icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

„Nowaja Gazieta”: Niemcy są głównym celem geopolitycznym Nord Stream 2

Głównym celem gazociągu Nord Stream 2 jest nie tyle przerwanie tranzytu gazu przez Ukrainę, ile uzależnienie Niemiec, które stając się głównym dystrybutorem gazu z Rosji będą zmuszone do liczenia się z Moskwą – pisze w piątek niezależna „Nowaja Gazieta”.

W komentarzu na łamach tego dziennika znana rosyjska publicystka Julia Łatynina ocenia, że Nord Stream 2 jest przede wszystkim projektem geopolitycznym. Jego cel „polega na tym, by przywiązać do siebie Niemcy”, które w razie powstania projektu staną się głównym w Europie dystrybutorem rosyjskiego gazu. Rolę tę pełnią już teraz, jednak Nord Stream 2 „pogłębia istniejące tendencje i rozszerza status quo” – pisze Łatynina. Jej zdaniem Nord Stream 2 zagwarantuje, że „Niemcy będą zmuszone do liczenia się z Rosją bez względu na to, co zrobi Kreml”.

Publicystka uważa, że takimi potencjalnymi działaniami, z którymi „Kreml może wyskoczyć”, są obecnie kroki wobec Ukrainy i Białorusi. Kreml może „znów zacząć kolejną rundę wojny hybrydowej na Ukrainie, licząc na pobłażliwość Niemiec”, może także „spróbować dokonać kolejnej aneksji, na przykład Białorusi” – pisze Łatynina. Przypomina, że aneksja Krymu w 2014 roku przyczyniła się do wzrostu notowań prezydenta Władimira Putina, które teraz spadają. „Kolejny +krymnasz+ to tylko kwestia czasu” – uważa autorka artykułu.

Jej zdaniem w razie budowy Nord Stream 2 „nie byłoby trudne” przerwanie tranzytu gazu przez Białoruś, przy czym w odróżnieniu od Ukrainy kraj ten nie będzie w stanie użyć sieci gazociągów na swym terytorium do sprowadzania surowca tzw. rewersem. Łatynina zauważa także, że w 2024 roku kończy się druga z kolei dozwolona przez konstytucję kadencja prezydencka Putina. Jego pozostanie na urzędzie wymagałoby zmiany ustawy zasadniczej. „Jest jasne, że w razie połączenia Rosji i Białorusi trzeba będzie zmienić konstytucję”, bowiem zmieni się samo państwo – pisze Łatynina.

Przytacza ona dwie negatywne opinie specjalistów na temat Nord Stream 2. Rosyjsko-amerykański analityk Alexander Fak został kilka miesięcy temu zwolniony z firmy inwestycyjnej Sbierbank-CIB, gdy w raporcie na temat Gazpromu skrytykował projekty koncernu. Ocenił, że powstają one nie w interesach akcjonariuszy, a podwykonawców tych projektów.

Kilka dni temu znany analityk rynku gazowego Michaił Krutichin nazwał Nord Stream 2 „absolutnie zbędnym” projektem, o którym z góry było wiadomo, iż jest nierentowny. „Motywacje były dwie: ukarać Ukraińców, pozbawiając ich tranzytu, oraz dać możliwość dorobienia się podwykonawcom, którzy go budują” – powiedział Krutichin.

„Nic lepiej niż +geopolityka+ nie pozwala uzasadniać łapówek i nieopłacalnych ekonomicznie projektów. (…) Budujemy nieopłacalne gazociągi, by mieć możliwość prowadzenia wojen hybrydowych lub też prowadzimy wojny hybrydowe po to, by potem uzasadnić chęć budowania nieopłacalnych gazociągów” – podsumowuje Łatynina.

Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej przez Morze Bałtyckie z Ust-Ługi w Rosji do Greifswaldu w Niemczech. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku, a w następnym roku Rosja zamierza znacznie ograniczyć przesyłanie gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy na zachód. Projektowi temu sprzeciwiają się Polska, kraje bałtyckie i Ukraina oraz Stany Zjednoczone.

Przez Nord Stream 2 ma być przesyłane 55 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Rurociąg ma biec równolegle do uruchomionego w 2011 roku gazociągu Nord Stream. Partnerami rosyjskiego koncernu Gazprom w tym projekcie są zachodnie firmy energetyczne: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper, francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.

Niemcy mogą nie mieć dużego wyboru ws. Nord Stream 2

Brytyjski deputowany, szef komisji spraw zagranicznych w Izbie Gmin Tom Tugendhat napisał w piątek w komentarzu w „Financial Times”, że choć gazociąg Nord Stream 2 jest elementem „rozmontowywania Zachodu” przez Rosję, Niemcy w tej sprawie mogą nie mieć dużego wyboru.

Planowany gazociąg Nord Stream 2 z Rosji do Niemiec, któremu sprzeciwiają się Polska, kraje bałtyckie i Ukraina, a także Stany Zjednoczone, „może wydawać się bardzo dobrym sposobem na uniknięcie uwikłania (w proces przesyłu gazu) wschodnioeuropejskich państw” – ocenia deputowany Partii Konserwatywnej. Jednak Nord Stream 2 „jest czymś więcej: Moskwa postrzega go jako część zamierzonego i starannego procesu rozmontowywania Zachodu” – zauważa Tugendhat.

„Dziś rosyjski gaz płynie przez Polskę, Węgry, Czechy, Słowację i Ukrainę do odbiorców w Niemczech. To wiąże Rosję z bezpieczeństwem Niemiec, ponieważ obie strony potrzebują stabilności. Ale zmiany, o których mowa (Nord Stream 2 – PAP), odcięłyby państwa wschodnie, czyniąc je bardziej podatnymi na odstrzelenie ich bez ostrzeżenia jedno za drugim bez szkody dla zysków działających w branży gazowej oligarchów” – czytamy.

Szef komisji spraw zagranicznych w Izbie Gmin w swoim komentarzu podkreśla jednak, że kanclerz Niemiec Angela „Merkel nie jest naiwna” w ocenie działań Moskwy. „Wie też, że jeśli Niemcy pozostaną same, będą mogły łatwiej zostać uciszone groźbami podniesienia cen czy nawet odcięciem dostaw przez Nord Stream 2”, gdyby chciały zareagować na jakieś kroki ze strony Rosji – pisze Tugendhat. „To postawiłoby przyszłego kanclerza przed trudną decyzją: ryzyka natychmiastowej wojny energetycznej z Moskwą lub działań w celu uniemożliwienia Rosji odbudowy sieci państw wasalnych, którą utraciła, gdy rozpadł się Układ Warszawski” – przewiduje brytyjski deputowany.

„Ale kraje te są dla Niemiec ważne. Są integralną częścią ich obronnej i gospodarczej orbity. Bez nich Niemcy pozostają państwem przygranicznym, a nie sercem kontynentu” – zauważa polityk.

Zadając pytanie o przyczynę, dla której Niemcy – opowiadające się za Nord Stream 2 – pozwalają na „odcięcie się od swojego zaplecza”, Tugendhat przytacza m.in. „od dawna istniejące i romantyczne przywiązanie w Niemczech, szczególnie w kręgach lewicowych, do Rosji” oraz fakt, że „na handlu z Rosją korzysta niemiecki przemysł”.

„Ale być może najbardziej oczywistym powodem (dla którego Niemcom zależy na Nord Stream 2 – PAP) jest fakt, że bez energii jądrowej, której wytwarzania rząd Merkel zaprzestał po katastrofie w japońskiej Fukushimie, Niemcy nie mają dużego wyboru. Cele dotyczące zmian klimatycznych wykluczają wszystkie (źródła energetyczne) oprócz gazu, a jego najbliższe duże pola są pod kontrolą Kremla. A do użycia alternatywnych dróg brakuje infrastruktury” – ocenia w „FT” Tugendhat.

Nord Stream 2

Przez Nord Stream 2 ma być przesyłane 55 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Rurociąg ma biec równolegle do uruchomionego w 2011 roku gazociągu Nord Stream. Partnerami rosyjskiego koncernu Gazprom w tym projekcie są zachodnie firmy energetyczne: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper, francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.

Polska Agencja Prasowa
Głównym celem gazociągu Nord Stream 2 jest nie tyle przerwanie tranzytu gazu przez Ukrainę, ile uzależnienie Niemiec, które stając się głównym dystrybutorem gazu z Rosji będą zmuszone do liczenia się z Moskwą – pisze w piątek niezależna „Nowaja Gazieta”.

W komentarzu na łamach tego dziennika znana rosyjska publicystka Julia Łatynina ocenia, że Nord Stream 2 jest przede wszystkim projektem geopolitycznym. Jego cel „polega na tym, by przywiązać do siebie Niemcy”, które w razie powstania projektu staną się głównym w Europie dystrybutorem rosyjskiego gazu. Rolę tę pełnią już teraz, jednak Nord Stream 2 „pogłębia istniejące tendencje i rozszerza status quo” – pisze Łatynina. Jej zdaniem Nord Stream 2 zagwarantuje, że „Niemcy będą zmuszone do liczenia się z Rosją bez względu na to, co zrobi Kreml”.

Publicystka uważa, że takimi potencjalnymi działaniami, z którymi „Kreml może wyskoczyć”, są obecnie kroki wobec Ukrainy i Białorusi. Kreml może „znów zacząć kolejną rundę wojny hybrydowej na Ukrainie, licząc na pobłażliwość Niemiec”, może także „spróbować dokonać kolejnej aneksji, na przykład Białorusi” – pisze Łatynina. Przypomina, że aneksja Krymu w 2014 roku przyczyniła się do wzrostu notowań prezydenta Władimira Putina, które teraz spadają. „Kolejny +krymnasz+ to tylko kwestia czasu” – uważa autorka artykułu.

Jej zdaniem w razie budowy Nord Stream 2 „nie byłoby trudne” przerwanie tranzytu gazu przez Białoruś, przy czym w odróżnieniu od Ukrainy kraj ten nie będzie w stanie użyć sieci gazociągów na swym terytorium do sprowadzania surowca tzw. rewersem. Łatynina zauważa także, że w 2024 roku kończy się druga z kolei dozwolona przez konstytucję kadencja prezydencka Putina. Jego pozostanie na urzędzie wymagałoby zmiany ustawy zasadniczej. „Jest jasne, że w razie połączenia Rosji i Białorusi trzeba będzie zmienić konstytucję”, bowiem zmieni się samo państwo – pisze Łatynina.

Przytacza ona dwie negatywne opinie specjalistów na temat Nord Stream 2. Rosyjsko-amerykański analityk Alexander Fak został kilka miesięcy temu zwolniony z firmy inwestycyjnej Sbierbank-CIB, gdy w raporcie na temat Gazpromu skrytykował projekty koncernu. Ocenił, że powstają one nie w interesach akcjonariuszy, a podwykonawców tych projektów.

Kilka dni temu znany analityk rynku gazowego Michaił Krutichin nazwał Nord Stream 2 „absolutnie zbędnym” projektem, o którym z góry było wiadomo, iż jest nierentowny. „Motywacje były dwie: ukarać Ukraińców, pozbawiając ich tranzytu, oraz dać możliwość dorobienia się podwykonawcom, którzy go budują” – powiedział Krutichin.

„Nic lepiej niż +geopolityka+ nie pozwala uzasadniać łapówek i nieopłacalnych ekonomicznie projektów. (…) Budujemy nieopłacalne gazociągi, by mieć możliwość prowadzenia wojen hybrydowych lub też prowadzimy wojny hybrydowe po to, by potem uzasadnić chęć budowania nieopłacalnych gazociągów” – podsumowuje Łatynina.

Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej przez Morze Bałtyckie z Ust-Ługi w Rosji do Greifswaldu w Niemczech. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku, a w następnym roku Rosja zamierza znacznie ograniczyć przesyłanie gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy na zachód. Projektowi temu sprzeciwiają się Polska, kraje bałtyckie i Ukraina oraz Stany Zjednoczone.

Przez Nord Stream 2 ma być przesyłane 55 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Rurociąg ma biec równolegle do uruchomionego w 2011 roku gazociągu Nord Stream. Partnerami rosyjskiego koncernu Gazprom w tym projekcie są zachodnie firmy energetyczne: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper, francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.

Niemcy mogą nie mieć dużego wyboru ws. Nord Stream 2

Brytyjski deputowany, szef komisji spraw zagranicznych w Izbie Gmin Tom Tugendhat napisał w piątek w komentarzu w „Financial Times”, że choć gazociąg Nord Stream 2 jest elementem „rozmontowywania Zachodu” przez Rosję, Niemcy w tej sprawie mogą nie mieć dużego wyboru.

Planowany gazociąg Nord Stream 2 z Rosji do Niemiec, któremu sprzeciwiają się Polska, kraje bałtyckie i Ukraina, a także Stany Zjednoczone, „może wydawać się bardzo dobrym sposobem na uniknięcie uwikłania (w proces przesyłu gazu) wschodnioeuropejskich państw” – ocenia deputowany Partii Konserwatywnej. Jednak Nord Stream 2 „jest czymś więcej: Moskwa postrzega go jako część zamierzonego i starannego procesu rozmontowywania Zachodu” – zauważa Tugendhat.

„Dziś rosyjski gaz płynie przez Polskę, Węgry, Czechy, Słowację i Ukrainę do odbiorców w Niemczech. To wiąże Rosję z bezpieczeństwem Niemiec, ponieważ obie strony potrzebują stabilności. Ale zmiany, o których mowa (Nord Stream 2 – PAP), odcięłyby państwa wschodnie, czyniąc je bardziej podatnymi na odstrzelenie ich bez ostrzeżenia jedno za drugim bez szkody dla zysków działających w branży gazowej oligarchów” – czytamy.

Szef komisji spraw zagranicznych w Izbie Gmin w swoim komentarzu podkreśla jednak, że kanclerz Niemiec Angela „Merkel nie jest naiwna” w ocenie działań Moskwy. „Wie też, że jeśli Niemcy pozostaną same, będą mogły łatwiej zostać uciszone groźbami podniesienia cen czy nawet odcięciem dostaw przez Nord Stream 2”, gdyby chciały zareagować na jakieś kroki ze strony Rosji – pisze Tugendhat. „To postawiłoby przyszłego kanclerza przed trudną decyzją: ryzyka natychmiastowej wojny energetycznej z Moskwą lub działań w celu uniemożliwienia Rosji odbudowy sieci państw wasalnych, którą utraciła, gdy rozpadł się Układ Warszawski” – przewiduje brytyjski deputowany.

„Ale kraje te są dla Niemiec ważne. Są integralną częścią ich obronnej i gospodarczej orbity. Bez nich Niemcy pozostają państwem przygranicznym, a nie sercem kontynentu” – zauważa polityk.

Zadając pytanie o przyczynę, dla której Niemcy – opowiadające się za Nord Stream 2 – pozwalają na „odcięcie się od swojego zaplecza”, Tugendhat przytacza m.in. „od dawna istniejące i romantyczne przywiązanie w Niemczech, szczególnie w kręgach lewicowych, do Rosji” oraz fakt, że „na handlu z Rosją korzysta niemiecki przemysł”.

„Ale być może najbardziej oczywistym powodem (dla którego Niemcom zależy na Nord Stream 2 – PAP) jest fakt, że bez energii jądrowej, której wytwarzania rząd Merkel zaprzestał po katastrofie w japońskiej Fukushimie, Niemcy nie mają dużego wyboru. Cele dotyczące zmian klimatycznych wykluczają wszystkie (źródła energetyczne) oprócz gazu, a jego najbliższe duże pola są pod kontrolą Kremla. A do użycia alternatywnych dróg brakuje infrastruktury” – ocenia w „FT” Tugendhat.

Nord Stream 2

Przez Nord Stream 2 ma być przesyłane 55 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Rurociąg ma biec równolegle do uruchomionego w 2011 roku gazociągu Nord Stream. Partnerami rosyjskiego koncernu Gazprom w tym projekcie są zachodnie firmy energetyczne: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper, francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.

Polska Agencja Prasowa

Najnowsze artykuły