– Litewski gazoport wbrew pierwotnym planom może nie być operacyjny w grudniu br. Taka sytuacja stawiałaby rząd litewski w trudnym położeniu ze względu na koszty dzierżawy instalacji, konieczność odbioru norweskiego gazu skroplonego wraz z końcem roku, ryzyko wybuchu wojny gazowej w Europie i osłabienie pozycji negocjacyjnej względem Gazpromu. Problemy Wilna rodzą natychmiastowe skojarzenia z opóźniającym się oddaniem do użytku terminala LNG w Świnoujściu – pisze Piotr Maciążek z Defence24.pl.
– Były litewski minister gospodarki Eugenijus Gentvilas informuje o dużych problemach jakie napotyka projekt pływającego terminala regazyfikującego (FSRU), który za kilka dni zacumuje w porcie w Kłajpedzie [1]. Wykonawca gazociągu, który ma połączyć jednostkę z krajową siecią przesyłową, spółka PPS Pipeline Systems GmbH, nie jest w stanie zrealizować zlecenia w zakontraktowanym terminie – podaje publicysta. Dodaje, że z tego tytułu wykonawca musi liczyć się z karami, a możliwe jest jego całkowite wycofanie się z inwestycji.
– Opisywane problemy mają dla Litwy ogromne znaczenie. Po pierwsze, w ich wyniku możliwe jest znaczne przesunięcie w czasie operacyjności FSRU. Jednostka ta jest tymczasem dzierżawiona od norweskiej spółki Hoeght LNG, co wiąże się z wysokimi opłatami – pisze Maciążek. – W grudniu ma rozpocząć się realizacja kontraktu zawartego przez Wilno ze Statoilem na dostawy LNG. Jeśli łącznik pomiędzy pływającym terminalem regazyfikującym a siecią przesyłową nie będzie w pełni sprawny to Litwini mogą mieć problem z jego odbiorem (podobnie jak Polacy z surowcem z Kataru).
– Trzeci istotny aspekt to kwestia potencjalnej wojny gazowej, która może wybuchnąć zimą i uderzyć w kraj nad Niemnem. Gdyby w takiej sytuacji Litwa nie mogła skorzystać z FSRU to mogłoby to poważnie uderzyć w pozycję rządu Algirdasa Butkieviciusa (i znów z podobną sytuacją możemy mieć do czynienia w Polsce) – analogizuje na łamach Defence24.pl.
Źródło: Defence24.pl