Madrjas: Łącznik łowicki nie powstanie?

7 marca 2014, 14:00 Infrastruktura

Wicepremier Elżbieta Bieńkowska zadeklarowała w rozmowie z posłanką PO Iwoną Śledzińską-Katarasińską rezygnację z budowy linii Jaktorów – Łowicz. Kontrowersyjny projekt ma zostać wykreślony z Dokumentu Implementacyjnego do Strategii Transportu – poinformował portal rynek-kolejowy.pl.

– Łódzcy samorządowcy nie widzieli niczego w tym projekcie, co im może pomóc. Uważali, że nikt przy zdrowych zmysłach nie dałby się nabrać na to, że, gdyby go zrealizowano – kosztem ponad 2 mld zł – mógłby zostać zrealizowany inny projekt: kolei dużych prędkości (tzw. linia „Y”) w najbliższych 30. latach – uważa w rozmowie z naszym portalem Jakub Madrjas, redaktor prowadzący portalu rynek-kolejowy.pl.

Bowiem – przypomina Madrjas – łącznik Jaktorów-Łowicz przebiegałby w bliskiej odległości od planowanego wcześniej „igreka” i odpowiadałby na część istniejących potrzeb zwiększenia przepustowości linii kolejowej z Warszawy na zachód, zwłaszcza na odcinku do Sochaczewa.

– Natomiast wielu ekspertów i samorządowców (nie tylko łódzkich) zwracało jednocześnie uwagę na to, że większości problemów wyjazdu z Warszawy na zachód łącznik łowicki by nie rozwiązywał – mówi dalej Madrjas. – Zapychałaby „wiedenkę”, czyli linię nr 1 Warszawa-Katowice, przez Skierniewice. Do Jaktorowa przez Grodzisk jechałyby wówczas wszystkie pociągi do Poznania, Łodzi, Krakowa czy Katowic. W przypadku jakichkolwiek problemów na tej linii Warszawa byłaby zupełnie odcięta kolejowo od Zachodu.

– Liczę na to, jak i wielu specjalistów, że w końcu powstanie to nowe wyjście z Warszawy (linia „Y”), choć będzie zapewne co najmniej dwa razy droższe od łowickiego łącznika – uważa Madrjas. – Bo choć byłaby to inwestycja dużo droższa, rozwiązywałaby więcej problemów. Dawałaby przede wszystkim nowy wyjazd z Warszawy – tym samym dużo większe byłoby udrożnienie przepustowości pociągów z Warszawy na zachód. Dawałoby docelowo dużo krótszy czas jazdy.

Według Madrjasa musimy sobie odpowiedzieć czy znaleziono by na tę inwestycje odpowiednie środki. Natomiast jeśli wicepremier Bieńkowska chce przerzucić na drogi 10 proc. funduszy przeznaczanych pierwotnie na kolej, bo na kolei nie da się wydać tych pieniędzy, to jest to odpowiedź na pytanie dlaczego nie budujemy linii „Y”.