(Bloomberg/Rigzone/Teresa Wójcik)
Zdaniem przedstawicieli OPEC to nie nadpodaż ropy jest główną przyczyną 60-procentowego spadku cen tego surowca, szczególną rolę odegrała tu spekulacja nakręcająca w ub. r. nieuzasadniony wzrost cen w okresie od czerwca do stycznia. Ocenę przyczyn spadku cen zamieszcza miesięczny biuletyn OPEC, który ukazał się wczoraj.
Wzrost podaży z krajów spoza Organizacji Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC) w czasie, gdy popyt na ropę był słaby był jednym z powodów załamania cen w drugiej połowie 2014 r. W biuletynie zauważono, że wprawdzie wydobycie w ropy w USA wzrosło do najwyższego poziomu od ponad 40 lat, a jednocześnie kraje OPEC również zwiększały wydobycia. „Jednakże był inny jeszcze czynnik, który być może bardziej przyczynił się do kryzysu na rynku globalnym ropy. To była spekulacja, którą uprawiają fundusze hedgingowe i inne instytucje finansowe” – podkreśla biuletyn OPEC. Na tej spekulacji zarabiają one od 10 do 30 dol. za baryłkę. Biuletyn usprawiedliwia też państwa OPEC, stwierdzając, że na posiedzeniu w listopadzie 2014 r. podjęły racjonalną decyzję pozostawiającą na niezmienionym poziomie swoją produkcję ropy. Miała ona na celu ograniczenie rewolucji łupkowej w Stanach Zjednoczonych, a jednocześnie ukrócić operacje spekulacyjne. Ostry spadek cen miał spekulantom odebrać zyski.
Jednakże – wg nieoficjalnych ocen w Rijadzie – nie można uznać, że oba cele postawione przez OPEC w listopadzie zostały osiągnięte. Fundusze hedgingowe prowadzą nadal spekulacje na ropie Brent, stąd przewaga ceny tej ropy nad ropą WTI. Zmniejszone wydobycie ropy łupkowej w USA w każdej chwili może zostać radykalnie zwiększone, gdyż koncerny amerykańskie mają zmniejszone zyski ale nie poniosły strat. Tymczasem w krajach OPEC, pomimo decyzji o utrzymaniu poziomu produkcji, wydobycie spadło i wykazuje nadal tendencję spadkową..