icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Piekarski: Służby badające wybuchy na Nord Stream 1 i 2 muszą mierzyć się z dezinformacją

– Niemcy twierdzą, że sabotażu na Nord Stream 1 i 2 dokonali nurkowie, którzy zeszli pod wodę z jachtu i podłożyli ładunki wybuchowe. Byłoby dla mnie wielkim zaskoczeniem, gdyby okazało się, że faktycznie tak było. […] W ostatnich miesiącach mamy do czynienia z olbrzymią dawką dezinformacji. Wygląda to tak, jakby przestępca specjalnie podrzucał dowody wskazujące na kogoś innego – mówi dr Michał Piekarski z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego w komentarzu dla BiznesAlert.pl.

– Niemcy twierdzą, że sabotażu na Nord Stream 1 i 2 dokonali nurkowie, którzy zeszli pod wodę z jachtu i podłożyli ładunki wybuchowe. Byłoby dla mnie wielkim zaskoczeniem, gdyby okazało się, że faktycznie tak było. Po pierwsze, nurkowanie na tak dużą głębokość jest trudne i wymaga specjalistycznego sprzętu. Oczywiście to jest możliwe, ale wymaga większej jednostki, która pomieści nurków i ich wyposażenie, w tym np. komorę hiperbaryczną, niezbędną do udzielania pomocy w razie wypadku – podkreśla dr Michał Piekarski z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego w odpowiedzi na pytanie BiznesAlert.pl o ubiegłoroczne incydenty na gazociągach Nord Stream 1 i Nord Stream 2 oraz tegoroczne śledztwa w tej sprawie, prowadzone przez służby poszczególnych państw, w tym Polski i Niemiec.

– Sytuacja, w której kilka osób było w stanie załadować na pokład jachtu kilka dużych urządzeń wybuchowych o wadze kilkudziesięciu kilogramów i dokonało takiego nurkowania, budzi wielkie wątpliwości choćby z uwagi na spore ryzyko. Taka operacja jest nim obarczona, to nie jest nurkowanie rekreacyjne i wiele rzeczy może pójść nie tak – tłumaczy dr Piekarski.

– Należy zadać pytanie, co by się stało gdyby doszło np. do choroby kesonowej (zespół objawów dotykających osobę wystawioną na zbyt szybko zmniejszające się ciśnienie – przyp. red.). Czy wówczas wzywaliby służby ratownicze, co oznaczałoby dekonspirację? Według doniesień, na pokładzie jachtu mogła być lekarka, ale to nie znaczy zbyt wiele, ponieważ byłaby bezradna bez choćby komory hiperbarycznej na pokładzie, którą możemy znaleźć na każdej jednostce wspierającej profesjonalne prace nurkowe – mówi Michał Piekarski.

– W ostatnich miesiącach mamy do czynienia z olbrzymią dawką dezinformacji. Jest to wielki problem i myślę, że strona odpowiedzialna za sabotaż podsuwa państwom fałszywe tropy, które mają na celu m.in. opóźnienie danego śledztwa. Wygląda na to, że mamy do czynienia z sytuacją, w której przestępca specjalnie podrzuca dowody wskazujące na kogoś innego – dodaje.

Opracował Jędrzej Stachura

Poszlaki związane z sabotażem Nord Stream 1 i 2 prowadzą niemieckie służby do Frankfurtu nad Odrą

 

– Niemcy twierdzą, że sabotażu na Nord Stream 1 i 2 dokonali nurkowie, którzy zeszli pod wodę z jachtu i podłożyli ładunki wybuchowe. Byłoby dla mnie wielkim zaskoczeniem, gdyby okazało się, że faktycznie tak było. […] W ostatnich miesiącach mamy do czynienia z olbrzymią dawką dezinformacji. Wygląda to tak, jakby przestępca specjalnie podrzucał dowody wskazujące na kogoś innego – mówi dr Michał Piekarski z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego w komentarzu dla BiznesAlert.pl.

– Niemcy twierdzą, że sabotażu na Nord Stream 1 i 2 dokonali nurkowie, którzy zeszli pod wodę z jachtu i podłożyli ładunki wybuchowe. Byłoby dla mnie wielkim zaskoczeniem, gdyby okazało się, że faktycznie tak było. Po pierwsze, nurkowanie na tak dużą głębokość jest trudne i wymaga specjalistycznego sprzętu. Oczywiście to jest możliwe, ale wymaga większej jednostki, która pomieści nurków i ich wyposażenie, w tym np. komorę hiperbaryczną, niezbędną do udzielania pomocy w razie wypadku – podkreśla dr Michał Piekarski z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego w odpowiedzi na pytanie BiznesAlert.pl o ubiegłoroczne incydenty na gazociągach Nord Stream 1 i Nord Stream 2 oraz tegoroczne śledztwa w tej sprawie, prowadzone przez służby poszczególnych państw, w tym Polski i Niemiec.

– Sytuacja, w której kilka osób było w stanie załadować na pokład jachtu kilka dużych urządzeń wybuchowych o wadze kilkudziesięciu kilogramów i dokonało takiego nurkowania, budzi wielkie wątpliwości choćby z uwagi na spore ryzyko. Taka operacja jest nim obarczona, to nie jest nurkowanie rekreacyjne i wiele rzeczy może pójść nie tak – tłumaczy dr Piekarski.

– Należy zadać pytanie, co by się stało gdyby doszło np. do choroby kesonowej (zespół objawów dotykających osobę wystawioną na zbyt szybko zmniejszające się ciśnienie – przyp. red.). Czy wówczas wzywaliby służby ratownicze, co oznaczałoby dekonspirację? Według doniesień, na pokładzie jachtu mogła być lekarka, ale to nie znaczy zbyt wiele, ponieważ byłaby bezradna bez choćby komory hiperbarycznej na pokładzie, którą możemy znaleźć na każdej jednostce wspierającej profesjonalne prace nurkowe – mówi Michał Piekarski.

– W ostatnich miesiącach mamy do czynienia z olbrzymią dawką dezinformacji. Jest to wielki problem i myślę, że strona odpowiedzialna za sabotaż podsuwa państwom fałszywe tropy, które mają na celu m.in. opóźnienie danego śledztwa. Wygląda na to, że mamy do czynienia z sytuacją, w której przestępca specjalnie podrzuca dowody wskazujące na kogoś innego – dodaje.

Opracował Jędrzej Stachura

Poszlaki związane z sabotażem Nord Stream 1 i 2 prowadzą niemieckie służby do Frankfurtu nad Odrą

 

Najnowsze artykuły