Niemcy postanowiły włączyć się w rozmowy o utrzymaniu dostaw gazu przez Ukrainę pomimo budowy spornego gazociągu Nord Stream 2. Jego budowa wydaje się przesądzona, a jego przeciwnicy walczą dziś głównie o uregulowanie projektu tak, aby jak najmniej szkodził Europie Środkowo-Wschodniej. Sytuację mógłby zmienić tylko nieprzewidywalny czynnik, jak nagła interwencja USA – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Niemcy wchodzą do gry
Chociaż Kreml informuje, że jednym z tematów kolejnej rozmowy telefonicznej prezydenta Władimira Putina z niemiecką kanclerz Angelą Merkel był sporny projekt Nord Stream 2, głównym zagadnieniem był atak chemiczny w Syrii, o który jest oskarżana Rosja.
Według biura prasowego Kancelarii Prezydenta Federacji Rosyjskiej obie strony podkreślały konieczność przeprowadzenia obiektywnego śledztwa w sprawie ataku chemicznego w Doumie. Kreml wspomina o tym, że kolejnym tematem rozmowy był projekt Nord Stream 2. Zakłada on budowę gazociągu z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie, którego obawia się m.in. Ukraina zależna od przychodów z przesyłu rosyjskiego surowca przez swoje terytorium.
Merkel zadeklarowała w kwietniu, że Nord Stream 2 ma „wymiar polityczny” i nie będzie mógł powstać, dopóki nie zostanie rozstrzygnięta przyszłość dostaw gazu z Rosji przez Ukrainę. Berlin domaga się od Moskwy gwarancji minimalnego poziomu dostaw przez jej terytorium. Gazprom poinformował, że mógłby on wynieść około 10-15 mld m sześc. rocznie.
Jednak według moich informacji potrzebne jest co najmniej 60 mld m sześc. na rok, jeżeli Ukraina ma uniknąć kosztownej przebudowy systemu przesyłowego gazu w celu obniżenia dostaw. Istotnym czynnikiem mogą być więc dostawy z Unii Europejskiej na potrzeby rynku ukraińskiego lub w celu wykorzystania tamtejszych magazynów gazu przez zachodnie spółki.
Warunek ukraiński Nord Stream 2: ustępstwo czy plan Rosji i Niemiec?
Coraz mniej czasu
Komisja Europejska zaproponowała rozmowy na temat minimalnego poziomu dostaw i pochwaliła Niemcy za konstruktywną postawę. Mają one się odbyć w nowatorskim formacie, w którym oprócz Komisji Europejskiej, Ukrainy i Rosji, mają się znaleźć także Niemcy. Trudno uzasadnić takie rozwiązanie. W przeszłości to Komisja reprezentowała Unię w tego typu rozmowach, na przykład trójstronnych negocjacjach na temat tymczasowych warunków dostaw gazu z Rosji na Ukrainę, które pozwoliły uniknąć kryzysu gazowego zimą 2014 roku. Niemcy, oficjalnie uznające Nord Stream 2 za przedsięwzięcie komercyjne niezależne od polityki, będą zatem reprezentować dwie firmy niemieckie będące partnerami finansowymi projektu: BASF/Wintershall i E.on/Uniper. Osłabnie przy tym legitymizacja Komisji Europejskiej jako reprezentanta interesów europejskich. Warto przy tym pamiętać, że na utrzymanie minimalnego poziomu dostaw Niemcy i Rosja mogły się umówić jeszcze w 2016 roku, a zatem istnieje ryzyko, że poprowadzą rozmowy w ustalonym wspólnie kierunku.
Jednakże same rozmowy dają nadzieje na znalezienie tymczasowego rozwiązania. Nie wiadomo jak należy czytać deklarację Merkel o tym, że projekt nie będzie mógł być realizowany bez rozstrzygnięcia przyszłości tranzytu. Czy oznacza to, że po uzyskaniu kompletu zgód w Niemczech, budowa Nord Stream 2 na tym odcinku, a zatem na terytorium Unii Europejskiej, będzie mogła ruszyć dopiero po zakończeniu rozmów o poziomie tranzytu? Dawałoby to nadzieje na opóźnienie projektu co najmniej do tego czasu.
Nieoficjalnie w Brukseli można usłyszeć, że spółka odpowiedzialna za projekt i należąca w stu procentach do rosyjskiego Gazpromu chciałaby uzyskać komplet zgód do końca kwietnia i wtedy także rozpocząć prace budowlane. Także z tego powodu, według informacji BiznesAlert.pl, do końca zmierza śledztwo antymonopolowe, którego owoce są kwestionowane przez Polskę i innych krytyków. Wyciek opublikowany przez nasz portal pokazuje, że Komisja zdołała ustalić szereg patologii w postępowaniu Gazpromu z szantażem gazowym wobec krajów unijnych włącznie. Mimo to oczekuje skromnych środków zaradczych, które krytykują eksperci sektora energetycznego.
Po rozpoczęciu budowy gazociągu na terytorium Unii Europejskiej zwolennikom objęcia go znowelizowaną Dyrektywą Gazową będzie trudniej oczekiwać, aby rozpoczęta inwestycja została podporządkowana nowemu prawu. Nawet jeżeli uda się uniknąć powstania furtki prawnej dla projektu, przed którą ostrzegał BiznesAlert.pl, może się wtedy okazać, że regulacje antymonopolowe, które mogą opóźnić projekt i ograniczyć jego negatywny wpływ na rynek Europy Środkowo-Wschodniej, nie będą mogły go objąć.
Niespodzianka z USA?
Należy zatem uważnie obserwować negocjacje KE-Ukraina-Rosja-Niemcy. Jeżeli Berlinowi zależy na ratowaniu integracji europejskiej, powinien pozwolić Komisji Europejskiej na zabezpieczenie minimalnego tranzytu przez Ukrainę i nie pozwalać na rozpoczęcie budowy Nord Stream 2 do zakończenia rozmów. Nie wiadomo jak długo potrwają. Być może to ostatni moment na rewizję Dyrektywy Gazowej tak, aby objęła Nord Stream 2. Czasu jest coraz mniej. Przeciwnicy spornego gazociągu z nadzieją wyglądają za ocean. Chociaż prezydent USA ma możliwość objęcia sankcjami partnerów przy rosyjskich projektach, jak Nord Stream 2, to ich potencjalna efektywność jest kwestionowana, a amerykański przywódca nie chce z nich na razie skorzystać. Póki co objął sankcjami prezesa Gazpromu, Aleksieja Millera, na co ten zareagował deklaracją, że jest z nich dumny, a fakt, że do tej pory nie został nimi objęty powodował w nim obawy, że „coś jest z nim nie tak”.
Jakóbik: Strzelba wisi na ścianie. Nord Stream 2 podrożeje (ANALIZA)