USA zapowiadają falę LNG, która już zmienia rynek

9 lutego 2018, 14:49 Alert

Amerykański sekretarz energii Rick Perry zeszłego lata stanął w ogniu krytyki po tym, jak zasugerował, że amerykański przemysł węglowy zwiększy produkcję, mimo że popyt na węgiel spada. – Mała lekcja ekonomii: jest podaż i popyt. Jeśli zapewnicie podaż, pojawi się też popyt – mówił Perry w elektrowni węglowej w Zachodniej Wirginii.

Fot. Gaz-System

Przyszłość to LNG, nie węgiel

W oczach wielu, powołując się na sformułowane na początku XIX wieku prawo Say’a (francuskiego ekonomisty, który twierdził, że podaż wywołuje popyt) sekretarz Perry wystawił się na łatwy atak, ponieważ brak jednoznacznej zależności między nimi został już wielokrotnie wykazywany.

Jego wypowiedź byłaby przyjęta lepiej, gdyby zamiast o węglu mówił o sukcesie USA z XXI wieku. Falę LNG wywołała rewolucja łupkowa. Znajduje ono kupców, mimo że wydawało się, że rynek gazu ziemnego jest już nasycony. Tymczasem eksperci przewidują, że w latach 2015-2020 światowy rynek LNG urośnie o 50 proc. Głównymi siłami napędowymi tego procesu są nowi potentaci w produkcji błękitnego paliwa – USA i Australia.

Rynek się rozwija

Analitycy przewidywali, że rynek LNG będzie przechodził trudności przez niestabilność cen, ale los był łaskawy dla producentów surowca – w Azji, która jest kluczowym konsumentem LNG, jego cena jest najwyższa od trzech lat.

Jednym z największych beneficjentów tego stanu rzeczy jest holenderski Shell, który w 2015 roku kupił firmę BG Group, w dużej mierze zdając się na łaskę rynku. Wygląda na to, że zakup ten zwrócił się Shellowi szybciej niż przypuszczano.

Potencjał widać na całym świecie

Zaletami LNG jest jego elastyczność i względnie niska emisyjność. Doceniają to Chiny, największy importer surowca na świecie, które wyprzedziły pod tym względem Koreę Południową i Japonię. Uczestnikami rynku LNG są też państwa Bliskiego Wschodu, Ameryki Południowej i Europy. Motywy mają różne – dla Egiptu LNG było odpowiedzią na problemy z zaopatrzeniem w gaz, a dla Litwy – dowodem na to, że jest niezależna od rosyjskich gazociągów.

Rynkowi LNG na pewno pomoże też fakt, że zainteresowali się nim tacy giganci jak Trafigura, Vitol, Glencore i Gunvor. Dlatego też sekretarz Perry miałby więcej racji, gdyby w kontekście praw popytu i podaży zamiast o węglu mówił o skroplonym gazie ziemnym, ponieważ dzisiaj oprócz produkcji i ceny surowca liczy się też jego potencjał.

Financial Times/Michał Perzyński

Jakóbik: Czemu drewno ciągnie do lasu, czyli LNG z Rosji w USA (ANALIZA)