Inwestorzy, do których zaliczają się największe państwowe koncerny energetyczne, szykują projekty morskich farm wiatrowych na Bałtyku. Aby jednak możliwe było ich wybudowanie, konieczne jest przyjęcie odpowiednich regulacji. O tym, kiedy można się ich spodziewać, w rozmowie z portalem Gramwzielone.pl opowiedział Andrzej Kaźmierski, dyrektor Departamentu Energii Odnawialnej i Rozproszonej w Ministerstwie Energii.
Zdaniem branży wiatrowej, do 2030 roku w polskiej części Morza Bałtyckiego mogą powstać farmy wiatrowej o łącznej mocy nawet ok. 10 GW, co dałoby krajowej gospodarce inwestycje mogące sięgnąć 20 mld euro. Liczone w gigawatach projekty morskich farm wiatrowych szykują m.in. Polenergia do spółki z norweskim Equinorem, a także państwowe koncerny – PGE czy Orlen. Aby jednak budowa pierwszych wiatraków na polskim Bałtyku stała się realna, konieczne jest wdrożenie odpowiednich mechanizmów wsparcia dających inwestorom gwarancje sprzedaży energii. Bez tych gwarancji trudno będzie o bankowe finansowanie i podjęcie finalnych decyzji inwestycyjnych.
Ministerstwo Energii sugerowało wcześniej, że polski sektor morskiej energetyki wiatrowej chce wesprzeć w ramach dedykowanego systemu wsparcia i w tym celu przygotuje osobną ustawę. Potwierdza to w rozmowie z portalem Gramwzielone.pl Andrzej Kaźmierski, dyrektor Departamentu Energii Odnawialnej i Rozproszonej w Ministerstwie Energii, zapewniając, że ME pracuje już nad projektem stosownej ustawy.
– Morska energetyka wiatrowa jest dla nas istotnym elementem miksu energetycznego w przyszłości. Niewątpliwie potrzebujemy dużo takiej energii, ale na dobrych warunkach. To znaczy, że musi myć na jasnych i trwałych zasadach, łatwych do zrealizowania dla inwestora. Z drugiej strony tej energii potrzebujemy szybko, a mamy dość skomplikowaną sytuację prawną – mówi w rozmowie z Gramwzielone.pl dyrektor Kaźmierski.
Przedstawiciel Ministerstwa Energii zaznacza, że finalny kształt regulacji dla offshore będzie zależeć od zapisów powstającego planu zagospodarowania obszarów morskich. – Pracujemy w tej chwili nad ustawą. Wiele zależy od planu zagospodarowania obszarów morskich. To wyznacza i warunki pracy w samych miejscach instalacji jak też warunki prowadzenia sieci, jak też przede wszystkim sam rozmiar. Dopiero wtedy będziemy w stanie zapewnić jasny i adekwatny sposób wspierania morskiej energetyki wiatrowej – mówi Andrzej Kaźmierski. Ministerstwo Energii może przedstawić projekt regulacji dla morskiej energetyki wiatrowej jeszcze w tym roku, jednak przyjęcia ustawy sektor wiatrowy może spodziewać się dopiero w przyszłym roku
– Jak tylko będzie to możliwe, chcielibyśmy główne zasady opublikować – może pod koniec tego roku, może na początku kolejnego; zacząć nad nimi debatę, zacząć proces prenotyfikacji w Komisji Europejskiej i na koniec przyszłego roku mieć ustawę, która umożliwi inwestorom rozpoczęcie realizacji najbardziej zaawansowanych projektów – zaznacza dyrektor Kaźmierski. – Te projekty są rozpoczęte, ale chcemy zapewnić bezpieczeństwo ich prowadzenia, a potencjalnym następnym inwestorom wejście w temat, przygotowanie się do aukcji z naprawdę dobrą ofertą. Nam chodzi o dobrą i tanią ofertę – dodaje.
W zaprezentowanym ostatnio projekcie rządowej strategii energetycznej „Polityka energetyczna Polski do 2040 r.” Ministerstwo Energii przyjmuje, że w roku 2030 w naszej części Morza Bałtyckiego będziemy mieć już farmy wiatrowe o mocy 4,6 GW, w roku 2035 – 6,1 GW, a w roku 2040 – 10,3 GW. Morskie wiatraki mają wyprodukować w roku 2030 ok. 17,1 TWh energii elektrycznej, a 10 lat później już 41,1 TWh, odpowiadając wówczas za 17,7 proc. krajowego miksu wytwarzania. Średni współczynnik wykorzystania mocy nominalnej morskich wiatraków ma według resortu energii wynieść wówczas ponad 45 proc.
Jak dowiadujemy się z „Polityki energetycznej Polski do 2040 r.”, w ten sposób morskie wiatraki mają zająć w polskim miksie energetycznym miejsce wiatraków na lądzie, których znaczenie rząd chce ograniczać – z poziomu zainstalowanych mocy ok. 7 GW w roku 2025 do zaledwie 0,8 GW w roku 2040.