STANOWISKO
Stanowisko Klubu Parlamentarnego PO, przedstawione przez posłankę Małgorzatę Chmiel w pierwszym czytaniu projektu ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych.
Szanowny Panie Marszałku, Wysoka Izbo!
Mam zaszczyt, w imieniu klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej przedstawić opinię projektu ustawy „O inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych”.
Przedmiotowa ustawa jest ważna ze względu na brak uregulowań prawnych posadowienia elektrowni wiatrowych na terenie Polski. Nie mniej, zaproponowane zapisy projektu oceniamy negatywnie, bo zamiast rozwijać produkcję energii odnawialnej, spowoduje jej paraliż. A elektrownie wiatrowe są najtańszym źródłem tej energii.
Artykuł 4. tego projektu mówi, że odległość lokalizacji elektrowni wiatrowej od funkcji mieszkalnej i od form ochrony przyrody ma być „równa lub większa dziesięciokrotności jej wysokości mierzonej do najwyższego punktu budowli wraz z wirnikiem i łopatami”. Przepis ten będzie barierą uniemożliwiającą realizację nowych inwestycji wiatrowych. Dziwi mnie ten zapis, że przecież powinniśmy zwiększać wytwarzanie energii z OZE. Wymogi Unii Europejskiej nakazują Polsce do roku 2020 wytworzenie energii ze źródeł odnawialnych na poziomie 15%. A my wytwarzamy jej tylko na poziomie 12,4%. Według szacunków Instytutu Energetyki Odnawialnej, w przypadku gdy zabraknie nam 2 pkt. procentowych może to oznaczać koszty ok 7,5 miliarda złotych. Według projektu teren, na którym wybudowano by elektrownie wiatrową musiałby zostać wyłączony z zabudowy mieszkaniowej, co przy proponowanych odległościach spowoduje (przy jednej turbinie o wysokości ponad 200 metrów) wyłączenie z zagospodarowania mieszkaniowego terenów wielkości Sopotu (ponad 10 km2 powierzchni). Ogranicza to prawa właścicieli nieruchomości do dysponowania nimi, dając im asumpt do domagania się odszkodowań od gmin.
W Polskiej strefie klimatycznej turbiny wiatrowe mogą efektywnie pracować na około 10% powierzchni terenu. Ograniczenie ich lokalizacji do odległości 10-krotności ich wysokości od zabudowy mieszkaniowej spowoduje brak takich miejsc przy tak zurbanizowanej powierzchni kraju (duże rozproszenie siedlisk). Najwyższa elektrownia wiatrowa w Polsce ma wysokość 210 metrów (plus turbina z łopatami = około 300 m), czyli nie można by jej postawić, według tego projektu, w promieniu ok. 3 kilometrów od zabudowań.We Francji minimalna odległość elektrowni wiatrowej od zabudowań mieszkalnych wynosi 500 metrów. W Austrii wymóg odległości jest między 500, a 1000 metrów od budynków niezależnie od wysokości.
Pod względem urbanistycznym, nie każdemu wiatraki się podobają, ale czy lepsze byłyby dymiące kominy? Przeciwnicy podkreślają szkodliwość wydawanych infradźwięków. Jednak do tej pory brak jakichkolwiek na to dowodów.
Powyżej 300 metrów odległości od średniej wielkości turbiny hałas spada poniżej 40 decybeli. Czyli podobny do działania domowej lodówki (43 db).
Następnym błędem tego projektu jest artykuł 6. mówiący o tym, że tereny przeznaczane na farmy wiatrowe, należy uwzględnić przy sporządzeniu studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy, sporządzaniu planu miejscowego, sporządzaniu studium związku metropolitalnego czy uchwalaniu planu zagospodarowania przestrzennego województwa. Rozumiem wymóg zaznaczenia takich miejsc na etapie sporządzania miejscowego planu, ale błędem jest konieczność zaznaczenia tych miejsc w studiach gminnych czy metropolitalnych.
Nie wyobrażam sobie, żeby na etapie sporządzania studium, przeprowadzane były tak specjalistyczne i szczegółowe badania np. siły wiatru, które by typowały najlepsze tereny dla realizacji elektrowni wiatrowych. Na jakiej podstawie planiści, urbaniści mają je typować? Bo tak im się wydaje? To przecież pociąga duże straty lub korzyści dla gmin. Robią te analizy do tej pory inwestorzy na swój koszt i tak powinno zostać, żeby nie obciążać gmin dodatkowymi kosztami.
Dużo sensowniej byłoby, gdybyśmy w dokumentach planistycznych zaznaczali tylko tereny wyłączeń realizacji „wiatraków”, a nie wskazywali miejsca, gdzie mogą one być stawiane.
Artykuł 21. projektu wprowadza zmiany określenia budowli. Skutkiem tego budowlą ma być nie tylko sama wieża, ale i wirnik z łopatami, których długość wynosi około 1/3 wieży.
Zmiana polega na wykreśleniu przepisu wprowadzającego podział elektrowni wiatrowej na część budowlaną i niebudowlaną.
Czyli w nowym stanie prawnym cała elektrownia wiatrowa będzie obiektem budowlanym (budowlą, spowoduje to, oprócz zwiększenia jej wysokości, a co za tym idzie odległości od terenów chronionych również problem opodatkowania). Obecnie objęta podatkiem od nieruchomości w wysokości 2% kosztów budowy jest jedynie wieża z fundamentami. Według projektu, podatek ma być naliczany od wartości urządzenia łącznie z turbiną. Spowodowałoby to podniesienie kosztów dla inwestora. I następnie wycofanie się z inwestycji. Ograniczyłoby to wpływy do budżetów samorządów podatku od nieruchomości jak i PIT i CIT.
Następną propozycją dyskryminującą energetykę wiatrową jest włączenie jej pod nadzór Urzędu Dozoru Technicznego (UDT) i wprowadzenie konieczności uzyskania pozwolenia na eksploatację co dwa lata oraz po każdej naprawie i modernizacji instalacji. Koszt takiego pozwolenia ma wynosić 1% wartości elektrowni (około 70 tysięcy złotych).
W artykule 21. projektu ustawy zaproponowano zmiany do Prawa Budowlanego polegające na wskazaniu wojewody jako organu administracji architektoniczno-budowlanej właściwego do wydania decyzji o pozwoleniu na budowę elektrowni wiatrowej. Uzasadnieniem tego jest przekonanie projektodawcy, że służby wojewody są lepiej przygotowane niż Starostwa! Przecież one tymi pozwoleniami zajmują się od wielu lat. Jest to całkowicie błędne myślenie.
Zmiany uderzyłyby dodatkowo w jednostki samorządu terytorialnego, ograniczając zasadę władztwa planistycznego (uniemożliwienie gminom możliwości zezwalania na lokalizacje elektrowni wiatrowych).
Gminy również mają zostać pozbawione prawa do wydawania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla inwestycji z zakresu elektrowni wiatrowych, co ustawodawca uzasadnia niewystarczającymi kompetencjami pracowników urzędów gmin. Jest to bezpodstawny zarzut i błąd.
Rozwiązania projektowanej ustawy będą uniemożliwiać realizację odnawialnych źródeł energii i stanowić silną barierę w powstawaniu nowych instalacji wytwarzających energię wiatru.
Tak oczywista dyskryminacja farm wiatrowych nasuwa pytanie, czy przypadkiem projekt tej ustawy nie uległ niezdrowemu lobbingowi firm fotowoltaicznych, wytwarzających biopaliwa, czy biomasę. W związku z tym klub Platformy Obywatelskiej RP negatywnie ocenia przedłożony projekt ustawy.