Najważniejsze informacje dla biznesu

Martwa cisza w Ministerstwie Zdrowia

Dlaczego w XXI wieku, w środku Europy, pneumokoki zabiły małego Jasia na oczach bezradnych lekarzy? Echo rozpaczy jego ojca wciąż odbija się od ścian szpitala, a powinno rozbrzmiewać w Ministerstwa Zdrowia. Ale tam słychać tylko ciszę.

W szpitalnej izbie, gdzie światło lamp odbija się od białych kafli jak od tafli lodu, leży Jasiek. Dwa lata życia, trzy dawki szczepionki, jeden system ochrony zdrowia, który miał go ochronić. Wokół niego krążą pielęgniarki, lekarze, rodzice – wszyscy wpatrzeni w monitory, jakby szukali na nich odpowiedzi, której nie potrafi udzielić nikt w ministerialnych gabinetach. Tylko jedno pytanie: dlaczego umarł?

Jasiek był zdrowym chłopcem. Grał w piłkę, kopał mocniej od Lewandowskiego. W jego domu szczepienia były świętością – rodzice ufali, że państwo wie, co robi. Gdy pojawiła się gorączka, nikt nie podejrzewał tragedii.

– „To pewnie grypa” – mówiła sąsiadka.

– „Może przeciągnął się na placu zabaw” – powtarzał ojciec, próbując ukryć niepokój.

Ale gorączka nie mijała, ból narastał, a Jasiek, dotąd nie do zdarcia, leżał bez sił, wbijając wzrok w sufit. Dłużej nie można było czekać. Rodzice wezwali karetkę.

W szpitalu lekarze początkowo nie potrafili postawić diagnozy. Chłopiec dotychczas zdrowy,
szczepiony zgodnie z Programem Szczepień Ochronnych (PSO) trzema dawkami PCV10. W końcu doszli. Rodzaj zakażenia pneumokokowego: martwicze zapalenie płuc z posocznicą. Objawy: przyspieszony oddech i akcja serca, uogólnione obrzęki, gorączka. Wyniki badań mikrobiologicznych były jak wyrok – Streptococcus pneumoniae, serotyp 19A.

Ten sam, którego nie obejmuje refundowana szczepionka PCV10, ta sama, którą Jasiek otrzymał trzy razy, zgodnie z kalendarzem obowiązkowych szczepień. W Polsce, kraju Unii Europejskiej, w XXI wieku.

Dlaczego było bezbronne?

Antybiotyki kapały do żyły. Gorączka spadła po dwóch dniach, ból po trzech. Rodzice łudzili się, że najgorsze za nimi. Ale bakteria była szybsza. Zaatakowała kolejne narządy. Sepsa rozlała się po ciele, jakby chciała udowodnić, że żaden papierowy program profilaktyki nie powstrzyma jej marszu. Potem przyszły powikłania neurologiczne. Jasiek, który jeszcze niedawno gadał jak najęty, przestał mówić, potem przestał oddychać samodzielnie.

Ojciec stał przy łóżku, ściskając dłoń syna, powtarzając jedno pytanie: „Dlaczego umarł?”.

W korytarzu szpitalnym echo tych słów odbijało się jeszcze długo po tym, jak lekarze stwierdzili zgon.

Śmierć Jaśka nie była statystyką. Była oskarżeniem. Była pytaniem, które rozbrzmiewa w każdym polskim domu: dlaczego, mimo szczepienia dziecko, było bezbronne? Kto odpowiada za to, że refundowana szczepionka nie chroni przed dominującymi dziś serotypami – 19A, 3, 22F? Czy Ministerstwo Zdrowia planuje zmianę polityki refundacyjnej w kierunku nowszych szczepionek przeciwko pneumokokom?

Cisza…

Takie pytania skierowaliśmy do Ministerstwa Zdrowia, a konkretnie do Joanny Kujawy, naczelnika Wydziału Zdrowia Środowiskowego w Departamencie Zdrowia Publicznego. To jedna z najbardziej doświadczonych urzędniczek w resorcie zdrowia, specjalizująca się w szczepieniach obowiązkowych.

Polscy wakcynolodzy mówią o niej, że kolejne rządy upadają a ona trwa, że jest jak Windows XP w zapyziałym urzędzie – niby przestarzały, ale działa. Dlatego nikt go wymienia.

Okazało się, że Pani Kujawa rzeczywiście tak działa, bo odpowiedziała:

„Uprzejmie proszę korespondencję przekierować do komórki odpowiedzialnej za kontakt z mediami tj. Biura Komunikacji.”

Skierowaliśmy zatem pytania właśnie tam, adresując je jednak bezpośrednio do minister zdrowia – Izabeli Leszczyny.

Ale stamtąd nawet zdawkowa odpowiedź nie nadeszła. Zapadła cisza. Tak, jakby nie było tematu.

A przecież Jasiek był, istniał. W raporcie szpitalnym opisano go jako dwuletniego chłopca z nieobciążonym wywiadem chorobowym, szczepionego zgodnie z PSO trzema dawkami PCV10, którego zabił serotyp 19A.

A ministerstwo milczy.

Niestety nie chroni

Oczywiście żadna odpowiedź, żaden raport, żadna tabela nie odda tego, co przeżyli jego rodzice, co przeżyło dziecko, które tygodniami walczyło z bólem, gorączką i strachem.

Ale warto wyciągnąć na światło dzienne fakty, które mówią same za siebie i w sumie nie wymagają komentarza Ministerstwa Zdrowia.

Według danych Państwowego Zakładu Higieny (PZH) na przestrzeni kilku ostatnich lat liczba przypadków Inwazyjnej Choroby Pneumokokowej (IChP) stale rośnie. W 2024 r. było zaraportowanych o 20 proc. więcej przypadków (3515), niż w 2023 roku (2911). Co więcej do końca marca 2025 r. liczba przypadków IChP była już o 7 proc. wyższa niż liczba zachorowań w analogicznym okresie w 2024 r. (odpowiednio: 1 316, 1 226).

W 2024 r. zaraportowano w Polsce 2 zgony dzieci w wieku do 2 lat, wywołane przez serotypy: 11A i 19A. Oba nie występują w szczepionce 10-walentnej (PCV10),

Prof. Waleria Hryniewicz z Krajowego Ośrodka Referencyjnego ds. Diagnostyki Bakteryjnych Zakażeń Ośrodkowego Układu Nerwowego w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” podkreśla:

„W polskim kalendarzu szczepień dzieci nadal mamy tylko 10-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom. Niestety nie chroni ona przed dwoma najgroźniejszymi serotypami bakterii”.

Wysoka zjadliwość

Według wszelkich, dostępnych ekspertyz ta szczepionka chroni dzieci przed 2,3 proc. przypadków inwazyjnej choroby pneumokokowej (IChP). Tymczasem PCV13 – dostępna na rynku prywatnym – daje ochronę w 54 proc. przypadków, PCV15 – 60,9 proc. a najnowsza PCV20 – w 69 proc. Wszystkie trzy chronią przed serotypem, który zabił Jasia, ale nie są refundowane.

Prof. Teresa Jackowska, prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, mówi portalowi termedia.pl wprost:

„Serotyp 19A jest jednym z głównych sprawców zakażeń pneumokokowych w Polsce. Jego wysoka zjadliwość i zdolność do unikania odpowiedzi immunologicznej sprawiają, że jest szczególnie niebezpieczny dla dzieci i osób starszych. Dlatego rekomendujemy stosowanie szczepionek obejmujących ten serotyp”.

Serotyp 19A to nie tylko najczęstszy, ale i najbardziej antybiotykooporny szczep.

Prof. Aneta Nitsch-Osuch, kierownik Zakładu Medycyny Społecznej i Zdrowia Publicznego WUM w wywiadzie dla serwisu cowzdrowiu.pl ostrzega:
„Zakażonego takim wieloopornym serotypem pacjenta trudno jest leczyć. Nie działają leki standardowo zlecane, a terapia trwa długo i może okazać się nieskuteczna”.

Ekonomiczne samobójstwo

To nie są teoretyczne zagrożenia. To tygodnie, a czasem miesiące walki o życie dziecka. To powikłania, trwałe uszkodzenia, niepełnosprawność – i koszty społeczne, których nikt nie liczy. Ale Ministerstwo Zdrowia od lat wybiera tańszą opcję. Skutek? Około 30 proc. rodziców kupuje płatne szczepionki, by lepiej chronić swoje dzieci i – de facto – odciążyć system.

– Według naszych szacunków roczne oszczędności na tańszej szczepionce mogą sięgać 20 mln zł, a koszty leczenia powikłań IChP są dziesięć razy wyższe. To nie jest polityka zdrowotna – to ekonomiczne samobójstwo – komentuje jeden z ekspertów, zastrzegający sobie anonimowość, by nie podpaść państwowym urzędnikom.

Ministerstwo Zdrowia od lat ignoruje rekomendacje ekspertów, dane epidemiologiczne i dramatyczne historie rodzin. Polskie Towarzystwo Pediatryczne, Polskie Towarzystwo Wakcynologii, Ogólnopolski Program Zwalczania Chorób Infekcyjnych od dawna alarmują, że program szczepień przeciwko pneumokokom wymaga natychmiastowej rewizji.

Brak odwagi

W ministerialnych gabinetach niewygodne statystyki są chowane w szufladach, a te mniej aktualne wykorzystywane do mydlenia oczu kolejnym ministrom. Można je ułożyć w wykresy, można napisać, że „wprowadzenie szczepień PCV10 znacznie zmniejszyło liczbę zakażeń wywołanych przez serotypy szczepionkowe”.

Ale na oddziale szpitalnym, gdzie leżał Jasiek, nikt nie pytał o wykresy. Tam liczyły się tylko oddechy, puls, nadzieja. Tam śmierć nie była statystyką, lecz osobistą katastrofą lekarzy i pielęgniarek. Koszmarem rodziców.

Jeden z lekarzy, który był świadkiem śmierci Jaśka, tak zakończył tę historię:

„Widziałem śmierć tego dzieciaka. Widziałem, jak system, który miał go chronić, zawiódł. Widziałem, jak urzędnicy chowają głowy w piasek, jakby nie słyszeli krzyku ojca. Nie dałem rady” – podsumował.

A potem dodał: „Niech każdy, kto decyduje o programie szczepień, stanie choć raz przy łóżku dziecka, które umiera, bo państwo wybrało tańszą, mniej skuteczną szczepionkę”.

Jasiek nie wróci. Ale jego historia powinna być przestrogą. Każdy kolejny dzień zwłoki, każdy podpis pod przestarzałym programem szczepień, każda decyzja o zakupie tańszej szczepionki to nie tylko polityka zdrowotna – to wyrok dla kolejnych dzieci. W Polsce, kraju, który stać na nowoczesne szczepionki, ale nie stać na odwagę, by przyznać się do błędu.

W szpitalnej izbie, gdzie światło lamp odbija się od białych kafli jak od tafli lodu, łóżko Jaśka jest już puste. Ale pytania pozostały. I pozostaną, dopóki ktoś wreszcie nie odpowie: dlaczego?

UWAGA: Historia zmarłego dziecka jest oparta na faktach. Jednakże w trosce o dobro i bezpieczeństwo rodziny wszelkie dane, mogące prowadzić do identyfikacji osób i zdarzeń, zostały całkowicie zmienione.





Dlaczego w XXI wieku, w środku Europy, pneumokoki zabiły małego Jasia na oczach bezradnych lekarzy? Echo rozpaczy jego ojca wciąż odbija się od ścian szpitala, a powinno rozbrzmiewać w Ministerstwa Zdrowia. Ale tam słychać tylko ciszę.

W szpitalnej izbie, gdzie światło lamp odbija się od białych kafli jak od tafli lodu, leży Jasiek. Dwa lata życia, trzy dawki szczepionki, jeden system ochrony zdrowia, który miał go ochronić. Wokół niego krążą pielęgniarki, lekarze, rodzice – wszyscy wpatrzeni w monitory, jakby szukali na nich odpowiedzi, której nie potrafi udzielić nikt w ministerialnych gabinetach. Tylko jedno pytanie: dlaczego umarł?

Jasiek był zdrowym chłopcem. Grał w piłkę, kopał mocniej od Lewandowskiego. W jego domu szczepienia były świętością – rodzice ufali, że państwo wie, co robi. Gdy pojawiła się gorączka, nikt nie podejrzewał tragedii.

– „To pewnie grypa” – mówiła sąsiadka.

– „Może przeciągnął się na placu zabaw” – powtarzał ojciec, próbując ukryć niepokój.

Ale gorączka nie mijała, ból narastał, a Jasiek, dotąd nie do zdarcia, leżał bez sił, wbijając wzrok w sufit. Dłużej nie można było czekać. Rodzice wezwali karetkę.

W szpitalu lekarze początkowo nie potrafili postawić diagnozy. Chłopiec dotychczas zdrowy,
szczepiony zgodnie z Programem Szczepień Ochronnych (PSO) trzema dawkami PCV10. W końcu doszli. Rodzaj zakażenia pneumokokowego: martwicze zapalenie płuc z posocznicą. Objawy: przyspieszony oddech i akcja serca, uogólnione obrzęki, gorączka. Wyniki badań mikrobiologicznych były jak wyrok – Streptococcus pneumoniae, serotyp 19A.

Ten sam, którego nie obejmuje refundowana szczepionka PCV10, ta sama, którą Jasiek otrzymał trzy razy, zgodnie z kalendarzem obowiązkowych szczepień. W Polsce, kraju Unii Europejskiej, w XXI wieku.

Dlaczego było bezbronne?

Antybiotyki kapały do żyły. Gorączka spadła po dwóch dniach, ból po trzech. Rodzice łudzili się, że najgorsze za nimi. Ale bakteria była szybsza. Zaatakowała kolejne narządy. Sepsa rozlała się po ciele, jakby chciała udowodnić, że żaden papierowy program profilaktyki nie powstrzyma jej marszu. Potem przyszły powikłania neurologiczne. Jasiek, który jeszcze niedawno gadał jak najęty, przestał mówić, potem przestał oddychać samodzielnie.

Ojciec stał przy łóżku, ściskając dłoń syna, powtarzając jedno pytanie: „Dlaczego umarł?”.

W korytarzu szpitalnym echo tych słów odbijało się jeszcze długo po tym, jak lekarze stwierdzili zgon.

Śmierć Jaśka nie była statystyką. Była oskarżeniem. Była pytaniem, które rozbrzmiewa w każdym polskim domu: dlaczego, mimo szczepienia dziecko, było bezbronne? Kto odpowiada za to, że refundowana szczepionka nie chroni przed dominującymi dziś serotypami – 19A, 3, 22F? Czy Ministerstwo Zdrowia planuje zmianę polityki refundacyjnej w kierunku nowszych szczepionek przeciwko pneumokokom?

Cisza…

Takie pytania skierowaliśmy do Ministerstwa Zdrowia, a konkretnie do Joanny Kujawy, naczelnika Wydziału Zdrowia Środowiskowego w Departamencie Zdrowia Publicznego. To jedna z najbardziej doświadczonych urzędniczek w resorcie zdrowia, specjalizująca się w szczepieniach obowiązkowych.

Polscy wakcynolodzy mówią o niej, że kolejne rządy upadają a ona trwa, że jest jak Windows XP w zapyziałym urzędzie – niby przestarzały, ale działa. Dlatego nikt go wymienia.

Okazało się, że Pani Kujawa rzeczywiście tak działa, bo odpowiedziała:

„Uprzejmie proszę korespondencję przekierować do komórki odpowiedzialnej za kontakt z mediami tj. Biura Komunikacji.”

Skierowaliśmy zatem pytania właśnie tam, adresując je jednak bezpośrednio do minister zdrowia – Izabeli Leszczyny.

Ale stamtąd nawet zdawkowa odpowiedź nie nadeszła. Zapadła cisza. Tak, jakby nie było tematu.

A przecież Jasiek był, istniał. W raporcie szpitalnym opisano go jako dwuletniego chłopca z nieobciążonym wywiadem chorobowym, szczepionego zgodnie z PSO trzema dawkami PCV10, którego zabił serotyp 19A.

A ministerstwo milczy.

Niestety nie chroni

Oczywiście żadna odpowiedź, żaden raport, żadna tabela nie odda tego, co przeżyli jego rodzice, co przeżyło dziecko, które tygodniami walczyło z bólem, gorączką i strachem.

Ale warto wyciągnąć na światło dzienne fakty, które mówią same za siebie i w sumie nie wymagają komentarza Ministerstwa Zdrowia.

Według danych Państwowego Zakładu Higieny (PZH) na przestrzeni kilku ostatnich lat liczba przypadków Inwazyjnej Choroby Pneumokokowej (IChP) stale rośnie. W 2024 r. było zaraportowanych o 20 proc. więcej przypadków (3515), niż w 2023 roku (2911). Co więcej do końca marca 2025 r. liczba przypadków IChP była już o 7 proc. wyższa niż liczba zachorowań w analogicznym okresie w 2024 r. (odpowiednio: 1 316, 1 226).

W 2024 r. zaraportowano w Polsce 2 zgony dzieci w wieku do 2 lat, wywołane przez serotypy: 11A i 19A. Oba nie występują w szczepionce 10-walentnej (PCV10),

Prof. Waleria Hryniewicz z Krajowego Ośrodka Referencyjnego ds. Diagnostyki Bakteryjnych Zakażeń Ośrodkowego Układu Nerwowego w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” podkreśla:

„W polskim kalendarzu szczepień dzieci nadal mamy tylko 10-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom. Niestety nie chroni ona przed dwoma najgroźniejszymi serotypami bakterii”.

Wysoka zjadliwość

Według wszelkich, dostępnych ekspertyz ta szczepionka chroni dzieci przed 2,3 proc. przypadków inwazyjnej choroby pneumokokowej (IChP). Tymczasem PCV13 – dostępna na rynku prywatnym – daje ochronę w 54 proc. przypadków, PCV15 – 60,9 proc. a najnowsza PCV20 – w 69 proc. Wszystkie trzy chronią przed serotypem, który zabił Jasia, ale nie są refundowane.

Prof. Teresa Jackowska, prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, mówi portalowi termedia.pl wprost:

„Serotyp 19A jest jednym z głównych sprawców zakażeń pneumokokowych w Polsce. Jego wysoka zjadliwość i zdolność do unikania odpowiedzi immunologicznej sprawiają, że jest szczególnie niebezpieczny dla dzieci i osób starszych. Dlatego rekomendujemy stosowanie szczepionek obejmujących ten serotyp”.

Serotyp 19A to nie tylko najczęstszy, ale i najbardziej antybiotykooporny szczep.

Prof. Aneta Nitsch-Osuch, kierownik Zakładu Medycyny Społecznej i Zdrowia Publicznego WUM w wywiadzie dla serwisu cowzdrowiu.pl ostrzega:
„Zakażonego takim wieloopornym serotypem pacjenta trudno jest leczyć. Nie działają leki standardowo zlecane, a terapia trwa długo i może okazać się nieskuteczna”.

Ekonomiczne samobójstwo

To nie są teoretyczne zagrożenia. To tygodnie, a czasem miesiące walki o życie dziecka. To powikłania, trwałe uszkodzenia, niepełnosprawność – i koszty społeczne, których nikt nie liczy. Ale Ministerstwo Zdrowia od lat wybiera tańszą opcję. Skutek? Około 30 proc. rodziców kupuje płatne szczepionki, by lepiej chronić swoje dzieci i – de facto – odciążyć system.

– Według naszych szacunków roczne oszczędności na tańszej szczepionce mogą sięgać 20 mln zł, a koszty leczenia powikłań IChP są dziesięć razy wyższe. To nie jest polityka zdrowotna – to ekonomiczne samobójstwo – komentuje jeden z ekspertów, zastrzegający sobie anonimowość, by nie podpaść państwowym urzędnikom.

Ministerstwo Zdrowia od lat ignoruje rekomendacje ekspertów, dane epidemiologiczne i dramatyczne historie rodzin. Polskie Towarzystwo Pediatryczne, Polskie Towarzystwo Wakcynologii, Ogólnopolski Program Zwalczania Chorób Infekcyjnych od dawna alarmują, że program szczepień przeciwko pneumokokom wymaga natychmiastowej rewizji.

Brak odwagi

W ministerialnych gabinetach niewygodne statystyki są chowane w szufladach, a te mniej aktualne wykorzystywane do mydlenia oczu kolejnym ministrom. Można je ułożyć w wykresy, można napisać, że „wprowadzenie szczepień PCV10 znacznie zmniejszyło liczbę zakażeń wywołanych przez serotypy szczepionkowe”.

Ale na oddziale szpitalnym, gdzie leżał Jasiek, nikt nie pytał o wykresy. Tam liczyły się tylko oddechy, puls, nadzieja. Tam śmierć nie była statystyką, lecz osobistą katastrofą lekarzy i pielęgniarek. Koszmarem rodziców.

Jeden z lekarzy, który był świadkiem śmierci Jaśka, tak zakończył tę historię:

„Widziałem śmierć tego dzieciaka. Widziałem, jak system, który miał go chronić, zawiódł. Widziałem, jak urzędnicy chowają głowy w piasek, jakby nie słyszeli krzyku ojca. Nie dałem rady” – podsumował.

A potem dodał: „Niech każdy, kto decyduje o programie szczepień, stanie choć raz przy łóżku dziecka, które umiera, bo państwo wybrało tańszą, mniej skuteczną szczepionkę”.

Jasiek nie wróci. Ale jego historia powinna być przestrogą. Każdy kolejny dzień zwłoki, każdy podpis pod przestarzałym programem szczepień, każda decyzja o zakupie tańszej szczepionki to nie tylko polityka zdrowotna – to wyrok dla kolejnych dzieci. W Polsce, kraju, który stać na nowoczesne szczepionki, ale nie stać na odwagę, by przyznać się do błędu.

W szpitalnej izbie, gdzie światło lamp odbija się od białych kafli jak od tafli lodu, łóżko Jaśka jest już puste. Ale pytania pozostały. I pozostaną, dopóki ktoś wreszcie nie odpowie: dlaczego?

UWAGA: Historia zmarłego dziecka jest oparta na faktach. Jednakże w trosce o dobro i bezpieczeństwo rodziny wszelkie dane, mogące prowadzić do identyfikacji osób i zdarzeń, zostały całkowicie zmienione.





Najnowsze artykuły