(Bloomberg/Teresa Wójcik)
Produkcja ropy w Libii nadal spada, obecnie wynosi mniej niż 400 tys. baryłek dziennie. Powodów jest kilka – trwające konflikty zbrojne plemion libijskich, ataki na instalacje wydobywcze i przesyłowe, podział państwa zmierzający do rozpadu. W ostatnich tygodniach doszły do tego nieustanne przerwy w dostawach energii elektrycznej na pola wydobywcze i zagrożenie bezpieczeństwa osób zatrudnionych na polach naftowych. Ostatnio miało miejsce porwanie 4 włoskich specjalistów jadących z Trypolisu na jeszcze czynne pole naftowe.
Zamknięte są duże eksportowe porty naftowe Es Sider oraz Raf Lanuf, oba były celem ataków walczących ze sobą lokalnych milicji. W rezultacie – jak ocenia libijski państwowy koncern naftowy NOC (National Oil Corporation) – Libia, która posiada jedne z największych złóż ropy w Afryce, przestaje dostarczać surowiec na rynki międzynarodowe. Mohamed Elharari, rzecznik prasowy NOC, powiedział w poniedziałek, że należy spodziewać się wygaśnięcia przemysłu wydobywczego w Libii o ile sytuacja polityczna w tym państwie nie „ulegnie radykalnej zmianie i poprawie”.
Według miesięcznego raportu OPEC, wydobycie ropy w czerwcu b.r. wynosiło około 411 tys. baryłek dziennie, a Libia obecnie dostarcza najmniej gazu spośród państw członkowskich Organizacji Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC). W lipcu sytuacja uległa pogorszeniu, walczące między sobą plemiona i milicje zablokowały prace na większości pól naftowych i zamknęły wiele rurociągów.