Jak informowaliśmy władze stolicy zapowiedziały, że do 2020 r. zostanie zakończona budowa całej II linii metra. W tym czasie ma powstać kolejnych 11 stacji: z jednej strony prowadzących do dzielnicy Bemowo, z drugiej – na Bródno. Budowa ma zostać sfinansowana w dużej części w oparciu o środki unijne. Na ile realna jest realizacja tej inwestycji w założonym czasie?
– Do 2020 r. zostało sześć lat. Jeśli popatrzymy na realne, dotychczasowe doświadczenia z budową centralnego odcinka II linii metra, to założona przez obecne władze stolicy data zakończenia całej II linii jest mało realna – przekonuje w rozmowie z naszym portalem Jakub Opara, b. radny miasta Warszawy.
Przypomina, że prace projektowe nad tym odcinkiem zaczęły się na przełomie 2003/2004 r. Pierwszą łopatę na placu budowy wbito w okolicach 2006-2007 r. Wychodzi więc na to, że w siedem-osiem lat wybudowanych będzie siedem stacji.
– Już tylko zachowując te proporcje wychodzi na to, że pozostałych 11 stacji powinno zostać oddanych do użytku w ok. 11 lat – wylicza Jakub Opara. – A nie widzę obecnie jakichś nadzwyczajnych okoliczności, które mogłyby znacząco przyspieszyć tempo planowanych robót. Przypomnijmy przy tym, że bardziej skomplikowana budowa geologiczna jednej tylko stacji (Centrum Nauki Kopernik) opóźniła budowę całego budowanego odcinka metra o co najmniej pół roku. W sumie jednak inwestycja ta opóźniona jest w stosunku do pierwotnych harmonogramów o ponad dwa lata.
Wynika więc z tego, że na budowie każdej z siedmiu stacji było jakieś „obsunięcie” terminu – tłumaczy dalej b. warszawski radny. Wciąż niewiadoma pozostaje także sprawa finansowania reszty II linii metra.
– Można się w tym kontekście zastanawiać czy w ramach unijnych środków na infrastrukturę w Polsce już faktycznie istnieje pula oznaczona na finansowanie dalszej budowy warszawskiego metra – powątpiewa Jakub Opara. – Bo o ile wiem wcale tak nie jest. Owszem istnieje pewna pula zbiorcza, ale dopiero po jakimś czasie będą podpisywane umowy na jej wydatkowanie pod konkretne roboty. Dostrzegam tu zatem wiele znaków zapytania – kończy b. warszawski radny.