Parlamentarny Zespół do spraw Wojska Polskiego apeluje o zakup okrętów podwodnych nowego typu zdolnych przenosić pociski manewrujące. Parlamentarzyści w swoim stanowisku przekazanym ministrowi obrony narodowej podkreślają, że tylko takie okręty realnie wzmocnią bezpieczeństwo strategiczne Polski. Uważają także, że warto od razu zakupić również same pociski manewrujące.
‒ Według parlamentarnego Zespołu ds. Wojska Polskiego i ekspertów, którzy współpracowali przy tworzeniu tego stanowiska, niezbędne jest, by Polska zakupiła okręty podwodne zdolne do przenoszenia pocisków manewrujących, bo tylko wtedy te okręty będą realną siłą nie tylko na Bałtyku, lecz także będą kluczowym elementem polskiej tarczy, której jednym z najważniejszych zadań jest odstraszanie – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes dr Łukasz Kister, ekspert ds. bezpieczeństwa Instytutu Jagiellońskiego i członek zespołu.
Jego zdaniem zakup pocisków powinien był połączony z zamówieniem na okręty.
‒ Wydaje się, że niezbędne jest, by kupić okręty razem z rakietami, tak by nasi marynarze byli od początku eksploatacji okrętów przygotowywani do realizacji zadań z wykorzystaniem najnowszych technologii związanych z pociskami manewrującym ‒uważa Kister.
Ekspert dodaje, że wspólny zakup pocisków manewrujących i okrętów podwodnych zdolnych do ich przenoszenia może być też dobrą decyzją z punktu widzenia kosztów. Kister ocenia, że osobne zakupy spowodowałyby zwiększenie kosztów.
‒ Pociski manewrujące, które są trudne do wykrycia, które mają wielki zasięg i którymi można razić cele zlokalizowane w głębi lądu, mogą być dla nas szczególnie istotnym narzędziem do prowadzenia naszej polityki międzynarodowej i polityki bezpieczeństwa, zarówno na Bałtyku, jak i na innych akwenach morskich – podkreśla dr Łukasz Kister.
Program zakupu trzech nowych okrętów podwodnych dla polskiej Marynarki Wojennej (Orka) to największy kontrakt w ramach trwającej modernizacji polskiego wojska. Podpisanie umowy z dostawcą planowane jest na przyszły rok, a dostawa okrętów ma nastąpi w latach 2022-2023. Kontrakt może być warty nawet 7,5 mld zł.
Eksperci zwracają uwagę na to, że w przetargu ważne są nie tylko parametry samych okrętów, lecz także zdolność przenoszenia pocisków manewrujących. Tego typu broń umożliwia atak z otwartego morza celów naziemnych położonych nawet kilkaset kilometrów od brzegu. Pociski są odpalane z trudnych do wykrycia okrętów podwodnych, w związku z czym mają bardzo istotne znaczenie odstraszające, bo przeciwnicy nie wiedzą, kiedy i skąd mają spodziewać się ataku odwetowego.
Ważnym czynnikiem przy wyborze oferty, jak przypomina Kister, powinien być też montaż okrętów w Polsce.
‒ Proces modernizacji naszego wojska powinien odbywać się w oparciu o polonizację, unarodowienie tego sprzętu. Okręty podwodne odgrywają kluczową rolę. Jesteśmy zdolni do wspierania międzynarodowych dużych koncernów zbrojeniowych w budowie okrętów podwodnych, sami nie jesteśmy w stanie ich w całości wybudować. Ale zakup powinien być związany z przeniesieniem technologii i sposobu budowy do naszych stoczni – podkreśla Kister.
W przetargu wystartuje trzech producentów – francuski DCNS, szwedzki SAAB oraz niemiecki TKMS. Pierwszy z tych podmiotów już zadeklarował, że dwa spośród trzech okrętów zostaną zmontowane w gdyńskiej stoczni Nauta, a polscy pracownicy będą mieli bardzo duży udział w realizacji zamówienia. Tego właśnie wymagają parlamentarzyści z Zespołu ds. Wojska Polskiego, którzy apelują, by okręty nie były w Polsce tylko montowane z gotowych części, lecz by powstały przy realnym współudziale polskich pracowników i przemysłu.
Newseria.pl