Układ o Nord Stream 2 zaprezentowany oficjalnie przez USA i Niemcy zawiera zapisy znane z przecieków medialnych. Polska i Ukraina uznały je za „niesatysfakcjonujące” i działają z jednej strony na rzecz poprawy dokumentu o konkretne rozwiązania, a z drugiej na rzecz dalszego torpedowania Nord Stream 2 z pomocą ponadpartyjnej grupy jego przeciwników w parlamencie USA – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Nie ma układu dopóki nie ma układu
Porozumienie w sprawie Nord Stream 2 musi być jeszcze zaakceptowane przez Ukrainę oraz partnerów w Unii Europejskiej oraz NATO, aby mogło kiedyś wejść w życie. Prezydent Wołodymyr Zełeński ma odwiedzić Waszyngton, ale jego wizyta została przesunięta na 30 sierpnia, rodząc obawy o to, że odbędzie się już po ukończeniu budowy spornego gazociągu z Rosji do Niemiec. Opozycja w parlamencie USA oskarżyła ustami Teda Cruza, Republikanina znanego z ciętego języka, o działanie celowe. Jednakże przeciwnicy Nord Stream 2 mogą działać jeszcze przed wizytą Zełeńskiego. Demokratka z Izby Reprezentantów Marcy Kaptur z korzeniami polskimi mówiła wprost, że „tam gdzie Niemcy i Rosja wchodzą w zmowę, tam cierpią ludy Europy Środkowo-Wschodniej”. Polska i Ukraina mogą kontynuować współpracę z opozycją parlamentarną w USA wobec Nord Stream 2 wbrew domniemanym zaleceniom administracji Joe Bidena cytowanym przez Politico. Kijów dementował już te wieści, twierdząc, że sprawa „nie jest czarno-biała” a rozmowy trwają. Amerykanie wciąż mogą jeszcze zaostrzyć stanowisko i działać przeciwko Nord Stream 2, na przykład z użyciem wdrożonych sankcji na firmy certyfikujące tę rurę, bez których nie będzie możliwe rozpoczęcie dostaw, a Putin zostanie z pustą rurą.
Marchewka dla Ukrainy i Polski
USA i Niemcy zdają się w porozumieniu o Nord Stream 2 czytać z menu potrzeb Ukrainy, ale i Polski, czy też całej Europy Środkowo-Wschodniej. Ukłon w stronę Ukrainy to pomysł inwestycji w jej transformację energetyczną, a w stronę Polski – poparcie inicjatywy Trójmorza. Zarobią na nich Polska, Ukraina, ale także firmy z USA i Niemiec. To rozwiązanie typu win-win, ale wciąż mało konkretne, z którego będzie potem trudno rozliczyć Berlin i Waszyngton. Kijów i Warszawa powinny naciskać na konkrety, żeby nie skończyło się na zapewnieniach, jak w Memorandum Budapesztańskim zapewniającym integralność terytorialną Ukrainy w zamian za wycofanie arsenału posowieckiej broni jądrowej, które nie miało mocy prawnej ani sankcji i nie zatrzymało Rosji, jednego z gwarantów memorandum, przed agresją na Krymie oraz wschodzie Ukrainy. Cieszą zapisy o konkretnym zaangażowaniu finansowym w zwiększenie mocy dostaw rewersowych gazu na Ukrainę. Może chodzić o dofinansowanie projektu Gazociągu Polska-Ukraina oraz modernizację sieci przesyłowej, na których skorzystałaby także Polska. Podobnie jest z zapisami o wsparciu technicznym synchronizacji sieci przesyłowej Ukrainy z rynkiem energii w Unii Europejskiej, a więc znów przez Polskę. Niemcy obiecują także zaangażowanie w zwiększenie cyberbezpieczeństwa energetyki ukraińskiej doświadczonej w przeszłości atakami hakerów rosyjskich oraz inwestycje w modernizację sieci przesyłowej gazu.
Zbyt mały kij na Rosję
Problem układu o Nord Stream 2 to brak jasnych zapisów o sankcjach w razie użycia gazu jako broni przez Kreml. Są zapewnienia o tym, że USA i Niemcy będą działać na ich rzecz i mogą ograniczyć dostawy surowców z Rosji, które wzbudziły już niezadowolenie na Kremlu. Można tłumaczyć nieostrość zapisów chęcią ukrycia planu działania przed Moskwą, ale Polska i Ukraina powinny jednak naciskać na konkrety, jak „wyłącznik” omawiany w przeszłości przez USA oraz Niemcy, ale odrzucony przez Berlin, albo inne konkretne mechanizmy pozwalające reagować na wrogie działania Moskwy niezależnie od niej. Umowa przesyłowa powinna zostać przedłużona, ale sama w sobie nie jest wystarczającym zabezpieczeniem przed woltami Gazpromu, który nieraz w przeszłości naruszał porozumienia ze szkodą ekonomiczną dla siebie, ale zyskiem politycznym Kremla.
Kanclerz w butach Komisji
Najbardziej szkodliwy element układu USA-Niemcy o Nord Stream 2 jest porzucenie ścieżki multilateralnej, ominięcie NATO i Unii Europejskiej w dyskusji na ten temat w iście trumpowskim stylu, jak wyraził się pewien niemiecki publicysta. To Komisja Europejska powinna być stroną rozmów na ten temat, a nie Berlin, który wchodzi w jej buty, podważając po raz kolejny wiarygodność integracji europejskiej. To dlatego minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba poinformował, że Ukraina skorzysta z artykułu 274 umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską w celu uruchomienia konsultacji z Komisją Europejską oraz Niemcami w sprawie Nord Stream 2, który jej zdaniem „zagraża bezpieczeństwu i narusza zasadę dywersyfikacji Unii Energetycznej”. Ciekawy argument ukraińskiej spółki gazowej Naftogaz to apel o członkostwo Ukrainy w NATO. Nie jest to rozwiązanie możliwe do wdrożenia, ale zwraca uwagę na aspekt bezpieczeństwa sporu o Nord Stream 2, tak ważny wobec deklaracji Kijowa i Warszawy odrzucającej układ jako „niewystarczający”, bo nie uzupełniający deficytu bezpieczeństwa powstałego przez rurę Putina.
Piłka wciąż jest w grze
Polska i Ukraina mogą oczekiwać uwspólnotowienia rozmów o Nord Stream 2 i moratorium na jego budowę do czasu rozstrzygnięcia sporu. To pomysł wysoce niepożądany w Niemczech, ale warto podnieść stawkę przywracając go w dalszych negocjacjach. Piłka pozostaje w grze i dobrze, że Polska i Ukraina kontynuują działania przeciwko Nord Stream 2. Mogą nadal korzystać z narzędzi wspólnotowych w Unii Europejskiej oraz opozycji parlamentarnej w USA. Warto poszerzyć sojusz o kolejne kraje, jak Litwy oraz inni krytycy Nord Stream 2, których nie brakuje w Unii Europejskiej, a także użyć nowego formatu Trójkąta Lubelskiego.
Jakóbik: Koncert mocarstw w sprawie Nord Stream 2 poszerzony o wartości demokratyczne w Polsce