Musiałek: Nie skreślajmy pieremyczki

31 lipca 2013, 12:29 Energetyka

KOMENTARZ

Paweł Musiałek,

Klub Jagielloński

Czy Polska słusznie odrzuciła ofertę Rosjan budowy pieremyczki?

Zacznę od tego, że debata po aferze z memorandum skoncentrowała się na obiegu informacji między ministerstwem skarbu państwa a PGNiG, a nie na samej propozycji Rosjan. Oczywiście wadliwa komunikacja była faktem, ale dużo ważniejsza jest oferta Pieremyczki, czyli odnogi gazociągu jamalskiego, która ma skręcać na Słowację i wchodzić do gazociągu „Braterstwo”. Dominująca część opinii publicznej „z miejsca” odrzuciła propozycję budowy tego gazociągu wedle zasady „każdy metr sześcienny rosyjskiego gazu w Polsce zwiększa nasze bezpieczeństwo energetyczne”. Ja uważam to za błąd wynikający z niewłaściwych wniosków rywalizacji geopolitycznej Polski i Rosji.

Na czym ten błąd polega?

Zacznijmy od diagnozy problemów polsko-rosyjskich. Faktycznie mamy sprzeczne polityczne interesy z Moskwą, przede wszystkim na tle podmiotowości Polski i innych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego wspólnie powinniśmy współpracować na rzecz torpedowania koncepcji Kremla realizacji scenariusza „koncertu mocarstw”, czyli prawa najsilniejszych państw do ustalania porządku politycznego w Europie nad głowami pozostałych państw, w tym Polski. Szczególnym państwem w tej układance jest Ukraina ze względu na geopolityczne znaczenie dla Rosji. Dlatego zgodzić się należy z tym, aby w jak największym stopniu wspierać ją w rywalizacji z Moskwą.

W czym więc problem?

Dochodzimy do kluczowej kwestii, mianowicie jaką cenę jesteśmy w stanie zapłacić za to wsparcie? Uważam, że zapłacimy cenę wysoką, ale są tego granice. Jest nią bezpośredni interes Polski. Nielogiczna jest rezygnacja z własnego interesu na rzecz Ukrainy, którą uzasadnia interes Polski. W stosunkach międzynarodowych nawet najwięksi sojusznicy mają niekiedy rozbieżne interesy i powinniśmy je także dostrzegać w stosunkach z Kijowem. Polska słusznie wspiera Ukrainę w rywalizacji gazowej z Rosją, ale są granice tej pomocy. Powinniśmy popierać Kijów na forum UE, czy zachęcać Brukselę do zaangażowania się na Ukrainie, choćby poprzez pomoc w dywersyfikacji dostaw gazu. Na wsparciu Ukrainy w tych kwestiach niewiele tracimy. Inaczej jest jednak w przypadku pieremyczki.

Dlaczego?

Dlatego, że poświęcamy tutaj nasz bezpośredni interes. Rezygnujemy z możliwości osiągania dochodów z tranzytu po to, aby osiągali go Ukraińcy. To tak jakby inwestorowi, który chce przyjechać do Polski powiedzieć, że lepiej, żeby zainwestował on na Ukrainie, uzasadniając to argumentem, że mocna gospodarczo Ukraina będzie trudniejsza do wasalizacji dla Rosji, co geopolitycznie jest korzystne dla Polski. Nie jest to fałszywa logika, ale zupełnie abstrahuje ona od kosztów, które są nieproporcjonalne do korzyści. Zarówno Polska, jak i Ukraina leżą na trasie między Rosją, największym eksporterem gazu na świecie, oraz UE – największym importerem tego surowca. To powoduje, że jesteśmy naturalnymi konkurentami w rywalizacji o tranzyt rosyjskiego gazu. Dotychczas to głównie Kijów czerpał z tego zysk, ale dlaczego nie mamy skorzystać z faktu, że Rosjanie nie chcą dalej przesyłać gaz przez Ukrainę i oferują nam przystąpienie do wspólnego projektu?

Podnoszone są argumenty, że budowa pieremyczki spowoduje, że Kijów straci najważniejsze karty w rozmowach z Rosjanami i może to przesądzić o przejęciu przez Rosję gazociągów na Ukrainie.

Bez dwóch zdań przejęcie ukraińskich gazociągów przez Rosję będzie bardzo niekorzystne dla Ukrainy i Polski. Bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że przejęcie infrastruktury gazowej przez Rosję jest bardziej istotne od kwestii, jaka partia na Ukrainie wygra wybory, ponieważ politykę państwa można dość łatwo zmienić, a własność już niekoniecznie. Pytanie więc czy ewentualna pieremyczka spowoduje takie konsekwencje? Moim zdaniem nie, ponieważ Ukraina i tak zostanie ominięta, gdy zostanie wybudowany gazociąg South Stream. Budowa pieremyczki nie zmieniłaby więc strategicznego położenia Ukrainy. Jeśli miałaby ona być wybudowana to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby wybudować odnogę na Ukrainę. W ten sposób Polska zyskałaby dodatkowo na sprzedaży gazu na Ukrainę, a Ukraina zyskała możliwość dywersyfikacji, co wzmocniłoby ją w rozmowach z Rosją.

Swoją drogą stawiam tezę, że pieremyczka to koncepcja nie uzupełniająca, ale zastępcza wobec South Streamu. Kryzys w UE powoduje, że zapotrzebowanie na gaz utrzymuje się na niskim poziomie, dlatego Rosja zapewne chciałaby się z twarzą wycofać z South Streamu, budując tańszą Pieremyczkę. South Stream swój główny cel już zrealizował, czyli spowodował zaniechanie budowy gazociągu Nabucco. Drugi cel, czyli ominięcie Ukrainy może zrealizować tańsza od South Streamu pieremyczka. Jest to także optymalne rozwiązanie dla Rosji, z uwagi na fakt, że kontroluje ona sieć przesyłową na Białorusi, przez którą rura miałaby iść.

A jeśli Gazprom nie zgodzi się na wybudowanie odnogi do Ukrainy? Przecież nie po to chce omijać Ukrainę, żeby miała ona inną możliwość odbioru jej gazu.

Oczywiście, że idealna sytuacja dla Gazpromu polega na tym, że jego klienci nie mają wyboru i muszą kupować gaz z Rosji, co przekłada się na możliwość narzucania wysokich cen. Niemniej Gazprom, czy inna rosyjska spółka, bo nie wiadomo, czy Gazprom utrzyma monopol na eksport gazu, nie będzie miała możliwości zablokowania budowy interkonektora na Ukrainę. Nawet jeśli pieremyczkę budowałaby spółka o podobnej strukturze własnościowej jak Europolgaz i Rosjanie nie zgodzą się na przyłączenie interkonektora z Ukrainą bezpośrednio do pieremyczki to możemy przyłączyć go w innymi miejscu polskiego systemu przesyłowego. Poza tym pamiętajmy, że prawo UE wymaga przestrzegania zasady TPA – niedyskryminacyjnego dostępu do gazociągu, więc niezależnie kto jest właścicielem rury, nie może on decydować kto z niej korzysta, a kto nie. O to będzie dbał wydzielony operator.

A czy budowa pieremyczki nie spowoduje nadwątlenia zaufania Ukraińców wobec Polski i zarzutów, że zostawiliśmy ich w największej potrzebie?

Przywołany gazociąg South Stream jest tutaj najlepszą odpowiedzią. Jeżeli nie powstanie pieremyczka, powstanie South Stream, więc i tak Ukraina zostanie ominięta. Pytanie tylko czy Polska na tym zarobi, czy nie. I jak blisko granic Ukrainy będzie położona „obwodnica”. Dla Ukraińców z dwojga złego lepiej, żeby gazowy „bypass” szedł przez Polskę, niż Bałkany, ponieważ z Ukrainy do naszego kraju jest bliżej, więc i taniej można pozyskać gaz. Tak samo sprawę powinniśmy przedstawić w Kijowie. Oczywiście można zapytać co wtedy jeśli Gazprom zrezygnuje z South Streamu niezależnie od pieremyczki? Myślę, że taki scenariusz jest mało realny, bo byłaby to prestiżowa porażka Rosji. Ale zakładając taki rozwój wydarzeń faktycznie włączenie się do projektu pieremyczki przez Polskę przyczyniłoby się do osłabienia pozycji Kijowa wobec Moskwy. Ale jak już wspominałem, możemy w zamian rozbudować interkonektor z Ukrainą. Nie zrekompensuje im to zysków z tranzytu, ale wzmocni w rozmowach z Gazpromem.

Zostawiając kwestię Ukrainy, czy rosyjskie inwestycje w sektorze gazowym w Polsce nie są dla nas zagrożeniem? Czy Polska nie powinna reorientować się na dostawy z innej kierunku?

Na uzasadnienie tego poglądu wskazuje się wysokie ceny rosyjskiego gazu. Nie zgadzam się jednak z tezą, że każdy metr sześcienny gazu kupowany od Rosji uzależnia nas od Kremla i Polska powinna pozyskiwać jak najwięcej gazu od innych dostawców. Niemcy sprowadzają 3 razy więcej gazu od Polski i czy są przez to trzy razy mniej bezpieczni?

Nie, ale dlatego, że mają dobrze zdywersyfikowane dostawy.

Otóż to. I dlatego Rosja nie jest w stanie narzucić Niemcom swoich warunków gry w przeciwieństwie do państw Europy Środkowo-Wschodniej. Podstawą bezpieczeństwa energetycznego jest możliwość dywersyfikacji dostaw. Powtarzam – możliwość dywersyfikacji, a nie sama dywersyfikacja mierzona realnym poziomem importu gazu z danego kierunku w stosunku do całości importu. Jeżeli mamy infrastrukturę umożliwiającą odbiór gazu z innych kierunków to wówczas Rosja nie będzie mogła nam narzucić wysokich cen, ponieważ kupimy wówczas gaz od innych dostawców. Nie należy więc „na siłę” kupować droższego gazu z innych kierunków, tylko po żeby obniżyć poziom importu rosyjskiego gazu. Jeśli Rosjanie przedstawią najlepszą propozycję to warto ją przyjąć. A przedstawią tylko wtedy jeśli będą do tego zmuszeni. A będą wtedy gdy wzmocni się pozycja negocjacyjna Polski poprzez budowę interkonektorów, co powinno być priorytetem rządu w polityce gazowej.

A czy w ten sposób nie wzmacniamy naszego geopolitycznego rywala?

Jeżeli Polska nie kupi rosyjskiego gazu to kupią go inni. Importujemy ok. 10 mld m3 gazu z Rosji, co stanowi mniej niż 2% ich wydobycia i około 5% eksportu. To nie jest ilość jaka pozwalałaby na realny wpływ na Kreml. To Polska jest zależna od Rosji w kwestii handlu gazem, a nie Rosja od Polski. Warto przypomnieć, że w czasach zimnej wojny państwa Europy Zachodniej kupowały surowce od ZSRR, mimo ostrej rywalizacji geopolitycznej. Jak to było możliwe? Odpowiedź jest prosta. Dla obu stron było to opłacalne. Europa potrzebowała surowców, a ZSRR dolarów. Polska powinna przyjąć podobną strategię, czyli nie rezygnować z rywalizacji geopolitycznej i osłabiać wpływy Rosji, ale jednocześnie, gdy to będzie opłacalne kupować od niej surowce.

Brzmi sensownie, ale do niedawna płaciliśmy prawie najwięcej w Europie za gaz.

Obecnie gaz od Gazpromu jest drogi, mimo obniżki, ale należy podejrzewać, że przy renegocjacji kontraktu jamalskiego, gdy w Polsce będą interkonektory Rosja zaproponuje korzystne warunki. Nie dlatego, że będzie chciała. Dlatego, że będzie musiała.

Ale czy ten optymistyczny scenariusz nie bierze przypadkiem pod uwagę faktu planów rozbudowy Nord Streamu?

Oczywiście budowa kolejnych nitek będzie dla Polski niekorzystna, ponieważ zmniejszy się znaczenie tranzytowe Jamału, ale po pierwsze, nie ma to związku z dostawami do Polski. Nie jesteśmy tak znaczącym państwem tranzytowym, żeby to wpływało na ceny kupowanego przez PGNiG surowca od Gazpromu. Po drugie wątpię, żeby były budowane kolejne rury, ponieważ nie ma takiego zapotrzebowania na gaz w Europie. Rosja już ma spore nadwyżki przepustowości, więc wątpię, aby rozbudowa Nord Streamu była dla nich opłacalna.

Czy na pewno dochody z tranzytu przez pieremyczkę będą znaczące? Przykład Jamału nie jest tu budujący…

Faktycznie Polska nie osiągnęła takich korzyści jakie by mogła osiągnąć, gdybyśmy lepiej rozgrywali karty, ale dlaczego nie mielibyśmy osiągnąć zysków z pieremyczki? Przecież jeśli występują problemy przy budowie jednej nitki autostrady to nie rezygnujemy w ogóle z budowy autostrad. Oczywiście należy mieć na uwadze fakt, że przepustowość pieremyczki nie będzie tak duża jak Jamału i pewnie nie będzie też wykorzystywana w 100%.

Podsumowując, Premier Tusk powinien wyrazić zgodę na budowę pieremyczki?

Tak, ale pod jednym warunkiem. Że jest to realna oferta. Być może to tylko element gry Rosji testujący solidarność Polski wobec Ukrainy, która znajduje się obecnie pod potężną presją Rosji, aby przejąć kontrolę nad jej gazociągami. Wygląda na to, że propozycja Rosji jest prawdziwa, ponieważ sprawa nie upadła po negatywnej reakcji Polski, ale jeśli tak by nie było to odrzucenie pieremyczki jest uzasadnione.