W styczniu przedstawiciele PGNiG SA oraz Ras Al Khaimah Petroleum Authority i RAK GAS LLC podpisały umowę, która umożliwia polskiej spółce poszukiwanie i wydobycie węglowodorów w emiracie Ras al-Chajma w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. – To zmiana dotychczasowej strategii inwestycyjnej PGNiG na Bliskim Wschodzie. Dotychczas wybierano regiony ryzykowne politycznie, lecz atrakcyjne geologicznie. Inwestycja w Emiratach to zmiana tego trendu – powiedział w komentarzu dla portalu BiznesAlert.pl Paweł Poprawa, ekspert ds. rynku energii z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
PGNiG stawia na mniejsze ryzyko polityczne, ale trudniejsze warunki geologiczne
Zdaniem Pawła Poprawy, PGNiG poszukuje swojej niszy w rejonie o bardzo dobrze rozpoznanych zasobach wydobywczych ropy i gazu. – Ich strategia dotycząca inwestycji uwzględniała wejście na rynek o wysokim ryzyku politycznym, ale niskim ryzyku geologicznym. Większość inwestycji dotyczyła regionów, w których ryzyko polityczne było wysokie, co doprowadziło do wycofania się PGNiG. W Libii było to związane z Arabską Wiosną, w Iranie niepewnością w kwestii powrotu amerykańskich sankcji. Spółka prowadzi wysoce zaawansowane rozmowy dotyczące dostaw LNG z USA i należało postawić to zaangażowanie jako priorytet – powiedział ekspert rynku ropy i gazu. – Wejście PGNiG do Zjednoczonych Emiratów Arabskich jest próbą zerwania z tradycją wyboru między większym ryzykiem politycznym a geologicznym. Ta inwestycja pozwala zaangażować się w region, w którym ryzyko polityczne jest stosunkowo niewielkie, a zasoby geologiczne są dobrze rozpoznane. Na przykładzie tego kraju widać zmianę strategii w wyborze obszarów inwestycyjnych – dodał.
Jego zdaniem ZEA to prowincje dojrzałe pod względem wydobycia i obszar dobrze spenetrowany. – Wchodząc do krajów, gdzie jest mniejsze ryzyko polityczne, musimy uwzględnić duże nasycenie inwestycyjne, toteż ryzyko przechodzi zwykle na stronę geologiczną, gdyż projekty geologicznie łatwe zazwyczaj zostały już zrealizowane. PGNiG nie zalicza się jednak do największych graczy, szukających dużych złóż. Polska spółka z powodzeniem może wydobywać surowce, także na koncesjach, gdzie złoża są średniej wielkości lub małe. Wielkich odkryć w ZEA już raczej trudno się spodziewać, ale mniejszych, na które może polować PGNiG, może być jeszcze wiele. Trudno jednak na tę chwilę ocenić rentowność obszaru, na którym spółka będzie prowadziła prace, choć jej specjaliści zapewne mają już w tym wstępne rozeznanie. Postępowanie PGNiG, w świetle dotychczasowych doświadczeń, wydaje się zrozumiałe. Wiele firm w Libii zakładało, że i w takich krajach jak ten inwestycje mogą się zwrócić po kilku latach. Polskiemu konsorcjum nie udało się trafić na bezpieczny okres, dający szansę na szybki zwrot inwestycji. W Iranie, w przeciwieństwie do Libii, gdzie PGNiG było już obecne na terenie prac rozpoznawczych, wycofanie się było nisko kosztowe, bo nastąpiło na początku zaangażowania – wyjaśnił.
Sankcje nałożone na Iran zawężają Polsce możliwości dywersyfikacji
Pytany o utratę Iranu, jako możliwego kierunku dywersyfikacji dostaw ropy, Poprawa powiedział, że PGNiG, Lotos i Orlen mają wpisane w strategii poszukiwanie inwestycji poza Polską, co łączy się także z długofalową polityką dywersyfikacji, a więc ograniczania importu ropy z Rosji. – Aby ją kontynuować, potrzebna jest różnorodność dostaw. Warto mieć w swoim portfolio także własną produkcję, oprócz możliwości dostaw spotowych. Ograniczenie możliwości importu ropy z Iranu, w wyniku ponownie nałożonych przez USA sankcji, to duże utrudnienie dla polskich spółek. Polska, w przeciwieństwie do innych krajów, miała w Iranie przewagę w postaci pozytywnego nastawienia miejscowych władz czy więzi historycznych. To kraj o dużym potencjale, także geologicznym, gdzie opłaca się inwestować i polskie firmy były tam mile widziane. Amerykańskie sankcje nie pozostawiają nam wyboru, musimy wycofać się z tego rynku. Lojalność wobec USA i interesy importu LNG prowadzone z tym krajem wydają się być nadrzędne i determinują ograniczenia inwestycji w Iranie. W przyszłości powrót do Iranu może być już trudny – podsumował Paweł Poprawa.