Najistotniejsze elementy negocjacji gazowych rządu PO-PSL opisałem w dokumencie: „Polska – Rosja 0:7”; delegacja Ministerstwa Gospodarki od wicepremiera Waldemara Pawlaka nie chciała tego słuchać i wyszła z sali – komentuje PAP rewelacje tygodnika „Sieci” minister Piotr Naimski.
Tygodnik „Sieci” opisał kulisy podpisania w 2010 r. niekorzystnej dla Polski umowy gazowej z Rosją. Dziennikarze dotarli do niejawnych instrukcji negocjacyjnych przyjmowanych przez rząd PO-PSL. Wynika z nich, że o ile pierwsza instrukcja negocjacyjna z marca 2009 roku zakładała „obronę polskich interesów”, o tyle w kolejnej instrukcji, zatwierdzonej przez rząd Donalda Tuska w lipcu 2009 roku, Polska zrezygnowała „ze wszystkich najważniejszych postulatów, gwarantujących bezpieczeństwo energetyczne”.
Sprawę dokumentów skomentował dla PAP pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski.
Dziennikarze dotarli do dokumentów, z których wynika, że najważniejszymi elementami tej tajnej części umowy jest rezygnacja z około 1 mld zł, który był nam winny Gazprom, rezygnacja z milionów zysków spółki EuRoPol GAZ i niekorzystne dla Polski zmiany w strukturze firmy. Jak Pan to skomentuje, bo to są raczej rzeczy, które wcześniej nie docierały do opinii publicznej?
– To nie jest do końca tak, że nie docierały. To raczej media w 2010 roku „oszczędnie informowały” opinię publiczną o tej sprawie. 26 marca 2010 roku podczas seminarium zorganizowanego w Belwederze na polecenie śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego najistotniejsze elementy prowadzonych przez rząd PO-PSL negocjacji zostały przeze mnie przedstawione (…) pod tytułem „Polska – Rosja 0:7”. Ten materiał był rozdawany mediom. Delegacja PGNiG-u oraz delegacja Ministerstwa Gospodarki od wicepremiera Waldemara Pawlaka nie chciała tego słuchać i wyszła z sali.
Niestety wszystko, co wtedy wiedzieliśmy jako zespół do spraw bezpieczeństwa energetycznego w KPRP, potwierdziło się jesienią 2010 roku w serii porozumień podpisywanych przez Waldemara Pawlaka i Igora Sieczina z Federacji Rosyjskiej. Jedynym punktem, który udało się usunąć z tak niekorzystnego dla Polski pakietu, było przedłużenie kontraktu Jamalskiego do 2037 roku. Udało się nie dopuścić do przedłużenia tego kontraktu. Było to tak ewidentne działanie na szkodę polskiego interesu, że nawet Pawlak i jego ludzie przed tym się cofnęli. Dzięki ówczesnemu protestowi prezydenta Kaczyńskiego i PiS możemy dzisiaj mówić o realnym planie dywersyfikacji źródeł dostaw gazu do Polski od roku 2022. Gdyby wtedy nie udało się powstrzymać premierów Tuska i Pawlaka, to mielibyśmy kontrakt jamalski ważny do 2037 r. bez szans na uwolnienie się od dominacji dostaw rosyjskiego gazu.
Wracając do tych niekorzystnych zapisów, obowiązujących niestety do dzisiaj, to przede wszystkim oznaczają one, że zysk EuRoPol GAZ-u, spółki dzielonej polsko-rosyjskiej, która jest właścicielem polskiego odcinka Jamału, jest ograniczony do 21 mln zł rocznie. To jest śmieszna suma w sytuacji, kiedy przez Polskę przesyłanych jest prawie 30 mld m sześc. gazu rocznie do Europy Zachodniej. To oznacza, że Gazprom przesyła gaz przez Polskę darmo. Opowieści o tym, że Polska korzysta z tranzytu, ma jakieś dochody z tranzytu gazu przez polskie terytorium, są całkowicie fałszywe. To jest kuriozalna sytuacja, dlatego że nawet Białorusinom czy Ukraińcom Gazprom za przesył gazu płaci, a Polsce nie płaci. Ujawnienie kulis negocjacji z lat 2009-2010 jest oczywiście cenne, dlatego że dobrze by było, żeby opinia publiczna w końcu dowiedziała się, kto odpowiada za te wymierzone w polski interes decyzje tamtego czasu.
Z czego wynikała taka postawa negocjatorów ze strony Polski? To przecież działanie na szkodę państwa polskiego? Jak Pan minister to tłumaczy?
– Nie potrafię tego wytłumaczyć. Wydaje mi się, że dojście do prawdy o tym, co działo się wokół tych negocjacji w latach 2009-2010, będzie ważne również w szerszym aspekcie. To będzie pokazanie kulis działania ludzi, którzy za nic mają polskie państwo.
Czy ci ludzie powinni odpowiedzieć za to prawnie? Czy są takie możliwości?
– To zależy od wyniku tego postępowania ewentualnie, które miałoby dojść do korzeni tamtych wydarzeń z lat 2009-2010. Brali w tym udział zarówno konstytucyjni ministrowie, ówcześni premierzy, jak również urzędnicy czy zarządy spółek.
Polska Agencja Prasowa