ROZMOWA
O napięciu na Bliskim Wschodzie rozmawiamy z dr inż. Maciejem Milczanowskim, reseach fellow Fundacji Pułaskiego.
BiznesAlert.pl: Jak rozwiązać węzeł kurdyjski, czy Turcja jest blisko tego celu? 2.
Maciej Milczanowski: W mojej ocenie, bez ogólnej strategii dla Bliskiego Wschodu, w tym dla Kurdów rozwiązanie się oddala (bardzo ogólny zarys takiej strategii bezpieczeństwa starałem się przedstawić na swoim blogu). Oczywiście Jakieś rozwiązania przejściowe będą miały miejsce, ale represje i dalsza marginalizacja Kurdów w Turcji, będą miały negatywne skutki długofalowe. Tym bardziej, że w Iraku i Syrii państwo Kurdyjskie jest już faktem i będzie ono zawsze wpływało na Kurdów w Turcji. W mojej ocenie poprzednia doktryna: „0 konfliktów z sąsiadami”, jaką prezydent Erdogan realizował jeszcze kilkanaście miesięcy temu, była (mimo przejściowych trudności) optymalna. Porozumienie z Abdullahem Öcalanem to było osiągnięcie na miarę Camp David. Teraz zniweczone bowiem Erdogan obawiał się skutków uzyskania quasi-państwowości przez Kurdów w Iraku i Syrii, więc uznał, że lepiej będzie Kurdów w Turcji zmarginalizować (oczywiście to wielkie uproszczenie całej sytuacji). Cała jego polityka została temu podporządkowana i przyniosła mu sukces wyborczy, ale za cenę zmian w polityce wewnętrznej na rzecz zwiększenia represji także wobec Turków i częściowej izolacji międzynarodowej, która kończy się dopiero w wyniku jego (w moim mniemaniu) prowokacji wykorzystującej imigrantów w Europie
Jak polityka Erdogana przekłada się na jedność w NATO?
To złożona kwestia bowiem inaczej Erdogan traktuje europejskie państwa NATO, a inaczej USA. Także konfrontacja z Rosją, bo wcześniej był w stanie zbliżać się do stanowiska Kremla wbrew NATO, jest także kontrowersyjna. Niemniej jednak sądzę, że dla jedności NATO i silnego udziału w tym sojuszu Turcji bardzo dobrze się stało, że NATO wsparło Turcję po zestrzeleniu samolotu rosyjskiego. W mojej ocenie „ostre” działania dyplomatyczne Rosji po tym incydencie były wymuszone głównie polityką wewnętrzną oraz utrzymywaniem wizerunku państwa aspirującego do mocarstwowości globalnej, a nie oznaką realnego zagrożeniem konfliktem. Dla Rosji działanie Turcji było znakiem, że nie wszystko można i „rozpychanie się” na Bliskim Wschodzie ma swoje granice wyznaczane przez interesy innych – silnych graczy. Ustalanie stref przelotów tak blisko granicy Turcji stanowiło prowokację i jak widać, życie żołnierza rosyjskiego w aspekcie polityki międzynarodowej jest traktowane jedynie instrumentalnie, zresztą tak samo jak w każdym innym państwie uczestniczącym w grze geopolitycznej na najwyższym szczeblu. Tak więc uważam, że wsparcie Turcji w tej sytuacji jest bardzo istotne dla jedności i znaczenia NATO na arenie międzynarodowej.
Czy Sojusz będzie w stanie odpowiedzieć skutecznie na zagrożenia na Bliskim Wschodzie i na Ukrainie?
Mam spore obawy co do tej kwestii. Niestety w sojuszu brak jest strategicznego działania w wyniku różnych polityk państwowych. Wobec tego strategicznie myślący Kreml, a także Pekin, są w stanie strategicznie dość łatwo zyskiwać przewagę nad NATO w działaniach długofalowych. To jak z grą w szachy – gdy widzi się całą szachownicę i kilka kroków do przodu, a przeciwnik skupia się na dwóch pionkach wieży i koniu bo więcej nie ogarnia, na dodatek każda figura ma inny cel w danej grze, to oczywiście pierwszy zawodnik nawet jeśli jest słabszy, może ponosić straty i nie dorównać silniejszemu, ale w ostatecznym rozrachunku doprowadzi do Pata w którym rozproszony przeciwnik zupełnie się pogubi (i tak chyba mniej więcej jest dziś na Bliskim Wschodzie i na Ukrainie) a potem będzie w stanie eliminować poszczególne figury poprzez presję polityczną i coraz bardziej ekonomiczną. Ten stan jest jeszcze przed nami. Na razie trwa pat. Ceny ropy utrzymują Rosję w narożniku ale jej „nieprzewidziane” działania bardzo osłabiają motywację. Trzeba też pamiętać o ogromnych możliwościach nieoficjalnych działań Rosji – pozyskiwania sojuszników w Niemczech czy Francji. Grach wywiadów i dużej wrażliwości społecznej Zachodu na działania propagandowe z uwagi na uwarunkowania istniejące w demokracji itd..
Co do Ukrainy w mojej ocenie sytuacja robi się dramatyczna. Moje źródła donoszą, że Ukraińcy są na skraju kolejnego Majdanu. Wiemy też że w Moskwie przygotowywany jest rząd tymczasowy, który szybko mógłby ustabilizować sytuację, ale i zatrzymać Ukrainę na długo w systemie oligarchicznym i w stanie zupełnej korupcji. Z drugiej strony rozbudzone aspiracje młodych Ukraińców nie mogą być już po prostu stłumione – nawet jeśli promoskiewski rząd wygrałby demokratycznie. To grozi eskalacją konfliktu nawet bez oficjalnej interwencji Ros. NATO razem z UE powinny zrobić wszystko aby poprawić natychmiast podstawowe warunki funkcjonowania społeczeństwa i pomóc w weryfikacji kadr wojskowych i innych resortów siłowych tak, aby ograniczyć do minimum agenturę rosyjską – choć wiem że to do końca nierealne.
Czego spodziewać się po szczycie NATO w Warszawie?
To trudne pytanie. inicjatywa będzie w rękach Prezydenta USA i on narzuci ton, ważne też będzie stanowisko Wielkiej Brytanii. Obawiam się o nasze stanowisko… nie chcę rozwijać wątku szefa MON i szefa MSZ, ale obie te kwestie budzą mój najwyższy niepokój.
Z drugiej strony ten szczyt jest dla nas, naszego wizerunku i naszej pozycji w NATO i UE fundamentalnie i decydująco ważnym testem. Możemy poprawić swoją pozycję znacząco, ale możemy przesunąć się w stronę marginesu politycznego. Wszystko zależy od negocjacji poprzedzających szczyt – zestawu omawianych kwestii oraz doboru naszej ekipy… ale jak mówię mam tu wielkie obawy
Jaki wpływ na jego losy ma nowa (stara?) polityka Polski?
Jeśli PiS chce grać na Grupę Wyszehradzką to nie musi to być wcale zły pomysł. Osobiście chciałbym aby przy tym nie odrzucać Trójkąta Weimarskiego, ale podejrzewam że to już przesądzone (patrząc na ostatnie okładki Wprost i Wsieci). Niemniej Grupa Wyszehradzka to nawiązanie do dawnej koncepcji Busha z 2003 roku: Nowa Europa vs Stara Europa. Ta nowa może okazać się ważnym sojusznikiem USA i przez to nieco zwiększyć swoją rolę i zmusić „Starą” do bardziej partnerskiej współpracy. Niemniej oceniając postać Baracka Obamy trudno spodziewać się wielkiego zaangażowania w ten szczyt i szkoda, że w tym kontekście nie może przyjechać Hillary Clinton, która w mojej ocenie lepiej rozumie Europę.
Reasumując Szczyt może okazać się dla nas bardzo ważnym momentem i udowodnić, że linia PiS-u jest częściowo słuszna (zyskają ogromnie w konflikcie wewnętrznym i może nieco uspokoi się atmosfera tego konfliktu), ale trzeba by odrzucić retorykę anty-niemiecką i dobrze dobrać skład występujący na Szczycie.