Prezydent USA Donald Trump zapowiedział, że we wtorek 8 maja ogłosi decyzję w sprawie ewentualnego wycofania się jego kraju z porozumienia nuklearnego z Iranem. Układ P5+1 z tym krajem wisi na włosku. Czy mimo to PKN Orlen liczy na kontrakt długoterminowy na dostawy ropy irańskiej? – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
PKN Orlen interesuje się Iranem
Dzisiejszy Dziennik Gazeta Prawna donosi, że PKN Orlen przygotowuje się do umowy długoterminowej z Iranem pomimo groźby przywrócenia sankcji USA. Sygnały o tym, że Orlen jest nadal zainteresowany takim kontraktem z Iranem pojawiły się jeszcze w kwietniu na konferencji wynikowej spółki, podczas której pytałem o dywersyfikację źródeł dostaw ropy.
Wtedy też Wiesław Protasewicz z zarządu PKN Orlen odpowiedział mi, że jego spółka interesuje się bardziej Bliskim Wschodem niż USA. Jeśli spojrzeć z perspektywy dostaw z Bliskiego Wschodu to Iran jest w naszej uwadze. Ropa irańska jest trochę lżejsza od rosyjskiej, ale jest podobna do mieszanki REBCO, która głównie jest przerabiana w naszych rafineriach – poinformował Protasewicz. Nie odniósł się do pytania BiznesAlert.pl o zagrożenia polityczne związane z ryzykiem wznowienia sankcji USA wobec tego kraju.
– Producentom znad Zatoki Perskiej zależy na bezpieczeństwie tego kierunku dostaw, dlatego PKN Orlen buduje szlak zaopatrzenia ropy naftowej dla Polski. Stąd właśnie kolejne kroki w postaci dostawy spot z Iranu. Przeprowadzone testy produkcyjne na bazie poprzednich dostaw ropy irańskiej uzyskały świetne wyniki efektywności, co otwiera drogę do zwiększania udziału tej ropy w naszym portfolio surowcowym – powiedział kilka dni wcześniej Daniel Obajtek, Prezes Zarządu PKN Orlen.
Jednak według moich informacji obawy o sankcje USA względem Iranu jednak nadal wywołują obawy w PKN Orlen.
Strach przed destabilizacją widać w ropie
Ewentualne wyjście USA z porozumienia nuklearnego (JCPOA) grozi opuszczeniem układu przez sam Iran, czym grożą już władze w Teheranie. Prezydent Hassan Rowhani ocenił, że zwrot Amerykanów byłby błędem historycznym. To oni wykuwali układ w 2015 roku w okresie administracji Baracka Obamy. Zakładał on, że Zachód zdejmie sankcje wobec Iranu w zamian za wywiezienie 97 procent wzbogaconego paliwa jądrowego i porzuci militarny program atomowy. Międzynarodowi inspektorzy dotąd nie stwierdzili naruszeń po stronie irańskiej. Jeżeli porozumienie upadnie, dojdzie do dalszej destabilizacji na Bliskim Wschodzie, co prawdopodobnie przełoży się na dalszy wzrost cen baryłki, nawet jeśli część obaw znalazła już odbicie w podwyżkach.
Lęk ten odzwierciedla już wzrost cen ropy naftowej. Baryłka Brent jest najdroższa od końca 2014 roku i kosztuje już ponad 75 dolarów. Nowością jest chwilowy skok ceny amerykańskiej mieszanki WTI powyżej 70 dolarów, który dowodzi, że jednym z powodów wzrostu jest właśnie polityka zagraniczna USA. Dodatkowym czynnikiem jest groźba bankructwa Wenezueli i dalszej destabilizacji w tym kraju.
Z tego powodu giganci branży wydobywczej obawiają się o los swego zaangażowania w relacje z Iranem. Prezes francuskiego Totalu Patrick Pouyanne przyznał w rozmowie z dziennikiem Emirati, że dopiero po ogłoszeniu nowych sankcji przez Trumpa byłaby możliwa ocena ich wpływu na 50 plus jedną akcję jego koncernu w złożu South Pars.
To największy morski rezerwuar gazu ziemnego na świecie. Ali Kardor reprezentujący irański NIOC cytowany przez Bloomberga ostrzegł, że w razie wprowadzenia nowych obostrzeń Total może stracić te udziały na korzyść chińskiego CNPC. Może być to forma nacisku Irańczyków na Francuzów, aby ci odwiedli Trumpa od wysadzenia porozumienia nuklearnego. Według The Washington Times tej sprawie interweniował w Białym Domu prezydent Emmanuel Macron.
Pouyanne powiedział jednak ważną rzecz. Jego zdaniem nawet po ewentualnym powrocie sankcji USA wobec Iranu, Amerykanie mogliby wyłączyć niektóre inwestycje spod ich reżimu. Total był pierwszą zachodnią firmą, która wróciła do Teheranu po zniesieniu sankcji. Zapowiedział inwestycję wartą miliard dolarów w South Pars. Jednak kiedy w przeszłości Exxon Mobil ubiegał się o takie wyłączenie uzyskał odpowiedź odmowną. Nie wiadomo zatem tym bardziej, czy Amerykanie będą skłonni do takich ustępstw wobec firm nieamerykańskich jak PKN Orlen. W przeszłości obostrzenia nie pozwalały na transakcje w dolarach, co zmuszało Iran do handlu wymiennego ropą.
Brak sankcji, mniejsza skala lub wyłączenie
Istnieje kilka możliwości rozpoczęcia bezpiecznego importu ropy z Iranu przez PKN Orlen.
23 kwietnia tego roku minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz odwiedził Nowy Jork, by wziąć udział w posiedzeniu Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych. BiznesAlert.pl informował, że przy okazji rozmawiał ze swoim irańskim odpowiednikiem, Mohammedem Dżawadem Zarifem. Nie wiadomo, czy konsultował wtedy ryzyko ze strony ewentualnych sankcji dla polskich projektów realizowanych we współpracy z Iranem.
Jest jeszcze jedna opcja. Powrót sankcji USA nie musi się łączyć z analogicznym ruchem krajów Unii Europejskiej. Tymczasem to brak zgody Unii na ubezpieczenie dostaw ropy z Iranu hamował głównie dostawy. Jednak warunkiem byłoby pozostanie Iranu w JCPOA, a ten zapewnia, że jeśli USA opuszczą układ, to strona irańska zrobi to samo. Na razie New York Times cytuje anonimowych dyplomatów europejskich, którzy przekonują, że Trump wycofa się z porozumienia.
Według źródeł New York Times w europejskich dyplomacjach istnieje mała szansa, że prezydent USA Donald Trump nie wycofa się z porozumienia nuklearnego. Źródła przekonują, że pomimo obaw Europy amerykański prezydent zamierza wycofać się z układu wykutego przez jego poprzednika.
Prezydent Hassan Rowhani ocenił, że zwrot Amerykanów byłby błędem historycznym. To oni wykuwali układ w 2015 roku w okresie administracji Baracka Obamy. Zakładał on, że Zachód zdejmie sankcje wobec Iranu w zamian za wywiezienie 97 procent wzbogaconego paliwa jądrowego i porzuci militarny program atomowy. Międzynarodowi inspektorzy dotąd nie stwierdzili naruszeń po stronie irańskiej. Mimo to Iran rozwija program rakietowy i wspiera bojówki islamskie w Izraelu.
Mimo to NYT przekonuje za anonimowymi źródłami w dyplomacjach Unii Europejskiej, że jest „całkiem oczywiste”, że Trump chce przywrócić sankcje USA. W ten sposób chce zmusić Iran do nowych negocjacji. Według rozmówców amerykańskiej gazety pozostaje niejasne, czy Amerykanie pozwolą na dalsze inwestycje w Iranie partnerom europejskim – szczególnie Francji, Niemcom i Wielkiej Brytanii z grupy negocjującej porozumienie nuklearne, czyli P5+1. Sojusznicy namawiają Trumpa do utrzymania układu i wdrożenia osobnych sankcji za program rakietowy i wsparcie bojówek.
Zanim nowe sankcje wejdą w życie, minie od 120 do 180 dni, co daje czas na nowe negocjacje. Nie wiadomo jednak, czy USA i Iran będą nimi zainteresowane.
Warto przypomnieć, że w czasach ministra Witolda Waszczykowskiego strona polska zachowywała rezerwę wobec perspektyw zaangażowania w Iranie. Ograniczeniem była mała skala działalności polskich spółek w porównaniu z gigantami jak wspomniany Total oraz właśnie obawy o powrót sankcji USA. BiznesAlert.pl informował jako pierwszy, że dotąd powstrzymywało to PKN Orlen i Grupę Lotos przed podpisaniem kontraktu. Czy Polacy nie boją się nowych sankcji? A może wiedzą, że ich nie będzie? Spokój Orlenu pokrywa się ze stonowanymi sygnałami Totalu. Czy Macron także już wie, że nie będzie sankcji? A może obie spółki zapewniły sobie wyłączenia? Przekonamy się po decyzji Trumpa zapowiedzianej na 8 maja wieczorem polskiego czasu. Według moich informacji Polacy jednak obawiają się najgorszego.
Negatywne konsekwencje dla Zachodu
Ewentualne zawalenie porozumienia nuklearnego miałoby daleko idące konsekwencje. W sektorze węglowodorowym może oznaczać powrót dominacji kapitału rosyjskiego w Iranie. Doradca prezydenta Władimira Putina, Jurij Uszakow oszacował w kwietniu, że rosyjskie firmy z branży mogłyby zainwestować w Iranie do 50 mld dolarów. Do podobnej ekspansji kapitału rosyjskiego doszło w Libii i Syrii na niekorzyść spółek zachodnich. Wyjście z projektów libijskich ogłosił 7 maja PGNiG, o czym donosił BiznesAlert.pl.
Iran potrzebuje kapitału zagranicznego by zmodernizować wydobycie i zwiększać jego skalę. Jest przeciwnikiem „upolityczniania cen ropy”, w przeciwieństwie do Arabii Saudyjskiej opowiada się za tym, aby cena baryłki nie rosła znacząco. W przeszłości Iran był wyłączony z cięć porozumienia naftowego, które wspiera Rosja. Obecnie limit wydobycia dla Teheranu jest ustalony na poziomie gwarantującym wzrost wydobycia zaplanowany przez tamtejszą branżę. Iran opowiada się za ustabilizowaniem ceny na poziomie 60 dolarów za baryłkę, czyli poniżej obecnych notowań, bo obawia się wzrostu wydobycia u konkurencji z wyższą granicą opłacalności. Co ciekawe, wzrost będzie premiował wydobycie w USA.
Z zachodniego punktu widzenia stanowisko Iranu przeciwko nadmiernemu windowaniu ceny baryłki jest korzystne, bo drożejąca ropa usuwa premię do wzrostu gospodarek krajów importerów z tytułu tańszej benzyny. Ewentualne utrudnienia w handlu irańskim surowcem mogą skończyć się dalszym wzrostem cen baryłki, bo ten kraj odpowiada za 5 procent światowego wydobycia ropy i jest trzecim producentem w kartelu OPEC. Obecnie wydobywa 3,8 mln baryłek dziennie, a z tego eksportuje mln baryłek.
Jednak największym zagrożeniem związanym z możliwym upadkiem porozumienia naftowego będzie powrót Iranu do wzbogacania uranu w celach wojskowych. Według prezydenta Rowhaniego mógłby on nastąpić w ciągu kilku dni od upadku JCPOA. Oznaczałoby to większe ryzyko wybuchu konfliktu zbrojnego z udziałem Arabii Saudyjskiej, Iranu, Izraela, a może USA oraz Rosji, co skomplikowałoby i tak trudną sytuację w regionie po wybuchu wojny w Syrii.