Gazprom chciał powalić Mołdawię na kolana. Była pierwszą ofiarą kryzysu energetycznego podsycanego przez Rosjan od 2021 roku. Poradziła sobie dzięki pomocy z Zachodu, a szczególnie pewnego Polaka znanego z rodzimego sektora gazu.
Rosyjski Gazprom obniżył ciśnienie w gazociągach mołdawskich w październiku 2021 roku oczekując natychmiastowej zapłaty należności za gaz. Kiszyniów uznał to działanie za formę szantażu. Wsparcie finansowe Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, a także dostawy interwencyjne z Polski pomogły Mołdawianom przetrwać kryzys i zmniejszyć zależność od gazu rosyjskiego z 100 do 50 procent.
– W październiku 2021 mieliśmy nagłe zagrożenie. Następnego dnia nasi obywatele i biznesy musiały mieć alternatywne źródło gazu by miały zapewnione bezpieczeństwo. Pomogła współpraca międzynarodowa – tłumaczył sekretarz stanu w resorcie energii Mołdawii Constantin Borosan. – Kiedy kraje unijne podjęły decyzję o synchronizacji Mołdawii i Ukrainy z systemem kontynentalnej Europy doszło do zmiany warunków gry. Nasza wrażliwość na szantaż Rosji w sektorze energii i gazu znacznie spadła – przyznał Borosan.
– Kiedy następuje kryzys, potrzebny jest czas na reakcje. Jest kilka dni na podjęcie decyzji. Jednak potrzebna jest do tego wiedza o możliwościach. Tego nam brakowało, bo nie mieliśmy doświadczenia z szukaniem alternatywnych dostawców. Mieliśmy szczęście w postaci unijnych doradców w Mołdawii, którzy pomogli rządowi zorganizować dostawy gazu – ujawnił minister wymieniając w tym kontekście Macieja Woźniaka, byłego wiceprezesa PGNiG, który obecnie jest doradcą rządu w Kiszyniowie odpowiedzialnym za portfolio gazowe Mołdawian za pośrednictwem spółki Energocom. – To nasi dostawcy bezpieczeństwa energetycznego – powiedział minister w Międzyzdrojach na konferencji GAZTERM pod patronatem BiznesAlert.pl.
Wojciech Jakóbik
Woźniak: Gazprom kłamie, a Mołdawia nauczyła się na błędach przeszłości