icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Łupkowy spread czyli śmierć amerykańskiej rewolucji łupkowej albo eksport do Europy

KOMENTARZ

Teresa Wójcik, Wojciech Jakóbik, Krystian Kowalewski

Redakcja BiznesAlert.pl

Światowa cena ropy gwałtownie wzrosła w ostatni piątek – wg dość uogólnionej opinii analityków może to oznaczać perspektywę poprawy w relacjach popytu i podaży.

Na zakończenie zamówień marcowych dostaw terminowych w Nowym Jorku olej diesel o „ultraniskiej” zawartości siarki (ULSD) zyskał ponad 7 proc. Ropa Brent zdrożała o 2,53 dol. do 62,58 dol. za baryłkę. Amerykańska ropa WTI kosztowała o 1,59 dol. więcej, za baryłkę płacono 49,76 dol.

Zwyżki cen obu typów ropy nastąpiły niebawem po opublikowaniu danych Baker Hughes Inc o zamknięciu w ub. tygodniu kolejnych 33 punktów wydobywczych. Firmie zostało ich obecnie 986.

Ceny amerykańskiej ropy idą w górę znacznie wolniej wskutek systematycznego dużego wzrostu rezerw ropy w Stanach Zjednoczonych. Rezerwy te, wg danych Departamentu Energii USA zwiększyły się w ub. tygodniu o 8,4 mln baryłek. Znacznie większy wzrost wartości ropy Brent w ub. tygodniu został spowodowany przede wszystkim poważnymi zakłóceniami wydobycia i eksportu surowca z Libii i Iraku.

Na zjawisko łupkowego spreadu (różnicy) składa się pogłębiająca rozbieżność  pomiędzy WTI a Brent, czyli głównymi klasyfikatorami cen ropy służącymi jako punkty odniesienia do zakupów tego surowca na świecie. Czym różnią się te klasyfikatory? WTI, czyli West Texas Intermediate, to ropa gromadzona w Cushing w stanie Oklahoma. Trafia tam głównie surowiec wydobywany na kontynencie amerykańskim. Wskaźnik Brent odnosi się do ropy wydobywanej na Morzu Północnym – cena tej ropy stanowi punkt odniesienia dla mniej więcej 2/3 światowych obrotów. Słowem – wskaźnik WTI wpływa na ceny ropy wydobywanej w Ameryce Północnej, zaś Brent oddziałuje na surowiec sprzedawany w pozostałych regionach świata. Mniej znaczące odmiany ropy to rosyjska mieszanka Urals oraz azerska Azeri Light Crude.

Wynosząca w tej chwili około 12 dolarów różnica pomiędzy WTI a Brent ilustruje zatem znaczną różnicę cen ropy pomiędzy obszarami do których odnoszą się wskaźniki. Jak informuje w opublikowanym w ubiegły piątek stanowisku ANZ Bank, oznacza to trudną do zignorowania nadwyżkę podaży ropy w USA.

Z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia w 2011 r. Znaczny wzrost cen ropy Brent powodowany był niepokojami, które ogarnęły wówczas północną Afrykę. W momencie, gdy rozpoczynała się wojna domowa w Libii, magazyny w Cushing zostały połączone ropociągiem ze złożami kanadyjskimi, dodatkowo obniżając ceny ropy gromadzonej w Oklahomie. Różnica wynosiła wówczas blisko 30 dolarów. We wcześniejszym okresie różnica pomiędzy WTI a Brent utrzymywała się na poziomie bliskim zeru.

Analitycy Bloomberga oceniają, że w 2015 roku po upływie trzech miesięcy od przyjęcia strategii Arabii Saudyjskiej polegającej na utrzymaniu wydobycia pomimo spadających cen ropy naftowej, Rijad może być zadowolony. W amerykańskim sektorze łupkowym zwolnienia grożą tysiącom pracowników sektora, bo coraz więcej inwestorów rezygnuje i opuszcza rynek. W USA liczba czynnych odwiertów wydobywczych spada z dnia na dzień.

Arabia Saudyjska utrzymując produkcję pomimo nasycenia rynku wywiera presję na obniżkę cen. Powoduje w ten sposób, że wydobycie i rafinacja ropy ze złóż niekonwencjonalnych w Stanach Zjednoczonych, a także we wszystkich innych krajach jest o wiele mniej opłacalna. Na ile i jakie straty poniósł Rijad – stanowi pilnie strzeżoną tajemnicę.

Strategia się sprawdziła – ocenia ekspert rynku gazu Francisco Blanch z działu analiz Bank of America. Skutki są takie, jakie przewidywał Rijad: inwestycje spadły, wydobycie spadło, rezerwy spadły. Dla rynku to dobra zmiana. Rynek odbija się sam – podsumowuje Blanch – po kilkumiesięcznych spadkach cen poniżej 50 proc., w lutym ceny poszły w górę średnio o 14 proc.

Jednakże głównym wydarzeniem na światowym rynku ropy wg Ole Hansena – starszego analityka w Saxo Bank – w ub. tygodniu było kolejne zwiększenie zróżnicowania ceny między ropą WTI i ropą Brent na korzyść tej drugiej. W piątek rozpiętość ceny między ropą WTI a ropą Brent wyniosła 13 dol. za baryłkę i była największa od stycznia 2014 r. Zaledwie dzień wcześniej ta różnica to było niecałe 12 dol.

Henning Gloystein, korespondent i ekspert agencji Reuters, 27 lutego zwrócił uwagę na tę rosnącą rozpiętość cen między ropą WTI a Brent podkreślając również, że amerykańskie zapasy ropy biją rekordy, podczas, gdy na światowych rynkach dominuje ropa Brent.

Australijski ANZ Bank w ostatnim raporcie o sytuacji na światowym rynku naftowym ocenia, że rosnące rezerwy ropy w USA wskazują na taką nadwyżkę podaży na rynku krajowym, którą trudno zignorować.

Pięć lat temu, przed rewolucją łupkową w Stanach Zjednoczonych różnica cen między ropą amerykańską a ropą Brent była minimalna. Tak jak przez ponad 20 ostatnich lat. A jeszcze wcześniej ceny amerykańskiej WTI były wyższe niż ceny Brent. Po czerwcowym załamaniu cen ropy przez pewien czas pojawiła się tendencja coraz bardziej malejącej rozpiętości cen obu gatunków ropy.

Ogromny wolumen produkowanej ropy łupkowej przeznaczonej prawie wyłącznie na rynek krajowy naturalnie sprawia, że jej cena jest zależna od warunków krajowych. Tymczasem cena Brent spada lub wzrasta zależnie od popytu w Azji i od sytuacji geopolitycznej na Bliskim Wschodzie. Opinie analityków są wobec tego stanu rzeczy mocno zróżnicowane. Jedni uważają, że najważniejszym czynnikiem, który ograniczyłby większy spadek wartości ropy WTI i tym samym zmniejszyłby zróżnicowanie cen, jest dramatyczne ograniczenie wydobycia i poniekąd rezygnacja z rewolucji łupkowej.

Zdaniem innych, Stany Zjednoczone powinny wejść zdecydowanie ze swoim eksportem na światowy rynek ropy, rezygnując z zakazu wywozu węglowodorów utrzymywanego w imię ochrony i bezpieczeństwa rynku krajowego. Konkurencyjny, bo tańszy surowiec amerykański wprowadziłby nową jakość na globalny rynek ropy stawiając np. pod znakiem zapytania całą taktykę Arabii Saudyjskiej i druzgocąc do reszty programy eksportowe Rosji.

Zadziwiające więc, że władze USA preferują ten pierwszy czynnik, choć ekonomiści w Stanach Zjednoczonych zwracają zgodnie uwagę, że spowolnienie wzrostu amerykańskiej gospodarki w IV kwartale ub.r. do 2,2 proc. (z prawie 4,5 proc. w III kwartale) jest bezpośrednio wynikiem ograniczania produkcji i inwestycji w sektorze energii.

Czynnikiem odwracającym ten trend może być podpisanie Transatlantyckiego Partnerstwa Handlowo-Inwestycyjnego (TTIP) negocjowanego obecnie przez USA i Unię Europejską. Europa to atrakcyjny rynek zbytu dla taniej WTI, szczególnie w obliczu pogarszających się relacji Zachodu z Federacją Rosyjską.

Rozwój eksportu ropy naftowej, podobnie jak w przypadku LNG, będzie jednak wymagał budowy odpowiedniej infrastruktury oraz dodatkowych aktów prawnych. Jednakże przy sprawnych działaniach administracji USA nadpodaż na rynku usuną handlarze ropą ślący ją za Wielką Wodę a nie zamierająca rewolucja łupkowa.

Zalew WTI na europejskim rynku miałby przełomowe znaczenie dla wyceny gazu ziemnego w kontraktach jak te z Gazpromem, które w istotnej większości są uzależnione od wartości baryłki Brent. Amerykańska ropa łupkowa na Starym Kontynencie miałaby więc znaczenie dla rynku gazu. Najprawdopodobniej razem z ropą, taniałby i błękitny surowiec, a razem ze wzrostem udziału amerykańskiego czarnego paliwa na rynku europejskim, malałby udział węglowodorów z Rosji.

Amerykanie mogą także dalej zwiększać efektywność wydobycia surowców ze skał łupkowych i uodpornić się na zmiany cen ropy naftowej. Wtedy będą mogli pozostawić węglowodory na swojej ziemi i korzystać z ich pozytywnego wpływu na gospodarkę.

KOMENTARZ

Teresa Wójcik, Wojciech Jakóbik, Krystian Kowalewski

Redakcja BiznesAlert.pl

Światowa cena ropy gwałtownie wzrosła w ostatni piątek – wg dość uogólnionej opinii analityków może to oznaczać perspektywę poprawy w relacjach popytu i podaży.

Na zakończenie zamówień marcowych dostaw terminowych w Nowym Jorku olej diesel o „ultraniskiej” zawartości siarki (ULSD) zyskał ponad 7 proc. Ropa Brent zdrożała o 2,53 dol. do 62,58 dol. za baryłkę. Amerykańska ropa WTI kosztowała o 1,59 dol. więcej, za baryłkę płacono 49,76 dol.

Zwyżki cen obu typów ropy nastąpiły niebawem po opublikowaniu danych Baker Hughes Inc o zamknięciu w ub. tygodniu kolejnych 33 punktów wydobywczych. Firmie zostało ich obecnie 986.

Ceny amerykańskiej ropy idą w górę znacznie wolniej wskutek systematycznego dużego wzrostu rezerw ropy w Stanach Zjednoczonych. Rezerwy te, wg danych Departamentu Energii USA zwiększyły się w ub. tygodniu o 8,4 mln baryłek. Znacznie większy wzrost wartości ropy Brent w ub. tygodniu został spowodowany przede wszystkim poważnymi zakłóceniami wydobycia i eksportu surowca z Libii i Iraku.

Na zjawisko łupkowego spreadu (różnicy) składa się pogłębiająca rozbieżność  pomiędzy WTI a Brent, czyli głównymi klasyfikatorami cen ropy służącymi jako punkty odniesienia do zakupów tego surowca na świecie. Czym różnią się te klasyfikatory? WTI, czyli West Texas Intermediate, to ropa gromadzona w Cushing w stanie Oklahoma. Trafia tam głównie surowiec wydobywany na kontynencie amerykańskim. Wskaźnik Brent odnosi się do ropy wydobywanej na Morzu Północnym – cena tej ropy stanowi punkt odniesienia dla mniej więcej 2/3 światowych obrotów. Słowem – wskaźnik WTI wpływa na ceny ropy wydobywanej w Ameryce Północnej, zaś Brent oddziałuje na surowiec sprzedawany w pozostałych regionach świata. Mniej znaczące odmiany ropy to rosyjska mieszanka Urals oraz azerska Azeri Light Crude.

Wynosząca w tej chwili około 12 dolarów różnica pomiędzy WTI a Brent ilustruje zatem znaczną różnicę cen ropy pomiędzy obszarami do których odnoszą się wskaźniki. Jak informuje w opublikowanym w ubiegły piątek stanowisku ANZ Bank, oznacza to trudną do zignorowania nadwyżkę podaży ropy w USA.

Z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia w 2011 r. Znaczny wzrost cen ropy Brent powodowany był niepokojami, które ogarnęły wówczas północną Afrykę. W momencie, gdy rozpoczynała się wojna domowa w Libii, magazyny w Cushing zostały połączone ropociągiem ze złożami kanadyjskimi, dodatkowo obniżając ceny ropy gromadzonej w Oklahomie. Różnica wynosiła wówczas blisko 30 dolarów. We wcześniejszym okresie różnica pomiędzy WTI a Brent utrzymywała się na poziomie bliskim zeru.

Analitycy Bloomberga oceniają, że w 2015 roku po upływie trzech miesięcy od przyjęcia strategii Arabii Saudyjskiej polegającej na utrzymaniu wydobycia pomimo spadających cen ropy naftowej, Rijad może być zadowolony. W amerykańskim sektorze łupkowym zwolnienia grożą tysiącom pracowników sektora, bo coraz więcej inwestorów rezygnuje i opuszcza rynek. W USA liczba czynnych odwiertów wydobywczych spada z dnia na dzień.

Arabia Saudyjska utrzymując produkcję pomimo nasycenia rynku wywiera presję na obniżkę cen. Powoduje w ten sposób, że wydobycie i rafinacja ropy ze złóż niekonwencjonalnych w Stanach Zjednoczonych, a także we wszystkich innych krajach jest o wiele mniej opłacalna. Na ile i jakie straty poniósł Rijad – stanowi pilnie strzeżoną tajemnicę.

Strategia się sprawdziła – ocenia ekspert rynku gazu Francisco Blanch z działu analiz Bank of America. Skutki są takie, jakie przewidywał Rijad: inwestycje spadły, wydobycie spadło, rezerwy spadły. Dla rynku to dobra zmiana. Rynek odbija się sam – podsumowuje Blanch – po kilkumiesięcznych spadkach cen poniżej 50 proc., w lutym ceny poszły w górę średnio o 14 proc.

Jednakże głównym wydarzeniem na światowym rynku ropy wg Ole Hansena – starszego analityka w Saxo Bank – w ub. tygodniu było kolejne zwiększenie zróżnicowania ceny między ropą WTI i ropą Brent na korzyść tej drugiej. W piątek rozpiętość ceny między ropą WTI a ropą Brent wyniosła 13 dol. za baryłkę i była największa od stycznia 2014 r. Zaledwie dzień wcześniej ta różnica to było niecałe 12 dol.

Henning Gloystein, korespondent i ekspert agencji Reuters, 27 lutego zwrócił uwagę na tę rosnącą rozpiętość cen między ropą WTI a Brent podkreślając również, że amerykańskie zapasy ropy biją rekordy, podczas, gdy na światowych rynkach dominuje ropa Brent.

Australijski ANZ Bank w ostatnim raporcie o sytuacji na światowym rynku naftowym ocenia, że rosnące rezerwy ropy w USA wskazują na taką nadwyżkę podaży na rynku krajowym, którą trudno zignorować.

Pięć lat temu, przed rewolucją łupkową w Stanach Zjednoczonych różnica cen między ropą amerykańską a ropą Brent była minimalna. Tak jak przez ponad 20 ostatnich lat. A jeszcze wcześniej ceny amerykańskiej WTI były wyższe niż ceny Brent. Po czerwcowym załamaniu cen ropy przez pewien czas pojawiła się tendencja coraz bardziej malejącej rozpiętości cen obu gatunków ropy.

Ogromny wolumen produkowanej ropy łupkowej przeznaczonej prawie wyłącznie na rynek krajowy naturalnie sprawia, że jej cena jest zależna od warunków krajowych. Tymczasem cena Brent spada lub wzrasta zależnie od popytu w Azji i od sytuacji geopolitycznej na Bliskim Wschodzie. Opinie analityków są wobec tego stanu rzeczy mocno zróżnicowane. Jedni uważają, że najważniejszym czynnikiem, który ograniczyłby większy spadek wartości ropy WTI i tym samym zmniejszyłby zróżnicowanie cen, jest dramatyczne ograniczenie wydobycia i poniekąd rezygnacja z rewolucji łupkowej.

Zdaniem innych, Stany Zjednoczone powinny wejść zdecydowanie ze swoim eksportem na światowy rynek ropy, rezygnując z zakazu wywozu węglowodorów utrzymywanego w imię ochrony i bezpieczeństwa rynku krajowego. Konkurencyjny, bo tańszy surowiec amerykański wprowadziłby nową jakość na globalny rynek ropy stawiając np. pod znakiem zapytania całą taktykę Arabii Saudyjskiej i druzgocąc do reszty programy eksportowe Rosji.

Zadziwiające więc, że władze USA preferują ten pierwszy czynnik, choć ekonomiści w Stanach Zjednoczonych zwracają zgodnie uwagę, że spowolnienie wzrostu amerykańskiej gospodarki w IV kwartale ub.r. do 2,2 proc. (z prawie 4,5 proc. w III kwartale) jest bezpośrednio wynikiem ograniczania produkcji i inwestycji w sektorze energii.

Czynnikiem odwracającym ten trend może być podpisanie Transatlantyckiego Partnerstwa Handlowo-Inwestycyjnego (TTIP) negocjowanego obecnie przez USA i Unię Europejską. Europa to atrakcyjny rynek zbytu dla taniej WTI, szczególnie w obliczu pogarszających się relacji Zachodu z Federacją Rosyjską.

Rozwój eksportu ropy naftowej, podobnie jak w przypadku LNG, będzie jednak wymagał budowy odpowiedniej infrastruktury oraz dodatkowych aktów prawnych. Jednakże przy sprawnych działaniach administracji USA nadpodaż na rynku usuną handlarze ropą ślący ją za Wielką Wodę a nie zamierająca rewolucja łupkowa.

Zalew WTI na europejskim rynku miałby przełomowe znaczenie dla wyceny gazu ziemnego w kontraktach jak te z Gazpromem, które w istotnej większości są uzależnione od wartości baryłki Brent. Amerykańska ropa łupkowa na Starym Kontynencie miałaby więc znaczenie dla rynku gazu. Najprawdopodobniej razem z ropą, taniałby i błękitny surowiec, a razem ze wzrostem udziału amerykańskiego czarnego paliwa na rynku europejskim, malałby udział węglowodorów z Rosji.

Amerykanie mogą także dalej zwiększać efektywność wydobycia surowców ze skał łupkowych i uodpornić się na zmiany cen ropy naftowej. Wtedy będą mogli pozostawić węglowodory na swojej ziemi i korzystać z ich pozytywnego wpływu na gospodarkę.

Najnowsze artykuły