Niemcy pracują nad ograniczeniem udziału chińskich firm w rodzimej telekomunikacji. Bogatsi o doświadczenia z Rosjanami przy projekcie Nord Stream 2, ocenią technologię 5G z Chin pod kątem wpływu na bezpieczeństwo sieci i infrastruktury. Nowe ograniczenia zapewne pogorszą relacje z Pekinem, który miał wspierać niemieckich operatorów w tworzeniu sieci o wyższym standardzie, ale uwolnią Niemców od biznesu z kolejnym reżimem – pisze Jędrzej Stachura, redaktor BiznesAlert.pl.
Technologia z Chin nie ma łatwego życia na Zachodzie
Urzędnicy i politycy w Berlinie od lat dyskutują o rozszerzaniu standardu sieci komórkowych na terenie kraju. Spierają się również o udział chińskich producentów Huawei oraz ZTE, którzy dostarczają rodzimej sieci niezbędne komponenty. Obecnie Chińczycy zapewniają prawie 60 procent podzespołów instalowanych w niemieckiej sieci 5G, ale niebawem ma się to zmienić.
Kilka dni temu gazeta Handelsblatt poinformowała, że rząd federalny Niemiec planuje ograniczyć wykorzystanie chińskiej technologii w swojej infrastrukturze. Trzej główni operatorzy, czyli Deutsche Telekom, Vodafone i Telefónica, działający na terenie Niemiec, mają być zobowiązani do usunięcia chińskich podzespołów z systemów infrastruktury krytycznej. Według zapowiedzi, w lecie 2023 roku ministerstwo spraw wewnętrznych podda Huawei i ZTE ścisłej kontroli, która ma ostatecznie zdefiniować rolę komponentów z Chin na rynku niemieckim w przyszłości. Jeśli wsłuchamy się w głosy urzędników, możemy dojść do wniosku, że ta rola niedługo po prostu zniknie jeśli chodzi o udział w krajowej sieci bezprzewodowej piątej generacji. Kontrola, której nasi zachodni sąsiedzi dokonają za kilka miesięcy, ma przynieść ocenę potencjalnego zagrożenia ze strony służb chińskich, w przeszłości łączonych z urządzeniami od Huawei.
Producenci z Chin od miesięcy muszą się godzić z nieodwzajemnioną miłością ze strony Zachodu i sankcjami zapoczątkowanymi przez Amerykanów. USA są inicjatorem ograniczeń handlowych i finansowych wobec chińskich firm telekomunikacyjnych, które w kolejnych krajach, w tym Unii Europejskiej, mają coraz trudniej. Niemcy, w przeciwieństwie do wielu państw członkowskich, początkowo zrezygnowały z całkowitego zakazu technologii 5G od Huawei. Zdecydowali jednak, że wszystkie komponenty sieci zaliczane do „krytycznej infrastruktury informatycznej” muszą zostać zweryfikowane i otrzymać certyfikat władz niemieckich. Co ciekawe, przed sankcjami amerykańskimi, sprzęt od Huawei był uważany za najbardziej zaawansowany technologicznie i bardzo przystępny ekonomicznie.
Pod koniec 2022 roku UE oświadczyła, że państwa członkowskie muszą pilnie wycofać się ze współpracy z „dostawcami wysokiego ryzyka”, do których zaliczają się wybrane firmy z Chin. Niemcy mają więc problem, ponieważ szybkie wyrwanie Chińczyków z korzeniami w praktyce oznaczałoby poważną destabilizację sieci telekomunikacyjnej lub nawet jej śmierć. Muszą to więc zrobić mądrze, przed szkodą, i do tego ma posłużyć opisana wyżej kontrola.
Tymczasem agencja Reuters podaje, że niemieccy operatorzy telefonii komórkowej mają postawić nową sieć bez komponentów Huawei i ZTE. Rząd federalny podkreśla, że decyzja w tej sprawie będzie uzależniona od tego, czy dany producent znajduje się bezpośrednio lub pośrednio pod wpływem państwa. Huawei twierdzi, że jest niezależny, tymczasem rząd w Pekinie wielokrotnie dawał do zrozumienia, że przywiązuje wagę do rozwoju Huawei w Europie i obiecywał wsparcie finansowe, jeżeli firma będzie dalej borykała się z sankcjami zachodnimi.
Tak czy inaczej, z miesiąca na miesiąc Chiny otrzymują kolejne ciosy z Zachodu. Przykładowo, Stany Zjednoczone, Kanada i Unia Europejska zakazały swoim urzędnikom używania chińskiej aplikacji TikTok w obawie o szpiegostwo i rekomendują to wszystkim obywatelom. Co ciekawe, Belgia i Wielka Brytania stwierdziły, że platforma nie narusza przepisów, a ich służby nie widzą zagrożenia.
Co na to Chiny? Standardowo, tak jak w przypadku sankcji amerykańskich, sprzeciwiają się niemieckim planom zakazania komponentów Huawei i ZTE. – Przyjęliśmy do wiadomości doniesienia niemieckich mediów, że rząd zamierza zakazać chińskim firmom udziału w budowie kluczowej infrastruktury w Niemczech. Jeśli ta informacja jest prawdziwa, Chiny są zaniepokojone i niezadowolone z pochopnej decyzji podjętej przez Niemców – czytamy w oświadczeniu. Ambasada dodaje, że sprzeciwia się nadużywaniu władzy przez niemieckich rządzących. Niedawno podobny los spotkał chińską technologię 5G w Szwecji i Wielkiej Brytanii.
Nauka na błędach
Gdy czytamy o zapowiedziach rządu niemieckiego, trudno nie dostrzec analogii w odniesieniu do projektu Nord Stream 2. Gazociąg miał być inwestycją, która pozwoli Niemcom stać się pośrednikiem Władimira Putina, przesyłać rosyjski gaz do Europy i sprzedawać go dalej do innych krajów, zapewne znacznie drożej, przez kolejne dziesięciolecia. W rzeczywistości, gdyby doszła do skutku, mogła uzależnić Stary Kontynent od gazu i woli Kremla. Dzisiaj znamy już prawdziwą twarz prezydenta Rosji, który wykorzystuje surowce do szantażu, manipulacji i destabilizacji krajów Europy, np. Mołdawii. Nord Stream 2, łączący Rosję z Niemcami, a przy tym omijający między innymi Ukrainę i Polskę, mógł być niewybaczalnym błędem, sprowokowanym głównie przez niemiecką miłość do interesów z Rosjanami.
Mimo, iż sytuacja na Tajwanie w dalszym ciągu nie wygląda ciekawie, jeszcze nie czas porównywać Chiny do Rosji atakującej niepodległe państwo. Wiele wskazuje jednak na to, że tym razem Niemcy przedłożą bezpieczeństwo obywateli nad finanse i więzi biznesowe. Być może dostrzegli, że uzależnianie się od jednego dostawcy w tak fundamentalnych dziedzinach, jak telekomunikacja czy surowce, nie prowadzi do niczego dobrego. Pozostaje trzymać kciuki, aby Niemiec tym razem był mądry przed szkodą, a nie po niej.
USA: chińska firma z Luksemburga przesyłała Rosjanom zdjęcia wojsk ukraińskich