Konflikt pomiędzy PKN Orlen i litewskim rządem gwałtownie narasta od początku bieżącego roku kiedy to prezes płockiego koncernu Jacek Krawiec przedstawił na Komisji Skarbu Państwa dramatyczną sytuację makro i mikroekonomiczną rafinerii w Możejkach (pisałem o tym m.in. tutaj). Gabinet Algirdasa Butkieviciusa w toku „ratowania” wspomnianego zakładu wykonywał rozliczne gesty medialne, które w ostatecznym rozrachunku zawsze okazywały się czekiem bez pokrycia. Najlepszym tego przykładem (choć nie jedynym) jest ostateczne fiasko rozmów związanych z obniżeniem taryf kolejowych dla Orlenu przez litewskie koleje, czy uporczywe unikanie tematu odbudowy słynnego 20 km odcinka torów z rafinerii na Łotwę.
W związku z tym strategia płockiego koncernu w ostatnim czasie koncentruje się na podsycaniu dyskursu medialnego i ukierunkowywania go na sprzedaż bądź zamknięcie Możejek. To środek za pomocą, którego Polacy próbują rozmiękczyć litewskiego partnera. Przecieki o znalezieniu kazachskiego kupca na należący do Orlen Lietuva zakład traktuję właśnie w kategoriach wyżej wspomnianej wojny informacyjnej.
Trudno wyobrazić sobie innego niż Rosjanie kupca na wspomnianą rafinerię, co w kontekście polskich realiów politycznych ma wielkie znaczenie. Jeszcze trudniej wyobrazić sobie, by prezes Jacek Krawiec mógł w najbliższym czasie firmować tak wielką transakcję po wielkim osłabieniu własnej pozycji jakiej doznał w wyniku afery taśmowej.