icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Markowski: Koronawirus może być katalizatorem reform górnictwa polskiego

– Koronawirus sprowokuje do zmian modelu zarządzania kopalniami. Zmiana sposobu zarządzania to jedyny sposób na utrzymanie konkurencyjności – powiedział prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa, a także były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za sektor górniczy, dr Jerzy Markowski w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Wyzwanie walki z pandemią pod ziemią

Ograniczenie skali rozprzestrzeniania się koronawirusa jest do rozwiązania na etapie cyklu pracy kopalni, ale rozumianej wyłącznie jako zakład wydobywczy i wzbogacania węgla. Jerzy Markowski podkreślił, że są dwa rozwiązania, jedno mniej radykalne, drugie bardziej. – Mniej radykalne działania polegają na wydłużeniu w czasie dojazdu na miejsce stanowisk pracy poprzez rozluźnienie natężenia osób. Oznacza to, że zjazd na miejsce pracy w kopalni trwa zwykle 15–20 minut, a na dole pracuje 700 osób. Zjazd taki powinien w obecnych warunkach trwać godzinę, a do jednej klatki powinno wchodzić nie 80, a 20 -30 osób. Transport poziomy, a więc kolejki podziemne, nie powinny być zajęte w 100 procentach, a o ok. 50 procent mniej. Średni czas dojazdu takiej kolejki na miejsce pracy to około godziny. W naturalny sposób wydłużyłoby się do drugie tyle. W efekcie efektywny czas pracy kopalni zostałby znacznie skrócony. Jest to rozwiązanie mniej radykalne, co skutkuje mniejszą liczbą pracowników, ale pozwala utrzymać ruch pracy kopalni. Drugie rozwiązanie, bardziej radykalne, oznacza całkowite zarzucenie pracy kopalni i produkcji, a działalność kopalni ogranicza się do jej ochrony przed dewastacją, jak wietrzenie, odprowadzanie wody – powiedział.

Szansa na reformy

Jerzy Markowski podkreślił, że w pierwszym scenariuszu wydobycie węgla może spaść o 50 procent, a w drugim nie będzie go w ogóle. Pozostaje do rozstrzygnięcia pytanie o to, jak długo może funkcjonować taka kopalnia. – W pierwszym wariancie może funkcjonować zawsze. Kopalnia jednak przy niskim wydobyciu nie utrzyma się. W drugim wariancie kopalnia wytrzyma miesiąc, może dwa aż do uruchomienia wydobycia. Obie sytuacje są do wdrożenia. Jednak ktoś musi wziąć na siebie finansowe zobowiązania wobec górników – powiedział Jerzy Markowski.

Były wiceminister gospodarki został zapytany o to, czy koronawirus będzie okazją do przeprowadzenia reform w polskim górnictwie. Jego zdaniem pandemia zweryfikuje faktyczne potrzeby kadrowe górnictwa. – Po epidemii okaże się, ilu pracowników kopalnie faktycznie potrzebują. Kierowałem kopalniami, które zatrudniały 8 tys. ludzi i wydobywały 10 tys. ton węgla na dobę. Kierowałem także kopalniami, które zatrudniały 2 tys. ludzi, a wydobywały 20 tys. ton na dobę. To będzie nauka, która pokaże nam, że utrzymywanie kopalni takich jak KWK Staszic, gdzie 5 tys. ludzi, a ściana wydobywa 800 ton na dobę, nie ma sensu. Należy wydobywać węgiel w tych kopalniach, w których można uzyskać od czterech do nawet 20 tys. ton węgla na dobę. To będzie droga, która wskaże nam kierunek modernizacji górnictwa i kierunki zmian modelu kopalni wymuszone przez wirusa – podkreślił Jerzy Markowski.

Opracował Bartłomiej Sawicki 

Baca-Pogorzelska: Koronawirus uderzył w węgiel na całym świecie. Będzie gorzej

– Koronawirus sprowokuje do zmian modelu zarządzania kopalniami. Zmiana sposobu zarządzania to jedyny sposób na utrzymanie konkurencyjności – powiedział prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa, a także były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za sektor górniczy, dr Jerzy Markowski w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Wyzwanie walki z pandemią pod ziemią

Ograniczenie skali rozprzestrzeniania się koronawirusa jest do rozwiązania na etapie cyklu pracy kopalni, ale rozumianej wyłącznie jako zakład wydobywczy i wzbogacania węgla. Jerzy Markowski podkreślił, że są dwa rozwiązania, jedno mniej radykalne, drugie bardziej. – Mniej radykalne działania polegają na wydłużeniu w czasie dojazdu na miejsce stanowisk pracy poprzez rozluźnienie natężenia osób. Oznacza to, że zjazd na miejsce pracy w kopalni trwa zwykle 15–20 minut, a na dole pracuje 700 osób. Zjazd taki powinien w obecnych warunkach trwać godzinę, a do jednej klatki powinno wchodzić nie 80, a 20 -30 osób. Transport poziomy, a więc kolejki podziemne, nie powinny być zajęte w 100 procentach, a o ok. 50 procent mniej. Średni czas dojazdu takiej kolejki na miejsce pracy to około godziny. W naturalny sposób wydłużyłoby się do drugie tyle. W efekcie efektywny czas pracy kopalni zostałby znacznie skrócony. Jest to rozwiązanie mniej radykalne, co skutkuje mniejszą liczbą pracowników, ale pozwala utrzymać ruch pracy kopalni. Drugie rozwiązanie, bardziej radykalne, oznacza całkowite zarzucenie pracy kopalni i produkcji, a działalność kopalni ogranicza się do jej ochrony przed dewastacją, jak wietrzenie, odprowadzanie wody – powiedział.

Szansa na reformy

Jerzy Markowski podkreślił, że w pierwszym scenariuszu wydobycie węgla może spaść o 50 procent, a w drugim nie będzie go w ogóle. Pozostaje do rozstrzygnięcia pytanie o to, jak długo może funkcjonować taka kopalnia. – W pierwszym wariancie może funkcjonować zawsze. Kopalnia jednak przy niskim wydobyciu nie utrzyma się. W drugim wariancie kopalnia wytrzyma miesiąc, może dwa aż do uruchomienia wydobycia. Obie sytuacje są do wdrożenia. Jednak ktoś musi wziąć na siebie finansowe zobowiązania wobec górników – powiedział Jerzy Markowski.

Były wiceminister gospodarki został zapytany o to, czy koronawirus będzie okazją do przeprowadzenia reform w polskim górnictwie. Jego zdaniem pandemia zweryfikuje faktyczne potrzeby kadrowe górnictwa. – Po epidemii okaże się, ilu pracowników kopalnie faktycznie potrzebują. Kierowałem kopalniami, które zatrudniały 8 tys. ludzi i wydobywały 10 tys. ton węgla na dobę. Kierowałem także kopalniami, które zatrudniały 2 tys. ludzi, a wydobywały 20 tys. ton na dobę. To będzie nauka, która pokaże nam, że utrzymywanie kopalni takich jak KWK Staszic, gdzie 5 tys. ludzi, a ściana wydobywa 800 ton na dobę, nie ma sensu. Należy wydobywać węgiel w tych kopalniach, w których można uzyskać od czterech do nawet 20 tys. ton węgla na dobę. To będzie droga, która wskaże nam kierunek modernizacji górnictwa i kierunki zmian modelu kopalni wymuszone przez wirusa – podkreślił Jerzy Markowski.

Opracował Bartłomiej Sawicki 

Baca-Pogorzelska: Koronawirus uderzył w węgiel na całym świecie. Będzie gorzej

Najnowsze artykuły