w ramach konsorcjum z chińskimi podmiotami, które miałyby zapewnić finansowanie – oceniane na aż 15 mld dolarów. Produkty naftowe byłyby eksportowane do Chin.

Cały ten plan budzi od początku ogromne wątpliwości. Po pierwsze, budowa rafinerii będzie miała sens dopiero po zwiększeniu wydobycia w Czeczenii – obecnie wynosi ono mniej niż pół miliona ton rocznie. Sytuację komplikują bardzo rozbieżne szacunki rezerw ropy w Czeczenii: od nieco ponad 8 mln ton do 70 mln ton. Po drugie, list intencyjny Grozniefti i Genoilu zakłada, że „rząd rosyjski oraz ministerstwo paliw i energii Federacji Rosyjskiej, jak też inne związane z tym ministerstwa i departamenty zapewnią pełne wsparcie dla tego projektu, aby zapewnić jego realizację na czas. Projekt będzie wpisany do umowy handlowej, paktu lub umowy o współpracy pomiędzy Rosją a Chinami”. Bardzo ambitnie, pytanie, czy taka wola będzie po stronie zarówno Moskwy, jak i Pekinu. Po trzecie i po czwarte: wątpliwości budzą wpisane do projektu ogromne sumy, a poza tym, realizacja umowy oznaczać musi, że Rosnieft’ ostatecznie sprzeda/odda Grozniefti prawa do wydobycia ropy w Czeczenii, obecnie należące do Groznieftiegazu. Po piąte, trudno uznać Genoil za znaczącego gracza. Powstała w 1996 r. spółka ma siedzibę w Calgary. Dysponuje nowoczesnymi technologiami, ale środków finansowych nie posiada. Biorąc pod uwagę wpływy, kanadyjską spółkę można zaliczyć raczej do podmiotów średniej wielkości. Wcześniej, w 2004 r., Genoil inwestował – ze słabymi rezultatem – w wydobycie ropy w Komi, wraz z Łukoilem. Być może Kadyrow uznał, że wystarczającym atutem będzie fakt, iż prezes Genoilu, David Lifschultz to były biznesowy partner Donalda Trumpa?

Kadyrow się nie poddaje

Pewne jest, że to tylko karta przetargowa w ręku Kadyrowa. Chce on w ten sposób nakłonić wreszcie Moskwę do przekazania CNCP rządowi w Groznym – pokazując, że ma lepszą ofertę dla rozwoju przemysłu naftowego w Czeczenii, niż Rosnieft’. Władze Czeczenii nie raz krytykowały Groznieftiegaz za brak inwestycji w badania geologiczne. Kadyrow publicznie krytykował i Groznieftiegaz i samą Rosnieft’. Tę drugą najbardziej za zwlekanie z budową obiecanej rafinerii. Sprawa własności CNCP jest, zdaniem Kadyrowa, przykładem „pasożytniczej działalności” federalnych urzędników na czeczeńskiej gospodarce. Ciekawe, że zaraz po zatrzymaniu Aleksieja Uljukajewa Kadyrow oświadczył, że minister gospodarki oczekiwał do niego łapówki za przekazanie CNCP Czeczenii. Uljukajewa „ściął” Sieczin, ale to właśnie szef Rosniefti jest głównym rywalem Kadyrowa w walce o czeczeńskie aktywa naftowe. Co ciekawe, ropa z Czeczenii stanowi zaledwie 0,23 proc. całego wydobycia Rosniefti, więc trudno doszukać się ekonomicznego motywu w polityce Sieczina ws. CNCP. Ponadto, oddanie ropy władzom w Groznym można by było wykorzystać jako argument przy redukcji dotacji federalnych dla Czeczenii. Ale w tym wypadku chodzi o politykę. Wyraźnie wzmocniony w ostatnim czasie prezes Rosniefti nie zamierza w żaden sposób ustąpić czeczeńskiemu pupilowi Putina. Rozstrzygnięcie losów Czeczennieftiechimpromu odpowie więc na pytanie o aktualny rozkład sił na Kremlu.

Najnowsze artykuły