Choć rosyjskie media przekonują, że nie będzie problemów z realizacją projektu Nord Stream 2, część ekspertów wskazuje na wyzwania prawne i finansowe kontrowersyjnego projektu. Rosjanie przedstawiają też nowy model finansowania poprzez podział kompetencji. Możliwe jednak, że jest to tylko listek figowy mający ukryć fakt, że Gazprom został z projektem sam.
Nie będzie sprzeciwu politycznego?
Wszelkie oznaki świadczą o tym, że Unia Europejska zaczyna łagodzić swoje stanowisko w sprawie projektu budowy gazociągu Nord Stream 2, mimo że chce być niezależna od rosyjskiego paliwa. Poza tym nie należy spodziewać się sprzeciwu ze strony Stanów Zjednoczonych – napisał w swoim artykule dla Foreign Policy Robbie Gramer.
Sprzeciw wobec rosyjskiego projektu, który, jak wielu obawia się, pozwoli Moskwie wykorzystywać energetykę jako polityczny instrument nacisku na państwa sąsiednie, słabnie. Na przykład Szwecja już nie protestuje tak bardzo przeciwko temu, aby jej porty były wykorzystywane przy budowie Nord Stream 2. W roli zwolennika projektu występują Niemcy. W tym samym czasie w nowym raporcie Komisji Europejskiej zatytułowanym „Stan Unii Energetycznej”, chociaż wielokrotnie są powtarzane tezy o konieczności dywersyfikacji źródeł dostaw energii, o Nord Stream 2 nie wspomniano ani słowa.
Takie stanowisko wywołało stanowczą reakcję ze strony wschodnioeuropejskich państw. Na przykład podczas spotkania z kanclerz Niemiec Angelą Merkel premier Polski Beata Szydło stwierdziła, że wspomniany gazociąg jest nieakceptowalny dla Warszawy. Wiele osób w Brukseli oraz w poprzedniej administracji USA obawiało się, że dzięki Nord Stream 2 Rosja będzie w stanie zrealizować swoje marzenie i ominąć Ukrainę – tradycyjnego pośrednika w dostawach gazu do UE. Pozbawienie Kijowa 2 mld dolarów dochodów z tranzytu paliwa będzie kolejnym ciosem w gospodarkę. Ponadto Ukraina musi zająć się kwestią toczonej na wschodzie kraju „półoficjalnej wojny z Rosją”.
Podobnie jak wiele projektów budowy gazociągów, Nord Stream 2 spotykało się z wieloma trudnościami. Zachodnie spółki, które początkowo chciały współpracować z Gazpromem, ze względu na kwestie prawne oraz polityczny sprzeciw zrezygnowały. Przy czym Gazprom nie porzucił prób wdrożenia projektu, a coraz większa akceptacja dla tego przedsięwzięcia świadczy o tym, że zabiegi te nie poszły na marne – czytamy w Foreign Policy.
Sytuacja w USA również uległa zmianie. O ile administracja Baracka Obamy aktywnie popierała UE w zmniejszaniu zależności od rosyjskich surowców energetycznych, sprzeciwiała się Nord Stream 2 oraz wielu innym projektom, a także wzywała do zwiększenia eksportu LNG z USA, to stanowisko Donalda Trumpa w tej sprawie nie jest jasne. Z jednej strony niezwykle zaciekle broni interesów wydobywców oraz eksporterów ropy i gazu, ale z drugiej strony wyciąga gałązkę oliwną w stronę prezydenta Rosji Władimira Putina. Ponadto stojący na czele amerykańskiej dyplomacji Rex Tillerson, będący szefem ExxonMobil, opowiadał się przeciwko nałożeniu na Rosję sankcji. Warto jednak dodać, że w przesłuchaniu na stanowisko sekretarza stanu zadeklarował przestrzeganie reżimu sankcji do czasu zakończenia wojny rosyjskiej przeciwko Ukrainie. Na poparciu Nord Stream 2 przyłapano jednak również doradcę Trumpa podczas kampanii wyborczej Roberta Byrda.
Zdaniem ekspertów uwzględniając wypowiedzi Trumpa o gotowości do podążania drogą transakcji z Rosją, aby w ten sposób uzyskać korzyści w różnych obszarach, na przykład takich jak walka z terroryzmem, można stwierdzić, że to amerykański prezydent może przychylniej odnosić się do zwiększenia energetycznego wpływu Rosji w UE.
Z kolei inni analitycy przekonują, że obawy pojawiające się wokół Nord Stream 2 są wyolbrzymione. Według dr. Tima Boersma z Center on Global Energy Policy na Uniwersytecie Columbia budowa dwóch pierwszych nitek Nord Stream nie doprowadziła do jakiejkolwiek „geopolitycznej katastrofy”. Zdaniem eksperta projekt Gazpromu może wiązać się z dużymi korzyściami, a z powodu spadku wydobycia gazu w Europie oraz utrzymującego się zapotrzebowania na paliwo jest potrzebny.
Problemy prawne
– Rosyjska spółka, która jest jedynym właścicielem rurociągu, najprawdopodobniej zmierzy się z nowymi przeszkodami na gruncie prawa – uważa Sijbren de Jong, ekspert The Hague Centre for Strategic Studies.
Według niego Polska oraz państwa bałtyckie będą wykorzystywać każdą możliwość, aby położyć kres realizacji Nord Stream 2. Jeżeli Gazpromowi uda się wygrać przed sądami ze sprzeciwem wielu państw UE, to dla Rosji będzie to „polityczny przewrót”.
O ile w przeszłości z pomocą prawa unijnego udawało się powstrzymywać ambicje Gazpromu, to teraz nie jest jasne, czy będzie ono wystarczające, aby zatrzymać Nord Stream 2. Taki rozwój wydarzeń negatywnie wpłynie nie tylko na rynki gazu, ale i na politykę międzynarodową.
– Jeżeli UE nie będzie w stanie podjąć decyzji w tej kwestii, to jest mało prawdopodobne, aby inaczej było w innych przypadkach – powiedział de Jong.
Brak modelu finansowego
Budowa gazociągu Nord Stream 2, który ma północnym szlakiem przesyłać dodatkowe 55 mld m3 gazu z Rosji do Niemiec, ma kosztować ok. 10 mld euro. Poszukiwanie nowego modelu finansowania jest trudniejsze, niż zakładali wcześniej Gazprom i europejscy partnerzy.
Pomimo długich poszukiwań nowego modelu współpracy spółka Wintershall nadal deklaruje chęć uczestnictwa w kontrowersyjnym projekcie, jakim jest Nord Stream 2. Gazprom, a także Wintershall, Engie, Shell, OMV oraz Uniper, jak pisze niemiecki Frankfurter Allgemeine Zeitung, poniosły niespodziewaną porażkę, po tym jak zastrzeżenia do wniosku dotyczącego koncentracji rynku przedstawił polski UOKiK.
– Wintershall jak i inni wnioskodawcy uważają, że Nord Stream 2 to plan wpisujący się w europejską strategię energetyczną. Jest on kluczowy i analizowane są alternatywne formy wsparcia – powiedział prezes Wintershall Thilo Wieland.
Gazprom obiecał jesienią, że do końca roku przedstawi nowy model finansowania. Jednak do tej pory nie zaprezentowano nowego planu. – Nie jest jeszcze jasne, kiedy poszukiwanie nowego modelu zostanie zakończone – mówi Wieland. Przez ten okres pojawiały się jednak spekulacje na temat różnych wersji, takich jak emisja obligacji zamiennych przez nową spółkę operacyjną lub poszerzenie listy udziałowców. Obecnie Gazprom jest jednak jedynym udziałowcem i musi sam finansować projekt.
Kontrolowany przez Kreml gigant Gazprom planuje w tym roku wydać ok. 1,7 mld euro na Nord Stream 2. Już teraz jest to dwa razy więcej niż początkowo planowano. Ma to istotne znaczenie ze względu na inne projekty, które realizuje Gazprom. W 2017 roku rosyjski koncern chce rozpocząć budowę Turkish Stream, gazociągu biegnącego przez Morze Czarne do Turcji. Dodatkowo Rosjanie muszą wydać 2,5 mld euro na projekty na Dalekim Wschodzie dotyczące budowy gazociągów do Chin. Po raz pierwszy od wielu lat Gazprom będzie prawdopodobnie, według rosyjskich doniesień, finansować inwestycje poprzez zaciągnięte kredyty, a nie z bieżących dochodów.
Jak pisze niemiecki dziennik, Nord Stream 2 jest politycznie kontrowersyjnym projektem w UE, ponieważ Rosja chce po jego uruchomieniu zmniejszyć tranzyt gazu przez Ukrainę i korzystać z lukratywnych kontraktów, jakie oferują zachodnie firmy. Niemcy są największym odbiorcą gazu z Rosji. Kraje takie jak Polska obawiają się jednak rosnącej pozycji monopolisty na rynku w Europie Środkowo-Wschodniej.
Ze względu na współpracujące z Gazpromem firmy, rząd federalny chce jednak realizować projekty z Rosją. W Europie wydobycie gazu spada, a dla niemieckich przedsiębiorstw tani gaz z Nord Stream 2 ma gwarantować niskie koszty działalności.
Gazprom spieszy się z Nord Stream 2
– Gazprom spieszy się z realizacją gazociągu Nord Stream 2. Tym bardziej, że w 2019 roku wygasa kontrakt między Rosją a Ukrainą na tranzyt paliwa, a Gazprom chce mieć korzystne warunki rozmów – uważa czołowy analityk Narodowego Funduszu Bezpieczeństwa Energetycznego oraz wykładowca Uniwersytetu Finansowego przy Rządzie Federacji Rosyjskiej Igor Juszkow.
Zdaniem eksperta europejskie spółki nie straciły zainteresowania projektem Nord Stream 2. Za potwierdzenie ma służyć przykład ostatniej decyzji Komisji Europejskiej, która zezwoliła Gazpromowi na większy dostęp do przepustowości lądowej odnogi wspomnianej magistrali, czyli do gazociągu OPAL.
– Gazprom spieszy się, ponieważ w 2019 roku kończy się kontrakt na tranzyt gazu przez Ukrainę. Do tego czasu koncern chce zbudować alternatywną trasę, aby podczas rozmów, na przykład o przedłużeniu dostaw gazu na Ukrainę, znajdować się w jak najkorzystniejszym położeniu. Moim zdaniem stąd wynika pośpiech Gazpromu. Po prostu musi zrealizować ten projekt – powiedział analityk.
Przypomnijmy, że na początku lutego rosyjski monopolista zatwierdził zakup 50 procent udziałów w konsorcjum Nord Stream 2 AG, stając się w ten sposób pod względem formalnym jedynym właścicielem.
Gazprom został sam
Jak zauważa Juszkow, to wydarzenie jest techniczną częścią podjętej wcześniej decyzji. Gazprom posiadał 50 procent akcji Nord Stream 2 AG, w momencie gdy polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zgłosił swoje zastrzeżenia do rejestracji wspomnianego konsorcjum. Pozostałe 50 procent udziałów Gazprom chciał podzielić pomiędzy swoich partnerów. Przez zastrzeżenia UOKiK koncern musi sam zostać operatorem projektu, a jego ostatnia decyzja świadczy o tym, że w rzeczywistości sprawa transakcji została rozstrzygnięta.
– Tutaj pojawia się pytanie o to, w jakim zakresie Europejczycy będą uczestniczyć w tym projekcie. Co do pomysłu to powinni wziąć na siebie budowę lądowej odnogi gazociągu, tzn. rozbudowę OPAL oraz pozostałych rurociągów, które znajdują się na terytorium Unii Europejskiej. Zgodnie z zapisami trzeciego pakietu energetycznego Gazprom nie może nimi zarządzać – ocenił Rosjanin.
– Dojdzie do przeformułowania tego projektu. Z formuły joint venture zmierza w stronę podziału zadań i można powiedzieć, że pod względem geograficznym morską część rurociągu Gazprom bierze na siebie, a część lądowa pozostanie w gestii Europejczyków.
– Lądowa odnoga Nord Stream 2 to EUGAL, gazociąg mający powstać do 2019 roku zgodnie z planem Gascade – operatora części gazociągów przesyłowych na terytorium Niemiec, w którym udziały posiadają niemiecki BASF i rosyjski Gazprom. Gazociąg ma dostarczać surowiec głównie do Europy Środkowej. Doprowadzi do ugruntowania pozycji Gazpromu w Europie i podkopania projektów dywersyfikacyjnych, a przez to zaszkodzi rozwojowi rynku w regionie – ocenia Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl. – Budowa EUGAL od początku leżała jednak poza kompetencjami konsorcjum Nord Stream 2. Należy zatem uznać, że teza o podziale zadań ma ukryć fakt, że Gazprom został z budową kosztownego projektu sam – dodaje.
Regnum/Frankfurter Allgemeine Zeitung
Niemcy przyznają: Nord Stream 2 ma zalać rosyjskim gazem Europę Środkową