KOMENTARZ
Justyna Piszczatowska
WysokieNapiecie.pl
Prywatyzacja PKP Energetyka budzi kontrowersje godne dużo większych od niej firm energetycznych. Pytanie tylko, czy państwowy właściciel jest w stanie zagwarantować dziś jakość zarządzania wyższą niż prywatny.
Rozpoczęta wiosną prywatyzacja PKP Energetyka przebiegała bez większych kontrowersji aż do ubiegłego tygodnia. Głośno zrobiło się, gdy 6 lipca wyłączność negocjacyjną przyznano CVC – luksemburskiemu funduszowi private equity.
Właściciel PKP Energetyka, czyli grupa PKP, potrzebuje pieniędzy na spłatę historycznego zadłużenia. W strategii przewoźnika na lata 2012-2015 szacowano, że wpływy ze sprzedaży wszystkich akcji PKP Energetyka wyniosą 800 mln zł. Nieoficjalnie wiadomo, że CVC zaoferował około 1,5 mld zł, a druga w kolejce chętnych Energa – 1,3 mld zł.
PKP Energetyka nie publikuje zbyt obficie swoich danych finansowych, ale można szacować, że oferta CVC to około 10-krotność EBITDA (zysk operacyjny plus amortyzacja). To dużo powyżej stawek, które w ostatnich latach obserwowaliśmy transakcjach w polskiej energetyce.
Ale to nie cena jest tym razem przedmiotem dyskusji. Pojawiają się obawy o bezpieczeństwo. Kwestią czasu było, kiedy głos w tej sprawie zabierze PiS. I faktycznie, w piątek posłowie tej partii zaczęli domagać się wstrzymania prywatyzacji argumentując, że PKP Energetyka jest właścicielem m.in. linii energetycznych, zarówno tych wysokiego napięcia, jak i niskiego, niezbędnego do zasilania np. stacji. PiS argumentuje, że jeśli w przyszłości CVC sprzeda spółkę „w niesprzyjające ręce”, to Polska może mieć kłopot.
Uzasadnione obawy, czy straszenie Babą Jagą
O prywatyzacji PKP z lekkim sceptycyzmem wypowiada się też Adrian Furgalski, wiceszef Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Transakcję z udziałem funduszu private equity ocenia jako eksperyment.
– Przykładowo, w Europie nie spotkałem się dotychczas z takim rozwiązaniem i dopiero przyszłość pokaże, czy Polska da pozytywny przykład, czy będzie wskazywana jako precedens, którego należy się wystrzegać. Ze względu na gąszcz powiązań między zarządcą infrastruktury kolejowej a energetyką kolejową, co ma przecież bezpośredni wpływ na działalność przewozową, byłem zwolennikiem rozwiązania, które planowano jeszcze za czasów rządu Marka Belki, aby PKP PLK objęły 51% akcji PKP Energetyka, a 49% trafiło na giełdę – wyjaśnia.
O komentarz do różnych obaw pojawiających się przy okazji tej prywatyzacji poprosiliśmy Przemysława Obłoja, dyrektora CVC.
– Są to bezzasadne wątpliwości, żeby nie powiedzieć – straszenie Babą Jagą. Rynek telekomunikacyjny w Polsce w ogromnej większości należy do kapitału zagranicznego i nie słychać o problemach z jakością ani bezpieczeństwem usług. Dystrybutorem energii w Warszawie też jest podmiot zagraniczny i jakość usług nie budzi zastrzeżeń, wręcz odwrotnie, awaryjność sieci jest niższa niż w innych częściach kraju (znacząco ułatwia to specyfika terenu – red.). Jako państwo nie wrócimy już do standardów sprzed 25 lat, czyli do gospodarki centralnie planowanej i sterowanej przez państwo, ale czy faktycznie ktokolwiek dzisiaj by tego chciał? – pyta Obłój.
Przypomina, że PKP ma 3% udziału w rynku dystrybucji energii, więc nie odgrywa kluczowego znaczenia dla bezpieczeństwa dostaw w skali kraju. – Ale nawet pomijając to wszystko, jedynym celem, z którym CVC stanęło do procesu, jest jak najefektywniejsze zarządzanie majątkiem firmy aby powiększyć jej wartość w dłuższej perspektywie – wyjaśnia.
Horyzont inwestycyjny funduszu to około 10-12 lat, ale restrukturyzacja PKP Energetyka – jeśli dojdzie do przejęcia przez CVC – potrwa tylko połowę tego czasu. Fundusz zadeklaruje, że realne jest zarówno doproszenie do inwestycji stabilnego inwestora krajowego, jak i wprowadzenie PKP Energetyka na giełdę. Ale skoro widzi w PKPE duży potencjał rozwoju, to po co miałaby się w krótkim terminie pozbywać udziałów?
–Powiedzmy, że nie przeszkadzałoby nam, gdyby znalazł się partner instytucjonalny o długim horyzoncie inwestowania, który objąłby do kilkunastu procent akcji, zagwarantował długofalową obecność i, w przypadku faktycznego wejścia spółki na giełdę gdy będzie na to gotowa, wyeliminował obawy, że kiedy CVC będzie musiał wyjść z inwestycji PKP Energetyka pozostanie bez wiodącego akcjonariusza,. Właściwy skład akcjonariatu działa uspokajająco na niektórych uczestników rynku – podsumowuje przedstawiciel CVC.
Nieoficjalnie mówi się, że tym długofalowym inwestorem mogłyby być PIR, PZU, czy Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju.