– Wbrew pierwotnym doniesieniom mówiącym o dużej szansie na porozumienie Orlen Lietuva z Lietuvos Gelezinkeliai (litewskimi kolejami) w sprawie stawek kolejowych nie zgodziły się one na obniżenie opłat przewozowych. Tym samym płocki koncern nadal będzie płacić za transport swoich produktów o 30% więcej niż jego konkurenci z innych krajów (np. rafinerie białoruskie) nie mając przy tym żadnej alternatywy w zakresie transportu – ostrzega Piotr Maciążek z Defence24.pl.
– Kilka dni po pojawieniu się informacji o braku porozumienia pomiędzy Orlenem Lietuva i Lietuvos Gelezinkeliai wileński sąd zamroził aktywa pierwszej z wspomnianych spółek warte 8,5 miliona litów (2,46 mln euro). Litewskie Koleje Państwowe twierdzą, że to kwota opłat infrastrukturalnych, którą jest im winna strona polska za okres od początku bieżącego roku. Sytuacja jest więc napięta i świadczy o negatywnym stosunku rządu w Wilnie do kwestii uregulowania trudnej sytuacji w jakiej znalazły się Możejki – informuje. – Strona litewska robi wszystko, by nie pomóc Możejkom w tych obszarach, w których rafineria naprawdę tego potrzebuje. Podejmowane są za to mniej istotne z punktu widzenia Orlenu działania takie jak organizowanie tzw. przerobu usługowego dla rafinerii, o którym wspomina Butkievicius. Niewykluczone, że spółka, która miałaby wedle słów premiera Litwy dostarczać ropę do Możejek i odbierać gotowy produkt jest kontrolowana przez litewski skarb państwa. Innymi słowy na pomocy dla polskiej firmy skorzystałby kapitał litewski.
– Postawa rządu litewskiego jest co najmniej dziwna ponieważ sytuacja największego płatnika podatków na Litwie systematycznie się pogarsza, co będzie miało swoje konsekwencje dla budżetu państwowego i całej -niewielkiej przecież- gospodarki – ocenia Maciążek. – Tymczasem straszak w postaci ewentualnego kupienia Możejek przez Rosjan działa coraz słabiej, Polacy dla których takie rozwiązanie również byłoby groźne mówią coraz częściej po prostu o zamknięciu rafinerii.
Źródło: Defence24.pl