W nocy 6 na 7 kwietnia siły amerykańskie przeprowadziły atak rakietowy (59 rakiet samosterujących Tomahawk) z okrętów na Morzu Śródziemnym na bazę lotniczą syryjskich sił wiernych reżimowi Baszara Asada w Szajrat w prowincji Homs. Był on odpowiedzią na atak chemiczny dokonany 4 kwietnia przez syryjskie siły rządowe na miejscowości Chan-Szejchun w prowincji Idlib, w którym zginęło kilkudziesięciu cywili (samoloty startowały z tej bazy) – piszą Marek Menkiszak, Witold Rodkiewicz i Józef Lang, eksperci Ośrodka Studiów Wschodnich.
Prezydent USA Donald Trump wygłosił oświadczenie, w którym nazwał nalot odpowiedzią na łamanie prawa międzynarodowego przez reżim Asada, jednak nie sprecyzował, czy jest to jednorazowy nalot, czy początek szerszej kampanii przeciwko siłom Asada. Rosja, Iran i reżim w Damaszku potępiły amerykański nalot jako akt agresji i pogwałcenie suwerenności Syrii. Z kolei inne państwa, w tym m.in. Turcja, Arabia Saudyjska i Izrael wyraziły wsparcie dla działań Waszyngtonu.
W zaatakowanej przez USA bazie prawdopodobnie znajduje się też rosyjski personel. Zgodnie z oficjalną informacją, strona amerykańska uprzedziła kanałami specjalnej komunikacji wojskowej stronę rosyjską o mającym nastąpić ataku, tak aby zminimalizować ryzyko ofiar wśród żołnierzy rosyjskich ewentualnie mogących znajdować się w rejonie ataku. Zadeklarowała jednocześnie, że nie atakowała części bazy, gdzie mogli znajdować się Rosjanie.
Reakcje rosyjskie
Moskwa zawiesiła memorandum z USA o unikaniu incydentów lotniczych w Syrii oraz postawiła wniosek o zwołanie nadzwyczajnej sesji Rady Bezpieczeństwa ONZ. W imieniu prezydenta Rosji Władimira Putina akcję USA potępił 7 kwietnia rano jego rzecznik Dmitrij Pieskow, nazywając ją atakiem na suwerenne państwo i naruszeniem prawa międzynarodowego, dokonanym „pod zmyślonym pretekstem”. Podtrzymał także dotychczasowe rosyjskie stanowisko, że armia Asada nie dysponuje bronią chemiczną i w związku z tym nie mogła dokonać ataku chemicznego na Chan-Szejchun. Określił amerykański atak jako próbę odwrócenia uwagi od katastrofy humanitarnej w Mosulu. Zapowiedział, że ta akcja wpłynie negatywnie na stosunki rosyjsko-amerykańskie, „które i tak są w opłakanym stanie” i stworzy poważne przeszkody dla stworzenia międzynarodowej koalicji do walki z terroryzmem.
MSZ Rosji wydało 7 kwietnia rano oświadczenie, w którym nazwało działania USA „aktem agresji przeciw suwerennej Syrii”, przykładem „bezmyślnego podejścia”, które „stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego”. W komunikacie zarzucono Waszyngtonowi, że atak był przygotowywany już od dawna i że jego głównym celem było odciągnięcie uwagi od ofiar cywilnych, jakie zginęły w rezultacie działań amerykańskiej koalicji przeciwko siłom Państwa Islamskiego w irackim Mosulu. Minister spraw zagranicznych FR Siergiej Ławrow na konferencji prasowej w Taszkencie powtórzył główne tezy oświadczenia Pieskowa i komunikatu MSZ. Uznał działania USA za dążenie do osłony radykalnego islamskiego ugrupowania Dżabhat-al-Nusra, które Waszyngton ma wykorzystywać jako narzędzie realizacji swojej polityki zmiany reżimu w Syrii. Atak, według Ławrowa, miał na celu wykolejenie rozmów politycznych w Genewie i Astanie pomiędzy syryjską opozycją i reżimem Asada.
Szef komitetu ds. międzynarodowych Dumy Państwowej Leonid Słucki zasugerował, że atak chemiczny w Idlib mógł być zachodnią prowokacją, mającą dać pretekst do działań siłowych w celu zmiany reżimu Asada, a przeprowadzony przez USA atak może doprowadzić do eskalacji konfliktu. Rosyjskie media sugerują, że ataki USA były skoordynowane z działaniami ofensywnymi zbrojnej antyasadowskiej opozycji, w tym ugrupowań ekstremistycznych.
Komentarz
- Amerykański atak na cele reżimu Asada jest elementem szerszej gry toczącej się w Syrii w ostatnich tygodniach. Jej pierwotną przyczyną było zwiększenie amerykańskiego zaangażowania militarnego w Syrii (w tym bezpośredniej obecności wojskowej) w ramach przygotowań ofensywy na stolicę Państwa Islamskiego (PI) Rakkę i de facto tworzenia amerykańskiej strefy bezpieczeństwa w Syrii (tereny opanowane przez siły kurdyjskie oprócz Afrinu). Rosja podejmowała szereg działań mających na celu utrudnienie ofensywy poprzez sprowokowanie bezpośredniego konfliktu na linii Turcja – kurdyjski PYD, czego przykładem były napięcia w Afrinie pod koniec marca. Po niepowodzeniu działań w Afrinie (brak ostrej reakcji Turcji) Moskwa prawdopodobnie wykorzystała atak bronią chemiczną w Idlibie jako z jednej strony dalszą prowokację wobec Turcji (w Idlibie na mocy porozumienia turecko-rosyjskiego utrzymywało się względne zawieszenie broni), z drugiej jako test amerykańskiej determinacji w prowadzeniu nowej polityki w Syrii.
- Atak amerykański na bazę Szajrat jest politycznym ciosem dla Rosji i jej międzynarodowego wizerunku. Do tej pory Rosja demonstrowała polityczną i wojskową inicjatywę w Syrii, bezkarność działań swoich i popieranych przez nią sił reżimu Asada i swoją kluczową rolę polityczną w próbach regulacji konfliktu syryjskiego. Z drugiej strony demonstrowała bezsilność Zachodu, zwłaszcza USA i nieskuteczność ich polityki w Syrii. Atak amerykański do pewnego stopnia odwraca tę sytuację: to USA przejawiają inicjatywę, a Rosja jest bezsilna i pokazuje swoją niezdolność do ochrony reżimu Asada przed działaniami Waszyngtonu. Tym samym wizerunek Rosji jako aktora dominującego w konflikcie i narzucającego swoją agendę został podważony.
- Działanie USA jest upokarzające dla Rosji tym bardziej, że Kreml od dawna bezskutecznie zabiega o bezpośrednie spotkanie prezydenta Putina z prezydentem Trumpem, które miało zademonstrować znaczącą rolę Rosji jako wielkiego mocarstwa i kluczowego dla USA rozmówcy. Efekt ten jedynie nieznacznie umniejsza fakt, iż Kreml został uprzedzony o ataku i mógł podjąć działania zmniejszające ryzyko rosyjskich ofiar.
Więcej: Ośrodek Studiów Wschodnich