– Rosja chciała poniżyć Zachód, a Ukrainę zmusić do ustępstw. Na razie te wysiłki przyniosły więcej szkód samej Rosji i pokazały pozytywną reakcję Zachodu – mówi prof. Piotr Mickiewicz w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Rosja zadeklarowała wycofywanie wojsk znad granicy z Ukrainą, jednak według NATO, USA czy Wielkiej Brytanii w rzeczywistości wcale się to nie dzieje. Co Rosjanie chcą osiagnąć takim działaniem?
Piotr Mickiewicz: Rosjanie zabrnęli w ślepy zaułek i muszą teraz jakoś z niego wyjść. Ja dostrzegam tu pewną analogię z przebiegu kryzysu kubańskiego podczas rządów Chruszczowa. On także szybko przeliczył się ze swoimi możliwościami i siłami. Putin zadziałał podobnie, musi teraz szukać rozwiązań, które pozwolą mu wyjść z twarzą. Zwłaszcza przed własnym społeczeństwem i otoczeniem polityczny. Zwłaszcza, że Ukraina jest jednak tylko przedmiotem, pewnym pretekstem do działań Rosji. a nie celem samym w sobie.
W takim razie jakie są cele Rosji jeżeli nie Ukraina sama w sobie?
W mojej opinii, głównym powodem tej operacji jest Nord Stream 2. Rosja próbuje wymusić na Europie, głównie na Niemcach stworzeniem rozwiązań, które pozwoliłoby certyfikować gazociąg Nord Stream 2 na rosyjskich warunkach, ze szczególnym wyłączeniem zapisów trzeciego pakietu energetycznego. To był główny cel. Termin tej operacji wziął się prawdopodobnie z niewłaściwego odczytania koncepcji prezydentury Bidena, który na początku swojej kadencji podkreślał, że z punktu widzenia amerykańskich interesów muszą się oni skoncentrować na Indo-Pacyfiku, i dobrze by było, gdyby europejscy członkowie NATO zaczęli zajmować się rozwiązywaniem swoich problemów we własnym zakresie. Rosjanie uznali, że to jest sygnał do zagrania va banque. W zakres tych działań wchodziło m.in. regulowanie podaży gazu, zmiany formuły jego sprzedaży, czy głośne podkreślanie ryzyka przerw w dostawach gazu w przypadku jakiejkolwiek formy destabilizacji sytuacji na Ukrainie. Ten wzrost napięcia z ostatnich tygodni to właśnie kolejny etap przymuszania Europy, ale na nieszczęście Rosji, Amerykanie uznali, że sytuacja ta pozwoli na odbudowę zwartości NATO. Zdecydowana postawa USA, skierowanie sił do Europy, przekazanie sprzętu wojskowego Ukrainie i fantastyczne z punktu widzenia logiki operacji hybrydowych oddziaływanie medialne, które w praktyce uniemożliwiło przekazanie światowej opinii publicznej rosyjskiej narracji znacząco ograniczyło rosyjskie możliwości działania.
Jak zatem może wyglądać teraz wychodzenie z tej ślepej uliczki o której pan wspomniał?
Pewną furtką może być wypowiedziane otwarcie słowa prezydenta Zełeńskiego, który stwierdził, że pomimo, że Ukraina chce być w NATO, ma świadomość, że nie wszyscy członkowie sojuszu chcą ją w nim widzieć. To aluzja do Węgrów, którzy blokują wszystkie projekty związane z Ukrainą. W NATO przy takich sprawach jak akcesja nowego członka obowiązuje jednomyślność. Te słowa, które padają z ust polityków Ukraińskich gdzieś przy okazji, w wywiadach itp są pewnym balonem próbnym skierowanym do Rosji. Teraz pytanie, czy Rosja zdecyduje się na ich akceptacje. Raczej tak, gdyż w rozgrywkę włączyli się także Chińczycy wręcz żądając dyplomatycznego rozwiązania problemu. Widocznie uznali, iż sytuacja ta negatywnie wpływa na ich plany inwestycyjne w regionie kaspijsko-czarnomorskim (w Gruzji, Turcji i Ukrainie właśnie – w azowskim porcie Mariupol). Ogłoszenie przez władze ukraińskie iż rezygnują z członkostwa w NATO pozwoli Putinowi na ogłoszenie sukcesu w postaci jego odepchnięcia od rosyjskich granic i zmuszenia Ukrainy przy jego wsparciu do rezygnacji z inwazji na separatystyczne republiki. Ponadto już uzyskał, nie wiem czy zakładany wcześniej, sukces -w praktyce zwasalizował Białoruś. Pozostawienie część ćwiczących wojsk na jej terenie pozwala na przejecie kontroli nad jej terytorium w dowolnym momencie. Łukaszenka stał się tym samy marionetką
Jak Pan ocenia reakcję Zachodu na ten wzrost napięcia?
O dziwo ocena ta jest pozytywna. Europa zareagowała prawie dobrze. To rzadko zdarza się politykom europejskim. Wiele państw jasno opowiedziało się jasno po stronie Ukrainy, część z nich zadeklarowało dostawy broni i wyposażenia dla ukraińskiej armii. Jednym głosem mówiła KE, jednym głosem mówiła również NATO. Jedyny wyłom był oczekiwany ze strony Węgier, tu nie ma zaskoczenia, i wyłom widzieliśmy ze strony Niemiec. CI jednak zmienili dość szybko swoje stanowisko pod naciskiem innych sojuszników, m.in. Francji czy Polski. Polityka zagraniczna Niemiec nowego rządu dopiero się kształtuje. Oni dopiero poznają meandry rządzenia, szczególnie w sprawach zagranicznych. Dodatkowo, muszą dostosować dyplomację do swoich wewnętrznych, partyjnych przekonań. Minie trochę czasu zanim nowy rząd zbuduje własną wizję polityki. Na razie widzimy kontynuacje polityki zagranicznej w wydaniu byłej kanclerz Angeli Merkel.
Czy te dostawy broni, amerykańskich Javelinów, brytyjskich NLAW i litewskich Stingerów, mogły mieć wpływ na rosyjską decyzję o inwazji?
Bez wątpienia mogły. W trakcie walk w latach 2014-2015, Rosjanie w starciach z armią ukraińską na obszarze separatystycznych republik ponieśli kilka taktycznych porażek, ponieśli straty zarówno w sile żywej jak i uzbrojeniu. Dozbrojenie armii ukraińskiej, plus mobilizacja społeczeństwa ukraińskiego powoduje, że koszt ewentualnej inwazji dla strony rosyjskiej drastycznie rośnie. Ukraińskie społeczeństwo nie będzie bierne, a Rosjanie słusznie obawiają się poniesienia zapewne ograniczonych w wymiarze operacyjnym, ale spektakularnych medialnie strat. Jest to o tyle istotne, że rosyjska propaganda od kilku lat przedstawiają swoje siły zbrojne jako nowoczesne, stale modernizowane i dobrze wyszkolone. Niekiedy podkreśla się, że są najsilniejszą armią świata. Straty podczas inwazji na Ukrainę mogłyby obalić ten mit, co byłoby katastrofą wizerunkową, nawet gdyby cała kampania okazała się sukcesem.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski
USA i Unia wprowadzają pierwszy pakiet sankcji wobec Rosji. Nord Stream 2 może nie ruszyć nigdy