icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Musiałek: Liberalizacja? Tak ale z głową

KOMENTARZ

Paweł Musiałek

Klub Jagielloński

Debata publiczna na temat opóźnienia w wywiązywaniu się przez PGNiG z obliga giełdowego pomija fundamentalną kwestę, dotyczącą nie tylko tej spółki, ale całego rynku gazowego w Polsce. O ile sam proces liberalizacji rynku gazu rozumiany jako pozbawienie PGNiG specjalnych przywilejów i usunięcie wszystkich barier wejścia na rynek nowych podmiotów wydaje się bezdyskusyjny, o tyle wydaje się, że sporną kwestią i jednocześnie słabo dyskutowaną jest docelowa rola spółki na zliberalizowanym rynku.

Problem z polskim rynkiem gazu polega nie tylko na dominującej pozycji PGNiG, ale także sprzecznych funkcjach, jakie spółka musi obecnie pełnić. Z jednej strony jak każde przedsiębiorstwo, a szczególnie jako spółka giełdowa, koncern zobowiązany jest do maksymalizacji dochodów. Takie są również oczekiwania głównego akcjonariusza – Skarbu Państwa. Z drugiej strony spółka jest kluczowym narzędziem realizacji polityki energetycznej państwa na odcinku gazowym (co z kolei jest oczekiwaniem Ministerstwa Gospodarki), co powoduje że pełni bardzo ważną rolę w zakresie bezpieczeństwa energetycznego. Ta funkcja często wchodzi w konflikt z pierwszą, ponieważ działania na rzecz bezpieczeństwa energetycznego często nie mają uzasadnienia biznesowego. Dobrym tego przykładem jest zawarty w 2009 roku kontrakt katarski. Jego podstawową rolą była dywersyfikacja dostaw surowca, co jest jednym z głównych celów rządu. Podpisanie umowy było więc niejako „zlecone” z „góry” na spółkę. Renegocjacje kontraktu jamalskiego z Gazpromem również musiały uwzględniać szerszy kontekst, a nie tylko korporacyjne interesy spółki.

Te dwa kontrakty stanowią najważniejsze długoterminowe zobowiązania, które już niedługo mogą być kamieniem u szyi PGNiG. Obydwa zawierają klauzulę „bierz lub płać”, co oznacza, że w sytuacji dostępu do taniego gazu z rynku zachodnioeuropejskiego PGNiG nie ma szans w rywalizacji ze spółkami, które nie są obciążone takimi zobowiązaniami i mogą importować tani gaz do Polski dzięki rewersowi na gazociągu Jamalskim. Jeśli niskie ceny gazu w zachodnioeuropejskich hubach się utrzymają PGNiG może mieć poważne problemy z uplasowaniem wolumenu gazu, który zobowiązany jest zakupić od Qatargas i Gazpromu. Tutaj dochodzimy do kluczowego problemu.  PGNiG dotychczas cieszył się bowiem nie tylko specjalnymi przywilejami, ale jednocześnie był obciążony specjalnymi obowiązkami.  Oczywiście należy również przyznać, że spółka zgodnie z własnym interesem raz przedstawiała się jako spółka komercyjna (np. nie podając cen importowanego gazu), raz jako narzędzie polityki gazowej państwa, starając się czerpać profity z obydwu statusów.

Niemniej, liberalizacja rozumiana jako „urynkowienie” PGNiG oraz równą konkurencję między przedsiębiorstwami powinna więc nie tylko pozbawiać koncern specjalnych przywilejów, ale także i obowiązków. Dlatego wydaje się, że konsekwentna liberalizacja powinna objąć również ten aspekt. Kluczowe pytanie w tym kontekście brzmi: czy pełna liberalizacja będzie dotyczyć także importu gazu do Polski, czy rząd będzie chciał utrzymać monopol PGNiG na dostawy od Gazpromu? Jeśli ten obowiązek zostanie powstrzymany to jak poradzić sobie ze zbytem rosyjskiego gazu jeśli nie będzie na niego odpowiedniego popytu? Zaniechanie tej kwestii może spowodować, że rynek będzie coraz bardziej konkurencyjny, ale jednocześnie ze strategiczną spółką Skarbu Państwa w stanie agonii. Taki scenariusz będzie oznaczał nie tylko osłabienie narzędzia realizacji polityki bezpieczeństwa energetycznego, mniejszą dywidendę Skarbu Państwa, ale także mniejsze możliwości inwestycyjne spółki, co przełoży się np. na wolniejsze tempo poszukiwań gazu łupkowego.

KOMENTARZ

Paweł Musiałek

Klub Jagielloński

Debata publiczna na temat opóźnienia w wywiązywaniu się przez PGNiG z obliga giełdowego pomija fundamentalną kwestę, dotyczącą nie tylko tej spółki, ale całego rynku gazowego w Polsce. O ile sam proces liberalizacji rynku gazu rozumiany jako pozbawienie PGNiG specjalnych przywilejów i usunięcie wszystkich barier wejścia na rynek nowych podmiotów wydaje się bezdyskusyjny, o tyle wydaje się, że sporną kwestią i jednocześnie słabo dyskutowaną jest docelowa rola spółki na zliberalizowanym rynku.

Problem z polskim rynkiem gazu polega nie tylko na dominującej pozycji PGNiG, ale także sprzecznych funkcjach, jakie spółka musi obecnie pełnić. Z jednej strony jak każde przedsiębiorstwo, a szczególnie jako spółka giełdowa, koncern zobowiązany jest do maksymalizacji dochodów. Takie są również oczekiwania głównego akcjonariusza – Skarbu Państwa. Z drugiej strony spółka jest kluczowym narzędziem realizacji polityki energetycznej państwa na odcinku gazowym (co z kolei jest oczekiwaniem Ministerstwa Gospodarki), co powoduje że pełni bardzo ważną rolę w zakresie bezpieczeństwa energetycznego. Ta funkcja często wchodzi w konflikt z pierwszą, ponieważ działania na rzecz bezpieczeństwa energetycznego często nie mają uzasadnienia biznesowego. Dobrym tego przykładem jest zawarty w 2009 roku kontrakt katarski. Jego podstawową rolą była dywersyfikacja dostaw surowca, co jest jednym z głównych celów rządu. Podpisanie umowy było więc niejako „zlecone” z „góry” na spółkę. Renegocjacje kontraktu jamalskiego z Gazpromem również musiały uwzględniać szerszy kontekst, a nie tylko korporacyjne interesy spółki.

Te dwa kontrakty stanowią najważniejsze długoterminowe zobowiązania, które już niedługo mogą być kamieniem u szyi PGNiG. Obydwa zawierają klauzulę „bierz lub płać”, co oznacza, że w sytuacji dostępu do taniego gazu z rynku zachodnioeuropejskiego PGNiG nie ma szans w rywalizacji ze spółkami, które nie są obciążone takimi zobowiązaniami i mogą importować tani gaz do Polski dzięki rewersowi na gazociągu Jamalskim. Jeśli niskie ceny gazu w zachodnioeuropejskich hubach się utrzymają PGNiG może mieć poważne problemy z uplasowaniem wolumenu gazu, który zobowiązany jest zakupić od Qatargas i Gazpromu. Tutaj dochodzimy do kluczowego problemu.  PGNiG dotychczas cieszył się bowiem nie tylko specjalnymi przywilejami, ale jednocześnie był obciążony specjalnymi obowiązkami.  Oczywiście należy również przyznać, że spółka zgodnie z własnym interesem raz przedstawiała się jako spółka komercyjna (np. nie podając cen importowanego gazu), raz jako narzędzie polityki gazowej państwa, starając się czerpać profity z obydwu statusów.

Niemniej, liberalizacja rozumiana jako „urynkowienie” PGNiG oraz równą konkurencję między przedsiębiorstwami powinna więc nie tylko pozbawiać koncern specjalnych przywilejów, ale także i obowiązków. Dlatego wydaje się, że konsekwentna liberalizacja powinna objąć również ten aspekt. Kluczowe pytanie w tym kontekście brzmi: czy pełna liberalizacja będzie dotyczyć także importu gazu do Polski, czy rząd będzie chciał utrzymać monopol PGNiG na dostawy od Gazpromu? Jeśli ten obowiązek zostanie powstrzymany to jak poradzić sobie ze zbytem rosyjskiego gazu jeśli nie będzie na niego odpowiedniego popytu? Zaniechanie tej kwestii może spowodować, że rynek będzie coraz bardziej konkurencyjny, ale jednocześnie ze strategiczną spółką Skarbu Państwa w stanie agonii. Taki scenariusz będzie oznaczał nie tylko osłabienie narzędzia realizacji polityki bezpieczeństwa energetycznego, mniejszą dywidendę Skarbu Państwa, ale także mniejsze możliwości inwestycyjne spółki, co przełoży się np. na wolniejsze tempo poszukiwań gazu łupkowego.

Najnowsze artykuły