icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Polska powinna Niemcom z gazem pomagać i wymagać

Niemcy na własne życzenie uzależniły się od gazu z Rosji. Jednakże pomoc w uniezależnieniu ich od tego źródła leży w interesie całej Unii, także Polski. Ta ma prawo oczekiwać pomocy w zamian, bo tak działa solidarność europejska w kształcie pożytecznym dla całego kontynentu, może poza Rosją – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Mądry Polak przed szkodą, a Niemiec po szkodzie z małym „ale”

Warto rytualnie powtórzyć, że Niemcy uzależniły się od gazu rosyjskiego odpowiadającego za jedną trzecią ich zużycia wynoszącego 100 mld m sześc. na własne życzenie. Postawiły na „tani” gaz z Rosji, który w ostatecznym rozrachunku okazał się wyjątkowo drogi politycznie i ekonomicznie. Gazprom podsyca kryzys energetyczny od wakacji 2021 roku, a Europa jest wrażliwa na jego działania między innymi przez błędną politykę Niemiec. To wszystko prawda. Widać refleksję w Berlinie, jeżeli nie w całym rządzie pełnym polityków prorosyjskich z kręgów SPD, to na pewno w ministerstwie gospodarki i klimatu pod rządami Roberta Habecka z Partii Zielonych, który zgodził się na rewizję planów wyłączenia atomu do 2022 roku oraz zlecił instalację w sumie pięciu terminali LNG, w tym część pływających FSRU, w latach 2022/23, aby jego kraj mógł uniezależnić się od gazu z Rosji. Refleksja przychodzi jednak późno, po ataku Rosji na Ukrainę z lutego i tuż przed sezonem grzewczym, w którym Niemcom może zabraknąć gazu, a co za tym idzie, mogą potrzebować solidarności europejskiej uregulowanej w ramach rozporządzenia o bezpieczeństwie dostaw gazu SOS. Polska mająca zgodnie z planem posiadać możliwość pełnego uniezależnienia od dostaw z Rosji z pomocą fizycznego importu przez gotowy terminal LNG oraz planowany na koniec roku gazociąg Baltic Pipe może pomóc, a regulacje unijne opisują jak to zrobić. Ten przypadek wzbudził kontrowersje w debacie politycznej w Polsce, więc należy uzupełnić ją o fakty pomagające rozstrzygnąć co robić. Niemcy potrzebują pomocy Polaków…i wzajemnie.

Im więcej gazu oszczędzimy, tym lepiej

Warto z góry zaznaczyć, że ograniczeniem wykorzystania rozporządzenia SOS w tej sprawie jest los klientów wrażliwych. Pomoc w oparciu o zasadę solidarności nie może się odbywać kosztem takich odbiorców jak szkoły czy szpitale. Warto jednak zaznaczyć, że wśród porozumień dwustronnych o współpracy w razie kryzysu dostaw gazu brakuje umowy między Polską a Niemcami. Polacy nie chcą póki co podpisać takiego porozumienia. Nie popierają także pomysłu Komisji Europejskiej wprowadzenia obowiązku redukcji zużycia gazu w celu oszczędzania zasobów. Rozmówcy BiznesAlert.pl w rządzie i spółkach gazowych przekonują, że zapotrzebowanie na gaz w Polsce spadło przez kryzys energetyczny, więc nie będzie potrzebne ograniczenie dostaw do przemysłu ani gospodarstw domowych. Nieoficjalnie można jednak usłyszeć, że jest taka możliwość, a „najwyżej obetniemy dostawy przemysłowi”. Według mnie należy ograniczać zużycie gazu już teraz, żeby dysponować większymi rezerwami na wypadek ogólnoeuropejskiego kryzysu dostaw branego już pod uwagę przez Komisję, która z tego względu zastąpiła współczynnik N-1 oznaczający brak dostaw jednym szlakiem, na S-1, który opisuje brak dostaw z jednego kraju, domyślnie Rosji. Należy wziąć pod uwagę scenariusz, w którym pojawią się problemy z dostawami spoza Polski. Warszawa zamierza polegać nie tylko na gazoporcie oraz Baltic Pipe kontraktowanymi na maksimum możliwości, ale i rewersie Gazociągu Jamalskiego (dostawy z giełdy niemieckiej) oraz Gazociągu Polska-Słowacja (dostawy fizyczne z południowych terminali LNG oraz Azerbejdżanu). Te źródła mogą wyschnąć w razie całkowitego przerwania dostaw gazu z Rosji. Wtedy Polsce też może zabraknąć surowca.

Kryzys naczyń połączonych

Jednakże nawet jeśli nie zabraknie, to należy stosować solidarność w rynku gazu wobec Niemiec oraz innych potrzebujących w ramach regulacji, o które w przeszłości sami walczyliśmy. Warto przypomnieć, że rewizja rozporządzenia SOS z 2017 roku wprowadzona wysiłkiem Polski miała zabezpieczyć priorytet dostaw gazu do naszych odbiorców wrażliwych z niemieckiego magazynu Katharina (nazwanego tak na cześć Katarzyny Wielkiej) pod ówczesną kontrolą Gazpromu w razie kryzysu gazowego antycypowanego na Ukrainie. Gaz miał w razie kryzysu dostaw w Polsce płynąć priorytetowo rewersem Gazociągu Jamalskiego do odbiorców wrażliwych, chroniąc polskie gospodarstwa domowe przed niedoborami. Tak się składa, że obecna sytuacja może sprawić, że te same przepisy będą chronić domostwa w Niemczech dzięki potencjalnym dostawom z Polski przez ten sam Jamał opróżniony przez Gazprom poprzez zerwanie kontraktu jamalskiego w maju 2022 roku. Pojawiają się jednak głosy, że Niemcy są same sobie winne i nie należy im pomagać. To demagogia padająca na grunt podatny w dobie kryzysu energetycznego obniżającego standard życia w całej Europie i zmniejszającego apetyt na solidarność. Politycy mają swoją licentia poetica. – Jak polski rząd ma zareagować „na niemiecki szantaż” dzielenia się gazem? – zapytano Jarosława Kaczyńskiego na spotkaniu z aktywem partyjnym. – Śmiechem – odparł. Oby nasi zachodni sąsiedzi nie odpowiedzieli tak samo na ewentualne próby koordynacji dostaw węgla do Polski z użyciem portów niemieckich , o której piszę od wiosny, albo gdy import energii z rynku niemieckiego będzie znów bilansował niedobory. Nasze rynki to system naczyń połączonych i zależymy od siebie nawzajem.

Im szybciej oszczędzimy, tym lepiej

Jednakże to właśnie solidarność pomoże złagodzić oddziaływanie kryzysu na gospodarkę oraz szybciej wyjść z nadchodzącego kryzysu gazowego. Międzynarodowy Fundusz Walutowy obliczył, że brak dostaw gazu z Rosji uderzy najmocniej we wzrost gospodarczy krajów, które stawiały na „tani” surowiec od Władimira Putina. Spadek PKB na prorosyjskich Węgrzech Wiktora Orbana może sięgnąć ponad 6 procent, na Słowacji i w Czechach, które są przepompowniami rosyjskiego gazu bez realnego wpływu na rynek poza taryfami, spadek PKB może sięgnąć ponad 5 procent. Nawiasem mówiąc, to może być powód umizgów ministra spraw zagranicznych Petera Szijjarto, który znów udał się do Moskwy prosić o dodatkowe 700 mln m sześc. gazu dostaw i dostał odpowiedź, że Kreml się zastanowi. Zależność Węgier od gazu z Rosji grozi kryzysem w razie zakręcenia kurka Europie. Podobnie może być we Włoszech zależnych od gazu rosyjskiego w energetyce. Niemcy mogą zanotować spadek o 3 procent, a Polska: około 2 procent. MFW zaleca jednak koordynację polityki energetycznej w celu złagodzenia tego efektu, szczególnie poprzez oszczędzanie zasobów, które proponuje Komisja Europejska oraz koordynację zakupów gazu spoza Rosji. – Rządy muszą wzmocnić wysiłki na rzecz zapewnienia dostaw z globalnego rynku LNG oraz źródeł alternatywnych, dalej usuwać wąskie gardła infrastrukturalne, by importować i rozprowadzać gaz, planować dzielenie się zapasami w razie kryzysu oraz zachęcać do oszczędzania energii przy jednoczesnej ochronie odbiorców wrażliwych, a także przygotować programy racjonowania gazu – zaleca MFW. Takie działania mogą ograniczyć wpływ zatrzymania dostaw gazu z Rosji na gospodarkę europejską. Dzięki nim spadek PKB przez zakręcenie kurka Putina na Węgrzech zmalałby do 3 procent, w Czechach, Włoszech i na Słowacji do 2 procent, w Niemczech i Polsce do około jednego procenta. Rynek gazu w Europie to system naczyń połączonych, więc kryzys dostaw u sąsiada oznacza co najmniej wyższe ceny i uderzenie w gospodarkę u nas. Na koniec warto przypomnieć, że Niemcy są głównym partnerem handlowym Polski, a nasz kraj jest piątym partnerem państwa Olafa Scholza. W kryzysowym 2021 roku słaliśmy nad Szprewę towary warte 69 mld euro a odebraliśmy nad Wisłę te warte ponad 78 mld euro. Te liczby prawdopodobnie będą większe w 2022 roku, o ile nie obniży ich już recesja. Kryzys gospodarczy w Niemczech oznaczałby także kryzys u nas. Dzielenie się zasobami w obliczu kryzysu dostaw gazu to klasyczny scenariusz win-win w optymistycznym wariancie kończący się uniezależnieniem od Rosji dla dobra wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.

Jakóbik: Czas uderzyć w rosyjski gaz zanim ten uderzy w nas

Pomagam, więc wymagam – derusyfikacji

To oznacza, że Polska może ponieść część obciążeń związanych z ratowaniem sytuacji w Niemczech. Będzie płacić za błędy ich polityki energetyczno-klimatycznej, więc ma prawo wymagać. To nie miejsce na rewanżyzm i publicystykę o głupocie Berlina, ale na targi polityczne. Berlin ustąpił już w sprawie roli atomu w taksonomii unijnej dając przestrzeń do stworzenia modelu finansowego polskiej elektrowni jądrowej. Sygnalizuje, że jest gotów do rewizji planu wyłączenia ostatnich trzech elektrowni jądrowych w 2022 roku. Widać, że Polska i inne kraje używające węgla, w tym Niemcy, mogą już liczyć na taryfę ulgową w tej sprawie, ale można oczekiwać od Berlina wsparcia wobec dalszych ustępstw korygujących politykę unijną na czas kryzysu. Mogą się one pojawić na przykład w ramach reformy systemu handlu emisjami EU ETS. BiznesAlert.pl ustalił, że Polacy oczekują, że Komisja Europejska nie będzie narzucać celów redukcji zużycia gazu. Chcą także, aby decyzja o obowiązkowej redukcji zużycia gazu była podejmowana przez Radę Unii Europejskiej. Polacy uznali, że ochrona interesów gospodarczych jednego państwa członkowskiego nie może odbywać się kosztem innego. Oceniają, że rozporządzenie SOS wprowadza wystarczające mechanizmy solidarności, a nie powinny one obniżać bezpieczeństwa energetycznego żadnego z państw członkowskich. Polska może według ośrodka Bruegel pochwalić się redukcją popytu na gaz o 15 procent, co może być ważnym argumentem w dyskusji o dalszych ograniczeniach. Wydaje się, że jest pole do kompromisu w zamian za dalsze ustępstwa Niemców. Można oczekiwać, że Berlin będzie współpracował przy tworzeniu nowych regulacji na rzecz bezpieczeństwa dostaw gazu, na przykład poprzez wprowadzenie celów redukcyjnych importu z Rosji proponowanych w przeszłości przez Polskę w ramach tak zwanej derusyfikacji energetyki. Warto także już teraz podnosić sugerowany przeze mnie temat dywersyfikacji dostaw wodoru i wpisanie do regulacji w tym zakresie bezpieczeństwa dostaw na wzór rynku gazu, żeby kiedyś nie zamienić zależności od gazu rosyjskiego na tę od wodoru z tego samego źródła i nie doprowadzić do rusyfikacji polityki klimatycznej. Jeśli Niemcy nie są gotowi do porzucenia gazu z Rosji od ręki, a ten będzie płynął pomimo polityki podsycania kryzysu energetycznego przez Gazprom, to powinni włączyć się w unijny plan redukcji zależności od tego źródła w zgodzie z przyjętym już celem porzucenia go do 2027 roku na poziomie unijnym. Cele redukcji udziału gazu w zużyciu krajowym na wzór tych znanych z polityki klimatycznej są jak najbardziej do wyobrażenia. Warunek to dalsza gra do jednej bramki na straży solidarności energetycznej na pohybel reżimowi Władimira Putina.

Jakóbik: Czy Polska przekona Niemcy do zatrzymania rusyfikacji polityki klimatycznej? (ANALIZA)

 

Niemcy na własne życzenie uzależniły się od gazu z Rosji. Jednakże pomoc w uniezależnieniu ich od tego źródła leży w interesie całej Unii, także Polski. Ta ma prawo oczekiwać pomocy w zamian, bo tak działa solidarność europejska w kształcie pożytecznym dla całego kontynentu, może poza Rosją – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Mądry Polak przed szkodą, a Niemiec po szkodzie z małym „ale”

Warto rytualnie powtórzyć, że Niemcy uzależniły się od gazu rosyjskiego odpowiadającego za jedną trzecią ich zużycia wynoszącego 100 mld m sześc. na własne życzenie. Postawiły na „tani” gaz z Rosji, który w ostatecznym rozrachunku okazał się wyjątkowo drogi politycznie i ekonomicznie. Gazprom podsyca kryzys energetyczny od wakacji 2021 roku, a Europa jest wrażliwa na jego działania między innymi przez błędną politykę Niemiec. To wszystko prawda. Widać refleksję w Berlinie, jeżeli nie w całym rządzie pełnym polityków prorosyjskich z kręgów SPD, to na pewno w ministerstwie gospodarki i klimatu pod rządami Roberta Habecka z Partii Zielonych, który zgodził się na rewizję planów wyłączenia atomu do 2022 roku oraz zlecił instalację w sumie pięciu terminali LNG, w tym część pływających FSRU, w latach 2022/23, aby jego kraj mógł uniezależnić się od gazu z Rosji. Refleksja przychodzi jednak późno, po ataku Rosji na Ukrainę z lutego i tuż przed sezonem grzewczym, w którym Niemcom może zabraknąć gazu, a co za tym idzie, mogą potrzebować solidarności europejskiej uregulowanej w ramach rozporządzenia o bezpieczeństwie dostaw gazu SOS. Polska mająca zgodnie z planem posiadać możliwość pełnego uniezależnienia od dostaw z Rosji z pomocą fizycznego importu przez gotowy terminal LNG oraz planowany na koniec roku gazociąg Baltic Pipe może pomóc, a regulacje unijne opisują jak to zrobić. Ten przypadek wzbudził kontrowersje w debacie politycznej w Polsce, więc należy uzupełnić ją o fakty pomagające rozstrzygnąć co robić. Niemcy potrzebują pomocy Polaków…i wzajemnie.

Im więcej gazu oszczędzimy, tym lepiej

Warto z góry zaznaczyć, że ograniczeniem wykorzystania rozporządzenia SOS w tej sprawie jest los klientów wrażliwych. Pomoc w oparciu o zasadę solidarności nie może się odbywać kosztem takich odbiorców jak szkoły czy szpitale. Warto jednak zaznaczyć, że wśród porozumień dwustronnych o współpracy w razie kryzysu dostaw gazu brakuje umowy między Polską a Niemcami. Polacy nie chcą póki co podpisać takiego porozumienia. Nie popierają także pomysłu Komisji Europejskiej wprowadzenia obowiązku redukcji zużycia gazu w celu oszczędzania zasobów. Rozmówcy BiznesAlert.pl w rządzie i spółkach gazowych przekonują, że zapotrzebowanie na gaz w Polsce spadło przez kryzys energetyczny, więc nie będzie potrzebne ograniczenie dostaw do przemysłu ani gospodarstw domowych. Nieoficjalnie można jednak usłyszeć, że jest taka możliwość, a „najwyżej obetniemy dostawy przemysłowi”. Według mnie należy ograniczać zużycie gazu już teraz, żeby dysponować większymi rezerwami na wypadek ogólnoeuropejskiego kryzysu dostaw branego już pod uwagę przez Komisję, która z tego względu zastąpiła współczynnik N-1 oznaczający brak dostaw jednym szlakiem, na S-1, który opisuje brak dostaw z jednego kraju, domyślnie Rosji. Należy wziąć pod uwagę scenariusz, w którym pojawią się problemy z dostawami spoza Polski. Warszawa zamierza polegać nie tylko na gazoporcie oraz Baltic Pipe kontraktowanymi na maksimum możliwości, ale i rewersie Gazociągu Jamalskiego (dostawy z giełdy niemieckiej) oraz Gazociągu Polska-Słowacja (dostawy fizyczne z południowych terminali LNG oraz Azerbejdżanu). Te źródła mogą wyschnąć w razie całkowitego przerwania dostaw gazu z Rosji. Wtedy Polsce też może zabraknąć surowca.

Kryzys naczyń połączonych

Jednakże nawet jeśli nie zabraknie, to należy stosować solidarność w rynku gazu wobec Niemiec oraz innych potrzebujących w ramach regulacji, o które w przeszłości sami walczyliśmy. Warto przypomnieć, że rewizja rozporządzenia SOS z 2017 roku wprowadzona wysiłkiem Polski miała zabezpieczyć priorytet dostaw gazu do naszych odbiorców wrażliwych z niemieckiego magazynu Katharina (nazwanego tak na cześć Katarzyny Wielkiej) pod ówczesną kontrolą Gazpromu w razie kryzysu gazowego antycypowanego na Ukrainie. Gaz miał w razie kryzysu dostaw w Polsce płynąć priorytetowo rewersem Gazociągu Jamalskiego do odbiorców wrażliwych, chroniąc polskie gospodarstwa domowe przed niedoborami. Tak się składa, że obecna sytuacja może sprawić, że te same przepisy będą chronić domostwa w Niemczech dzięki potencjalnym dostawom z Polski przez ten sam Jamał opróżniony przez Gazprom poprzez zerwanie kontraktu jamalskiego w maju 2022 roku. Pojawiają się jednak głosy, że Niemcy są same sobie winne i nie należy im pomagać. To demagogia padająca na grunt podatny w dobie kryzysu energetycznego obniżającego standard życia w całej Europie i zmniejszającego apetyt na solidarność. Politycy mają swoją licentia poetica. – Jak polski rząd ma zareagować „na niemiecki szantaż” dzielenia się gazem? – zapytano Jarosława Kaczyńskiego na spotkaniu z aktywem partyjnym. – Śmiechem – odparł. Oby nasi zachodni sąsiedzi nie odpowiedzieli tak samo na ewentualne próby koordynacji dostaw węgla do Polski z użyciem portów niemieckich , o której piszę od wiosny, albo gdy import energii z rynku niemieckiego będzie znów bilansował niedobory. Nasze rynki to system naczyń połączonych i zależymy od siebie nawzajem.

Im szybciej oszczędzimy, tym lepiej

Jednakże to właśnie solidarność pomoże złagodzić oddziaływanie kryzysu na gospodarkę oraz szybciej wyjść z nadchodzącego kryzysu gazowego. Międzynarodowy Fundusz Walutowy obliczył, że brak dostaw gazu z Rosji uderzy najmocniej we wzrost gospodarczy krajów, które stawiały na „tani” surowiec od Władimira Putina. Spadek PKB na prorosyjskich Węgrzech Wiktora Orbana może sięgnąć ponad 6 procent, na Słowacji i w Czechach, które są przepompowniami rosyjskiego gazu bez realnego wpływu na rynek poza taryfami, spadek PKB może sięgnąć ponad 5 procent. Nawiasem mówiąc, to może być powód umizgów ministra spraw zagranicznych Petera Szijjarto, który znów udał się do Moskwy prosić o dodatkowe 700 mln m sześc. gazu dostaw i dostał odpowiedź, że Kreml się zastanowi. Zależność Węgier od gazu z Rosji grozi kryzysem w razie zakręcenia kurka Europie. Podobnie może być we Włoszech zależnych od gazu rosyjskiego w energetyce. Niemcy mogą zanotować spadek o 3 procent, a Polska: około 2 procent. MFW zaleca jednak koordynację polityki energetycznej w celu złagodzenia tego efektu, szczególnie poprzez oszczędzanie zasobów, które proponuje Komisja Europejska oraz koordynację zakupów gazu spoza Rosji. – Rządy muszą wzmocnić wysiłki na rzecz zapewnienia dostaw z globalnego rynku LNG oraz źródeł alternatywnych, dalej usuwać wąskie gardła infrastrukturalne, by importować i rozprowadzać gaz, planować dzielenie się zapasami w razie kryzysu oraz zachęcać do oszczędzania energii przy jednoczesnej ochronie odbiorców wrażliwych, a także przygotować programy racjonowania gazu – zaleca MFW. Takie działania mogą ograniczyć wpływ zatrzymania dostaw gazu z Rosji na gospodarkę europejską. Dzięki nim spadek PKB przez zakręcenie kurka Putina na Węgrzech zmalałby do 3 procent, w Czechach, Włoszech i na Słowacji do 2 procent, w Niemczech i Polsce do około jednego procenta. Rynek gazu w Europie to system naczyń połączonych, więc kryzys dostaw u sąsiada oznacza co najmniej wyższe ceny i uderzenie w gospodarkę u nas. Na koniec warto przypomnieć, że Niemcy są głównym partnerem handlowym Polski, a nasz kraj jest piątym partnerem państwa Olafa Scholza. W kryzysowym 2021 roku słaliśmy nad Szprewę towary warte 69 mld euro a odebraliśmy nad Wisłę te warte ponad 78 mld euro. Te liczby prawdopodobnie będą większe w 2022 roku, o ile nie obniży ich już recesja. Kryzys gospodarczy w Niemczech oznaczałby także kryzys u nas. Dzielenie się zasobami w obliczu kryzysu dostaw gazu to klasyczny scenariusz win-win w optymistycznym wariancie kończący się uniezależnieniem od Rosji dla dobra wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.

Jakóbik: Czas uderzyć w rosyjski gaz zanim ten uderzy w nas

Pomagam, więc wymagam – derusyfikacji

To oznacza, że Polska może ponieść część obciążeń związanych z ratowaniem sytuacji w Niemczech. Będzie płacić za błędy ich polityki energetyczno-klimatycznej, więc ma prawo wymagać. To nie miejsce na rewanżyzm i publicystykę o głupocie Berlina, ale na targi polityczne. Berlin ustąpił już w sprawie roli atomu w taksonomii unijnej dając przestrzeń do stworzenia modelu finansowego polskiej elektrowni jądrowej. Sygnalizuje, że jest gotów do rewizji planu wyłączenia ostatnich trzech elektrowni jądrowych w 2022 roku. Widać, że Polska i inne kraje używające węgla, w tym Niemcy, mogą już liczyć na taryfę ulgową w tej sprawie, ale można oczekiwać od Berlina wsparcia wobec dalszych ustępstw korygujących politykę unijną na czas kryzysu. Mogą się one pojawić na przykład w ramach reformy systemu handlu emisjami EU ETS. BiznesAlert.pl ustalił, że Polacy oczekują, że Komisja Europejska nie będzie narzucać celów redukcji zużycia gazu. Chcą także, aby decyzja o obowiązkowej redukcji zużycia gazu była podejmowana przez Radę Unii Europejskiej. Polacy uznali, że ochrona interesów gospodarczych jednego państwa członkowskiego nie może odbywać się kosztem innego. Oceniają, że rozporządzenie SOS wprowadza wystarczające mechanizmy solidarności, a nie powinny one obniżać bezpieczeństwa energetycznego żadnego z państw członkowskich. Polska może według ośrodka Bruegel pochwalić się redukcją popytu na gaz o 15 procent, co może być ważnym argumentem w dyskusji o dalszych ograniczeniach. Wydaje się, że jest pole do kompromisu w zamian za dalsze ustępstwa Niemców. Można oczekiwać, że Berlin będzie współpracował przy tworzeniu nowych regulacji na rzecz bezpieczeństwa dostaw gazu, na przykład poprzez wprowadzenie celów redukcyjnych importu z Rosji proponowanych w przeszłości przez Polskę w ramach tak zwanej derusyfikacji energetyki. Warto także już teraz podnosić sugerowany przeze mnie temat dywersyfikacji dostaw wodoru i wpisanie do regulacji w tym zakresie bezpieczeństwa dostaw na wzór rynku gazu, żeby kiedyś nie zamienić zależności od gazu rosyjskiego na tę od wodoru z tego samego źródła i nie doprowadzić do rusyfikacji polityki klimatycznej. Jeśli Niemcy nie są gotowi do porzucenia gazu z Rosji od ręki, a ten będzie płynął pomimo polityki podsycania kryzysu energetycznego przez Gazprom, to powinni włączyć się w unijny plan redukcji zależności od tego źródła w zgodzie z przyjętym już celem porzucenia go do 2027 roku na poziomie unijnym. Cele redukcji udziału gazu w zużyciu krajowym na wzór tych znanych z polityki klimatycznej są jak najbardziej do wyobrażenia. Warunek to dalsza gra do jednej bramki na straży solidarności energetycznej na pohybel reżimowi Władimira Putina.

Jakóbik: Czy Polska przekona Niemcy do zatrzymania rusyfikacji polityki klimatycznej? (ANALIZA)

 

Najnowsze artykuły