BezpieczeństwoWszystko

Mazur: Donauwörth liczy na wygranie polskiego przetargu na śmigłowce

AW189

KOMENTARZ

Bogusław Mazur

Dziennikarz i publicysta

„Czy polskie śmigłowce bojowe będą pochodzić z Donauwörth” – pyta już w tytule swego artykułu „Augsburger Allgemeine”. Okazuje się, że za tzw. francuską ofertą na produkcję śmigłowców dla polskiej armii stoi niemiecki zakład, który z nadzieją czeka na zlecenie z MON. A wydawało się, że polskie śmigłowce dla polskiej armii miały pochodzić z Polski?

Jednak w artykule „Augsburger Allgemeine” stoi jak byk, że o warte ok. 12 mld zł zlecenie dla polskiego wojska ubiega się Airbus Helikopters z siedzibą w Donauwörth. Co potwierdza rzecznik też firmy. Jeżeli więc „polskie” śmigłowce mają pochodzić z Donauwörth, to znaczy, że nie będą pochodzić z zakładu usytuowanego w Polsce. A to stawia przetarg w nowym świetle.

Przypomnijmy, że 9 kwietnia br. odbyło się wspólne posiedzenie parlamentarnych zespołów ds. Wojska Polskiego i ds. Polskiego Przemysłu Obronnego. Posiedzenie dotyczyło znaczenia dostaw śmigłowców  wielozadaniowych  dla  polskiej  armii  na  gospodarczy  rozwój  regionu  podkarpackiego, łódzkiego i lubelskiego. Swoje opinie przedstawili prezesi dwóch firm zabiegających o kontrakt z MON: PZL-Świdnik (koncern AgustaWestland) i PZL-Mielec (koncern Sikorsky). Nie pojawił się trzeci konkurent, przedstawiciel Airbus Helicopters.

Nieobecność reprezentanta Airbus Helikopters staje się zrozumiała. Prezesi PZL-Świdnik i PZL-Mielec dużo mówili o swych zakładach, o tysiącach zatrudnionych i perspektywach zatrudniania kolejnych tysięcy, o dziesiątkach (PZL-Mielec) i setkach (PZL-Świdnik) kooperantów, o wartych setki milionów złotych inwestycjach i płaconych do polskiego budżetu słonych podatkach, o znaczeniu produkcji prowadzonej w kraju dla systemu obrony i rozwoju rodzimego przemysłu lotniczego.

A o czym mógłby mówić francusko-niemiecki oferent? O świeżo otwartym z wielką pompą biurze w Łodzi, w którym zatrudnił 10 inżynierów? A może o mocach produkcyjnych fabryki w bawarskim Donauwörth? Czy też zapowiadać błyskawiczne wybudowanie fabryki w Polsce i pobicie wszelkich rekordów świata we wznoszeniu murów, wyposażeniu, przeszkoleniu pracowników i uruchomieniu „produkcji”?

Słowo „produkcja” jest tu celowo ujęte w cudzysłów, bo jedyne co mógłby zrobić w Polsce Airbus Helicopters, to wybudować w ciągu 2-3 lat montownię. Niemiecki zakład produkowałby więc śmigłowce w częściach, a zakład w Polsce jedynie składałby je w całość. Do czasu zakończenia kontraktu z polską armią. Nie trzeba wybitnej inteligencji aby domyślić się, co stałoby się z montownią klocków po zakończeniu kontraktu.

Wieści z Donauwörth wskazują, że MON może wybrać ofertę jednej z dwóch firm posiadających realne zaplecze produkcyjno-technologiczne w Polsce, prowadzących tu i teraz działalność gospodarczą i dających perspektywę rozwoju przemysłu lotniczego w Polsce. Albo ofertę autorstwa firmy, która realnie w Polsce nie istnieje, za to ma zakład w Niemczech, w którym wszyscy zatarliby ręce z radości i podkasali rękawy uruchamiając produkcję śmigłowców za polskie pieniądze.

Zastanawiające w tym wszystkim jest jedno – że informacja o niemieckim zakładzie i jego gotowości dopiero teraz dotarła do opinii publicznej. Bo wcześniej jakoś kojarzono produkcję Airbus Helicopters z Francją. Co niby wydaje się obojętne, ale nie do końca. Informacja o zakładzie w Donauwörth może jakoś tłumaczyć dziwne manewry MON w innym przetargu, a mianowicie na zakup pocisków manewrujących dla nowych okrętów podwodnych. Na stole nadal leży doskonała francuska oferta zakupu ich okrętów z takimi pociskami i kodami źródłowymi, umożlwiającymi samodzielne dysponowanie bronią. Nadal, bo po przyszłorocznych wyborach prezydenckich we Francji może zostać wycofana. Jednak resort obrony dopytuje Amerykanów, czy byliby skłonni sprzedać swoje Tomahawki. A tak się jakoś składa, że Niemcy oferują nam okręty bez pocisków manewrujących. Przypadek?

Teraz zasłona dymna zaczyna się rozwiewać, ukazując teatr działań przetargowych w nowym świetle. I nie ma co ukrywać – wygranie przetargu przez Airbus Helicopters będzie – mówiąc bardzo delikatnie – dziwaczne. Ciekawe więc, czy wicepremier i szef resortu obrony Tomasz Siemoniak będzie chciał taką decyzją obciążać swoją, jakże przebojową karierę. Jest to zbyt inteligentny polityk, aby nie zdawać sobie sprawy z ryzyka wyboru, który głosów w wyborach nie przysporzy, a nawet wręcz przeciwnie.


Powiązane artykuły

Bojowy wóz piechoty ASCOD 2 oferowany państwom bałtyckim, foto: gdls.com

Brytyjski Ajax w grze o polski kontrakt na ciężki bojowy wóz piechoty

Polska rozważa zakup 700 ciężkich bojowych wozów piechoty. Mają one uzupełnić lub częściowo zastąpić obecne konstrukcje. Do grona zagranicznych oferentów...
Prezydent USA Donald Trump przemawia podczas wydarzenia w Centrum Sztuk Widowiskowych im. Johna F. Kennedy'ego w Waszyngtonie, D.C., USA. PAP/EPA

USA nie przewidują rychłego końca wojny po szczycie Trump-Putin

Sekretarz stanu USA Marco Rubio nie spodziewa się rychłego zakończenia inwazji Rosji na Ukrainę. – Kompleksowe rozwiązanie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego zajmie...
Prezydent RP Karol Nawrocki, wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz i mianowany na stopień generała brygady, szef Pionu Operacyjnego ds. NATO pułkownik Mieczysław Malec, foto: PAP/Leszek Szymański

Ośmiu nowych generałów w Wojsku Polskim

W przeddzień Święta Wojska Polskiego prezydent Karol Nawrocki wręczył w Belwederze akty mianowania na stopnie generalskie ośmiu oficerom Wojska Polskiego....

Udostępnij:

Facebook X X X