Południowokoreańska korporacja Korea Gas Corporation (KOGAS) stara się o arbitraż w sprawie kontraktu na zakup gazu ziemnego (LNG), który podpisała z australijskimi eksporterami. Jeśli inni nabywcy tego surowca pójdą w jej ślady, sprawa wstrząśnie azjatyckim rynkiem LNG, uważają analitycy i eksperci.
Rynek LNG
Przed 2014 rokiem podaż LNG na światowym rynku była zdecydowanie niższa. W związku z tym nabywcy chętniej zgadzali się na mało elastyczne warunki zakupu. Obecnie sytuacja wygląda całkowicie odmiennie – gaz z Australii czy Stanów Zjednoczonych jest o wiele bardziej dostępny. Kupcy z Azji zaczęli żądać lepszych warunków sprzedaży. Tacy producenci jak australijski Woodside Petroleum czy holenderski Royal Dutch Shell zapowiedzieli, że są otwarci na wynegocjowanie nowych, bardziej elastycznych umów, ale nie zgodzą się większe zmiany w już istniejących kontraktach.
Koreańczycy potrzebują LNG
Korea Południowa importuje większość LNG za pośrednictwem KOGAS, jedynego w tym kraju hurtownika dysponującego tym surowcem. Firma dostarcza ponad 30 milionów ton paliwa rocznie, głównie z Kataru i Australii. Decyzja koreańskiego KOGAS o wszczęciu postępowania przed sądem arbitrażowym przeciw australijskiej spółce joint venture North West Shelf o ustalanie cen jest pierwszym tego typu przypadkiem w regionie Azji i Pacyfiku. – Tradycyjnie azjatyccy kupcy i ich kontrahenci woleli unikać sporów wynikających z długoterminowych umów na zakup LNG. Jednak rynek się zmienia – powiedział James Taverner, doradca ds. energii w IHS Markit.
Elastyczność umów zdynamizuje rynek LNG
Zdaniem ekspertów zmiany w klauzulach, w szczególności w zakresie cen oraz zakazu dalszej odsprzedaży gazu, mogą doprowadzić do wzrostu obrotów na rynku LNG. Podobna sytuacja miała miejsce w Europie pięć do dziesięciu lat temu. Wtedy to przez Stary Kontynent przetoczyła się fala spraw przed sądami arbitrażowymi w Paryżu, Londynie i Sztokholmie. Dzięki temu dziś na rynku panuje swoboda dotycząca zakupu i sprzedaży gazu w punktach handlu typu spot.
Analitycy rynku oczekują, że obecnie coraz więcej spraw dotyczących sporów wokół cen płynnego gazu sprzedawanego w Azji będzie trafiało do sądów arbitrażowych. Szacuje się, że ponad 15 kontraktów na dostawy LNG jest już objętych rewizją ceny, albo będzie nią objętych w tym roku. Sprawa jest dość poważna, ponieważ ewentualna zmiana kosztów zakupu dotyczyć będzie ponad 15 procent północnoazjatyckich dostaw LNG, uważa Saul Kavonic, konsultant ds. energii w Wood Mackenzie.
Arbitraż LNG
Arbitrażowi podlegają jedynie takie umowy na dostawy, w przypadku których kontrahenci nie doszli do porozumienia w trakcie renegocjowania cen. Zwykle nie ujawnia się zbyt wielu informacji na temat arbitrażu handlu płynnym gazem. Duże szanse na wydanie orzeczeń w spornych sprawach dotyczących firm działających w Azji ma Singapurskie Międzynarodowe Centrum Arbitrażu (SIAC). Od niedawna stara się ono przejąć rolę głównego centrum arbitrażu LNG w Azji. Dodatkowo Singapur chce zostać kluczowym azjatyckim hubem dla rynku płynnego gazu.
Większość płynnego gazu w Azji jest dostarczana w ramach długoterminowych umów, które z jednej strony zapewniają kupującym stałe dostawy, z drugiej zaś producenci otrzymują niczym nieprzerwany strumień pieniędzy. Jeśli nawet nabywca zrezygnuje z dostawy, to obowiązująca klauzula „bierz albo płać” (take or pay) zobowiązuje go do zapłacenia za niedostarczony towar.
Ponadto „klauzule docelowe” uniemożliwiają kupującym sprzedaż LNG stronom trzecim. W połowie 2017 roku żądania kupujących otrzymały ogromne wsparcie ze strony regulatora rynku gazu, największego światowego importera LNG. Mianowicie Japonia oświadczyła, że ograniczenia dotyczące dalszej odsprzedaży gazu jej zdaniem były niezgodne z prawem.
Wszystkie instytucje związane z azjatyckim rynkiem LNG będą z uwagą przyglądać się rozwojowi relacji między KOGAS a North West Shelf. Tu oprócz kwestii czysto ekonomicznych w grę wchodzą jeszcze czynniki kulturowe związane z wielowiekowymi tradycjami charakterystycznymi dla dalekowschodniego handlu. W przypadku renegocjacji ceny kupujący może nadwyrężyć swoją reputację poważnego biznesmena. Ponieważ zapisy kontraktu są „rzeczą świętą”, azjatycki kupiec starający się je zmienić, może „stracić twarz”, czyli przestanie być dla innych kontrahentów, zwłaszcza azjatyckich, wiarygodny. W przyszłości utrudni mu to nawiązanie współpracy przy tworzeniu nowych projektów dostaw.
Reuters/Roma Bojanowicz